Zjawisko masowego logowania się studentek na stronach typu SeekingArrangement.com, za pomocą których można znaleźć Sugar Daddy lub Sugar Baby, zostało zauważone w Stanach Zjednoczonych. Eksperci zauważają, że ma ono związek z zadłużaniem się studentów na wiele tysięcy dolarów, by móc skończyć studia. Na wspomnianej stronie w 2016 roku zarejestrowało się aż 2,5 mln studentek. Wiele z nich szukało kogoś, kto zapłaci czesne za ich studia.
Sugar Daddy jest zwykle starszym i zamożnym mężczyzną, szukający młodej kobiety (Sugar Baby), którą będzie mógł "rozpieszczać" za pomocą prezentów, niespodzianek, a czasem nawet opłaconego mieszkania czy auta. Czego oczekuje w zamian? W grę wchodzą wspólne kolacje, koncerty i inne towarzyskie spotkania czy towarzyszenie podczas wyjazdów służbowych. Decydujące się na taki układ dziewczęta zdają sobie jednak sprawę, że relacja zakłada również bliskość fizyczną, a więc, mówiąc wprost – seks.
Portale oferujące tego rodzaju relację cieszą się popularnością na całym świecie, również w Polsce, gdzie dostępne są strony takie jak Sugardaters.pl czy Victoriamilan.pl, która prócz sponsoringu pozwala na znalezienie kochanka bądź kochanki przez osoby w będące związkach małżeńskich. SeekingArrangement.com również jest nastawione na międzynarodowych użytkowników i jak dotąd swoje konta na portalu założyło już 10 milionów osób.
Rzeczniczka portalu Alexis Germany opowiadała w rozmowie z "Business Insider" o mającej miejsce kilka lat temu kampanii firmy, skierowanej do studentek. Kampania, którą nazwano "Sugar Baby University", miała przyciągnąć młode dziewczęta, zmagające się z kredytami studenckimi, oraz osoby, które dopiero myślą o studiach, ale przeraża ich wysokość czesnego. Reklama trafiła w samo sedno problemów wielu dziewcząt i w ciągu ostatnich kilku lat liczba logujących się na SeekingArrangement.com przy użyciu uczelnianych adresów mailowych znacznie wzrosła.
– Niektórzy [Sugar Daddy – przyp. red.] mają w głowie scenariusz rycerza na białym koniu i rzeczywiście chcą komuś pomóc, chroniąc tę osobę przed długami – tłumaczyła Germany w rozmowie z "Business Insider".
Wiele dziewcząt nie wstydzi się mówić o życiu na koszt swojego Sugar Daddy. Wśród nich jest Maya, 19-latka z Australii, która dzięki sponsorom zwiedziła już pół świata. Dziewczyna otwarcie mówi o tym, że za wspólny obiad dostaje od mężczyzn 350 dolarów, a za kilka godzin na plaży – 200 dolarów. Deklaruje przy tym, że nie sypia ze sponsorami, mimo że dzięki temu mogłaby zarobić jeszcze więcej. – Jeśli skończą mi się pieniądze na koncie, wchodzę na swój profil i po chwili znajduje się 100 mężczyzn, którzy chcą mnie wspomóc – mówi w wywiadzie dla australijskiego "Daily Mail”.
Podobnych Sugar Babies nie brakuje również w Polsce. Według badań, jedna piąta studentów przyznaje się do życia u boku sponsora. W jednym z wywiadów profesor Zbigniew Lew-Starowicz wyliczał, że przeciętnie kobieta może zarobić ponad 2 tys. zł. miesięcznie, choć w większości przypadków jest to o wiele więcej. I tylko krok dzieli je od prostytucji – wiele z nich decyduje się przekroczyć tę granicę, by zarobić jeszcze więcej.
– Sponsoring to prostytucja, tylko nieco zawoalowana, można powiedzieć "w białych rękawiczkach”. Studentki traktują związek ze sponsorem jak pracę, inwestycję w swoją przyszłość – mówiła dla Wirtualnej Polski Elżbieta Michałowska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego przy okazji premiery filmu „Sponsoring". A ponieważ jest to zjawisko bliskie prostytucji, podobnie jak ona niesie ze sobą poważne konsekwencje w sferze rozwoju psychicznego i emocjonalnego zaangażowanych w nie osób. W ramach relacji ze sponsorem może dochodzić do molestowania czy nawet gwałtów, które nie są przez nie zgłaszane z uwagi na wstyd. Wielu dziewczętom po takim doświadczeniu trudno jest uwierzyć, że mogą stworzyć normalny związek, niektóre wpadają w depresję lub są dręczone poczuciem winy i niskim poczuciem własnej wartości – przestają wierzyć, że zasługują na coś lepszego.