Blisko ludziStracił żonę w katastrofie smoleńskiej. Była stewardessą

Stracił żonę w katastrofie smoleńskiej. Była stewardessą

Agnieszka Pogródka-Węcławek, była uwielbianą przed prezydentów stewardessą BOR. Na pokładzie rządowego samolotu znalazła się, bo zgodziła się zastąpić koleżankę w potrzebie. Mąż wspomina ukochaną we wzruszających słowach.

Wrak samolotu
Wrak samolotu
Źródło zdjęć: © East News
Marta Kutkowska

10.04.2021 10:59

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ten dzień pamięta każdy Polak. W sobotę, 10 kwietnia 2010 media podały wstrząsającą informację o rozbiciu się rządowego Tu-154 pod Smoleńskiem. Na miejscu zginęło 96 osób, w tym 8 z załogi. Jedną osób obsługujących lot, była funkcjonariuszka BOR, stewardessa Agnieszka Pogródka-Węcławek, nazywana pieszczotliwie przez znajomych "Agnes". Fatalnego dnia, gdy wychodziła do pracy ostatni raz, jej mąż jeszcze spał.

"Czy Agnieszka wsiadła do tupolewa"?

Śpiącego Alberta Węcławka w feralną sobotę obudził telefon. Znajomy zapytał, czy oglądał wiadomości. Zaspany mężczyzna włączył telewizor i zamarł. Nie uwierzył, że jego żona nie żyje. W mediach nie wymieniano jej nazwiska wśród ofiar katastrofy.

Albert Więcławek zaczął gorączkowo wydzwaniać do ukochanej. Jej telefon był nieaktywny. Pierwsza myśl - poszła na zakupy i nie odbiera. Żeby ustalić, co się dokładnie wydarzyło, połączył się z funkcjonariuszami z wojskowego "Okęcia". I zadał pytanie, które miało całkowicie pozbawić go nadziei:

-Czy Agnieszka wsiadła do tupolewa?

-Tak, wsiadła - wspomina wdowiec w rozmowie z "Faktem".

Życie po tragedii

Następnego dnia Albert Węcławek był już w samolocie do Moskwy. Swoją wielką miłość zidentyfikował po fragmencie dłoni, rozpoznał jej lakier do paznokci i bransoletkę z koniczynką na szczęście. Radzono mu, by nie oglądał reszty ciała. Nie posłuchał. Chciał po raz ostatni pożegnać się z "Agnes".

Albert Węcławek mówi, że planowali z Agnieszką dzieci, niestety, mimo wielu starań funkcjonariuszce nie udało się zajść w ciążę. "Staraliśmy się o dziecko przez trzy lata po ślubie, ale nam się nie udawało. Ciągle jednak mieliśmy nadzieję. Zdecydowaliśmy się na zapłodnienie in vitro. Na 12 kwietnia mieliśmy wyznaczoną wizytę w klinice. To była nasza ostatnia szansa. Postanowiliśmy, że jak Agnieszka zajdzie w ciążę, to ze względu na dziecko przestanie latać" - mówi mężczyzna w "Fakcie".

Ze względu na okoliczności

"Agnes" nie planowała lecieć do Smoleńska, jednak kilka dni wcześniej, o zastępstwo poprosiła ją koleżanka. Stewardessa w torebce miała słonika na szczęście i trzy różańce.

Albert Węcławek ułożył sobie życie, w 2012 r. ponownie się ożenił i niedługo później został ojcem. Jednak w jego sercu na zawsze zostanie pamięć po ukochanej żonie.

Komentarze (137)