GwiazdyStabilizacja to... stagnacja?

Stabilizacja to... stagnacja?

Jak twierdzi wielu psychologów, mężczyzna, który w domu zostaje sprowadzony do pozycji sytego kota, zaczyna ... roić, kombinować. Że ta sytość to stagnacja, a stagnacja go zdecydowanie nudzi. Robi więc wszystko, żeby ten stan zmienić. I zmienia. Najczęściej... kobietę.

Stabilizacja to... stagnacja?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

02.09.2010 | aktual.: 07.09.2010 13:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak twierdzi wielu psychologów, mężczyzna, który w domu zostaje sprowadzony do pozycji sytego kota, zaczyna ... roić, kombinować. Że ta sytość to stagnacja, a stagnacja go zdecydowanie nudzi. Robi więc wszystko, żeby ten stan zmienić. I zmienia. Najczęściej... kobietę.

Jak twierdzą znawcy tematu, mężczyzna najbardziej podatny jest na podejmowanie takich decyzji w okolicach czterdziestki. Później, mniej więcej co dwadzieścia lat, powtórzy to samo.

– Mężczyzna zdecydowanie nie lubi uczuciowej stabilizacji – twierdzi psycholog Anna Świetlik. – Taka ma naturę. Z reguły jest aktywny, woli zmiany, a nawet niespodzianki, również w sferze uczuć. I jeżeli stateczna małżonka sądzi, że przeżyli już w związku np. 20 lat, cicho, zgodnie i spokojnie, bez burz i porywów, więc jeśli sądzi, że jest go absolutnie pewna, to może właśnie spotkać się z okropnym rozczarowaniem...

A zatem stabilizacja powoduje, że z jednej strony czuje on bezpieczeństwo, to z drugiej – przychodzą mu do głowy takie myśli, że gdyby nie dom, pies, żona, dzieci, działka i samochód, gdyby tylko nie to, to on by jeszcze światu pokazał. Ma zatem za złe żonie, ze na dobrych obiadkach rośnie mu sadło, dzieciom – że za szybko dorośleją, psu – że jest mniej rasowy od psa sąsiada... I taki tyjący czterdziestoletni samiec, najbardziej gotowy jest do skoku w bok. Do takiego skoku, który najbardziej zburzy spokój rodzinny. Odejdzie na zawsze lub przynajmniej na długo.

- Kobiety są często zdziwione, że na przykład koleżanka, która źle traktuje swego męża, stale jest z niego niezadowolona, ciągle ma większe wobec niego wymagania, a on – świata poza nią nie widzi – mówi psycholog. – Właśnie mężczyzna, przed którym piętrzą się zadania, wymagania i obowiązki, z pewnością nie ma głowy do zdrady. Mężczyzna, który sam żyje w przekonaniu, że żona go rzuci, jeśli on nie sprosta jej oczekiwaniom, z pewnością nie jest skłonny od niej odejść. A więc bez wątpienia to wina kobiet, że mąż zaczyna nudzić się w związku. Bo być może przyziemność obowiązków, jakie kobiety wzięły na siebie, pierwszeństwo dzieci przed ojcem i garnków przed rozrywką, każe im puszczać między uszy fantazjowanie partnerów. Tymczasem leżący na kanapie tłuścioszek marzy, że wyjadą na wakacje nad morze albo kupią działkę w Bieszczadach, gdzie on będzie ujeżdżał konie. Żona nie powinna wtedy ryczeć ze śmiechu, że on nawet nie wie, jak wygląda siekiera i nie powinna mówić: pleciesz bzdury, masz przecież świetna posadę
za biurkiem. Powinna raczej zastanowić się, czy czasem mężowskie rojenia nie są pierwszym sygnałem, że go ta stabilizacja małżeńska zaczyna nudzić.

Jeśli kobieta nie odbierze właściwie tego sygnału, może się znaleźć inna – antytalent kulinarny, łeb źle utleniony i grube nogi – która z zachwytem jednak słucha, jak to męczy go ta kanapa i telewizor, i jak chciałby w Bieszczadach galopować na koniu. Jasne, że ona wcale z nim nie pojedzie, ale roić będą razem. A nic tak nie zbliża, jak wspólne marzenia...

- Czujna żona – dodaje psycholog Anna Świetlik – powinna rozumieć, że genetycznie mężczyzna jest ukształtowany na osobnika aktywnego, poszukującego zmiany. Powinna zatem mobilizować go, stawać przed nim wymagania, ba, nawet go niepokoić. Inaczej, każdy gram sadła, który rośnie mu na bokach, może obrócić się kiedyś przeciwko niej.

Komentarze (42)