Szok! Kobieta w drugim tygodniu ciąży zaszła w kolejną ciążę
Julia Grovenburg przez trzy lata bezskutecznie próbowała zajść w ciążę. Gdy w końcu wraz z mężem Toddem zaczynali rozważać adopcję, okazało się, że będą mieli potomka! Jednakże badanie lekarskie dostarczyło niezwykłych danych.
01.07.2011 | aktual.: 01.07.2011 16:29
Julia Grovenburg przez trzy lata bezskutecznie próbowała zajść w ciążę. Gdy w końcu wraz z mężem Toddem zaczynali rozważać adopcję, okazało się, że będą mieli potomka! Jednakże badanie lekarskie dostarczyło niezwykłych danych. Julia nosiła w swoim łonie dwójkę dzieci, które poczęły się w odstępie dwóch tygodni! Na świecie odnotowano zaledwie 11 takich przypadków. Teraz, rok po porodzie, Julia zdecydowała się opowiedzieć o tym, co przeżywała w trakcie nietypowej ciąży.
- Kiedy Todd i ja postanowiliśmy, że chcemy mieć dzieci, nie mogłam się doczekać ciąży – wspomina 33-letnia Julia mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. – Marzyłam o kupowaniu ubranek dla dzieci i otrzymywaniu kartek z gratulacjami. Tymczasem, zamiast kwiatów i balonów, dostawałam wyrazy współczucia i modlitwy. Przedtem nie mogłam doczekać się ciąży, jednak ten okres był najbardziej stresującym czasem w moim życiu.
Choć wydaje się oczywiste, że poczęcie jest niemożliwe w czasie ciąży, Julia jest wyjątkiem od tej reguły. Gdy w lipcu 2009 roku wynik testu ciążowego okazał się pozytywny, kobieta umówiła się na wizytę u ginekologa. Lekarz ze zdziwieniem stwierdził, że na zdjęciach USG widzi dwójkę dzieci w oddzielnych łożyskach, jedno znacznie większe i bardziej rozwinięte od drugiego. Doktor nie umiał wytłumaczyć, jak to możliwe.
- Lekarz powiedział: „Julio, nie masz bliźniaków, ale jesteś w ciąży z dwójką dzieci” – wspomina kobieta. Na podstawie rytmu bicia serca oraz wizualnej obserwacji stwierdzono, że maluchy poczęły się w odstępie mniej więcej 2,5 tygodnia. Taka różnica mogła w konsekwencji doprowadzić do śmierci obu dzieci.
- Mój lekarz, ekspert z 30-letnim stażem, nigdy nie widział czegoś takiego – wspomina Julia. Opowiada, jak z mężem zaczęli planować najgorsze i myśleć o wszystkich genetycznych chorobach, które mogły dotknąć ich potomstwo. Zespół medyczny nie miał pojęcia, jak im pomóc, nie znano nawet terminów medycznych określających stan Julii.
POLECAMY:
Kobieta wspomina, że po powrocie do domu znalazła w Internecie artykuł o „superzapołodnieniu”. Było to określenie dwojga dzieci poczętych w innym czasie, ale urodzonych w tym samym dniu. Jej lekarz nigdy nie słyszał tego terminu. – Kiedy wspomniałam o superzapłodnieniu, doktor spojrzał na mnie, jakbym była wariatką – opowiada Julia. – W końcu jednak przetransportowano mnie do specjalistycznego szpitala w Little Rock w Arkansas, gdzie choć lekarze nigdy nie odbierali takiego porodu, to przynajmniej badali podobne przypadki.
Ponieważ dzieci poczęły się w odstępie 2,5 tygodnia, Julia miała teoretycznie dwie daty porodu: 24 grudnia 2009 i 14 stycznia 2010. Ostatecznie zdecydowano się na cesarskie cięcie 2 grudnia 2009 roku. Julia wydała na świat dwójkę pięknych dzieci: Jillian i Hudsona.
- Zdecydowano się na cięcie cesarskie ponieważ Hudson wciąż był słabiej rozwinięty i nie chciano ryzykować naturalnego porodu – wspomina kobieta. – I choć Jillian jest starsza, Hudson urodził się jako pierwszy.
Mimo że od porodu minął już ponad rok, między dziećmi wciąż widać różnicę wieku. – Są nadal bardzo małe, ale każdy może powiedzieć, że Jillian jest starsza – mówi Julia. – Hudson, przykładowo, zaczyna raczkować lub ząbkować ok. 2,5 tygodnia później. Czasami pęka mi serce, że córka rozwija się tak szybko, a synek zostaje w tyle, ale wtedy przypominam sobie, że przecież moje dzieci są na innym etapie rozwoju.
Lekarze zachęcają państwa Grovenburg do tego, by nie traktowali dzieci jak bliźniąt, ale bardziej jak rodzeństwo w różnym wieku. Małżeństwo rozumie to doskonale. Obchodzą nawet urodziny dzieci osobno, żeby podkreślić ich indywidualizm. – Obecnie wiemy, że ich rozwój jest na dwóch różnych etapach i czujemy się lepiej, kiedy nazywamy je rodzeństwem, a nie bliźniakami – mówi Julia. – Jednak kiedy dzieci będą starsze i zrozumieją szczególną więź, która je łączy, same będą mogły zdecydować, jak chcą być nazywane. Choć pewnie nauczyciele, znajomi i część rodziny będzie traktować je jako bliźnięta, zostawiamy wybór tego „oficjalnego” tytułu im samym.
Tekst: na podst. The Daily Mail/(sr)