"Shanann, gdzie jesteś?", "Jadę do domu, mam nadzieję, że tam będziesz". SMS-y o takiej treści znaleziono w telefonie Shanann Watts. Nie miała szansy ich odczytać, bo już nie żyła. Uduszona, owinięta w prześcieradło, leżała kawałek dalej od swoich córeczek: Belli i CeCe, które do zbiorników po ropie wcisnął jej mąż. Przez kilka dni odstawiał szopkę przed policją. Nagrania z tamtego okresu – w całości – ukazano we wstrząsającym dokumencie.