Chris Watts udusił ciężarną żonę i dwie córeczki. Film dokumentalny "Zbrodnia po amerykańsku: Zwyczajna rodzina" wywołuje ciarki
"Shanann, gdzie jesteś?", "Jadę do domu, mam nadzieję, że tam będziesz". SMS-y o takiej treści znaleziono w telefonie Shanann Watts. Nie miała szansy ich odczytać, bo już nie żyła. Uduszona, owinięta w prześcieradło, leżała kawałek dalej od swoich córeczek: Belli i CeCe, które do zbiorników po ropie wcisnął jej mąż. Przez kilka dni odstawiał szopkę przed policją. Nagrania z tamtego okresu – w całości – ukazano we wstrząsającym dokumencie.
02.10.2020 14:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Shanann Rzucek-Watts była typową amerykańską matką i żoną. Całe swoje życie relacjonowała na Facebooku. Ze szczegółami opowiadała o problemach ze zdrowiem, jednej i drugiej ciąży, no i oczywiście – chwaliła się mężem Chrisem. Przekonywała, że jest chodzącym ideałem, choć to nie on nosił w ich związku spodnie. Kiedy się poznali, robił wszystko, by przekonać do siebie Shanann.
Nie rezygnował, kiedy go odpychała i testowała, przesuwając coraz dalej granicę jego cierpliwości. Książę na białym koniu wytrzymał i w nagrodę mógł ją poślubić. Shanann ignorowała fakt, że rodzice Chrisa krzywo na nią patrzą i ani myślą pojawić się na ceremonii. A ta była tak przaśna i kiczowata, jak tylko można sobie wyobrazić. Teściowie Chrisa dziękowali mu, że pokochał ich córkę. 6 lat później płakali w sądzie, gdy usłyszeli wyrok: potrójne dożywocie.
"Tatusiu, nie!"
Dokument "Zbrodnia po amerykańsku: Zwyczajna rodzina" składa się z kilkudziesięciu nagrań: surowych, nieoceniających, z pierwszej ręki. Część pochodzi od bliskich zamordowanej Shanann, część przekazała policja i lokalne media. Na jednych Chris to ojciec na medal, na drugich wyzuty z emocji potwór. Wszystko dobrze sobie przemyślał – najpierw dusi ciężarną żonę, potem wywozi ją z jeszcze żyjącymi dziećmi na pustkowie. Kiedy 5-letnia Bella i 3-letnia CeCe pytają: "Co się stało z mamusią?", spokojnie odpowiada, że "nic jej nie będzie".
Godzinę później owija koc wokół głowy młodszej córki i czeka aż przestanie oddychać. – Nie walczyła – zrelacjonuje później ojcu Chris. Ze starszą Bellą nie idzie mu tak łatwo. Dziewczynka rzuca się w foteliku, gryzie, szarpie się, krzyczy: "Tatusiu, nie!". Parę dni wcześniej, na nagraniu z tego samego auta, śpiewa: "Tatuś jest moim bohaterem". Na koniec "tatuś" oddziela córki od matki, wyciąga telefon z kieszeni i dzwoni do przedszkola: "Dzieci źle się czują, dziś ich nie będzie".
W tym samym czasie do Shanann dzwoni koleżanka z pracy. O 2 nad ranem zostawiła ją pod drzwiami domu. Miały rozmawiać nazajutrz – żonę Chrisa czekało badanie USG, ale się nie odezwała. To było do niej tak niepodobne, że znajoma wszczyna alarm. Zaparkuje dokładnie tam, gdzie widziały się po raz ostatni i wybiera numer 911.
Policja zjawia się kilka chwil później. Funkcjonariusz ma wszytą w mundur kamerę. Widzimy więc i słyszymy wszystko, co robi. W końcu jesteśmy świadkami jego rozmowy z Wattsem. – Wie pan co, on się dziwnie zachowuje. Nigdy taki nie był – zwraca uwagę mąż koleżanki Shanann. Mundurowy puszcza tę uwagę mimo uszu. – Zaginęła mu żona i córki. To oczywiste, że się denerwuje.
"Coś we mnie wstąpiło"
To prawda, gdy ogląda się taśmy z trzydziestoparolatkiem, nie trzeba być Sherlockiem, żeby dostrzec jego nerwowe tiki. Tu jakiś uśmieszek, tu rozbiegany wzrok. Śledczy, który go przesłuchuje, mówi: "Chcę ci pomóc". Chris otwiera się powoli. Najpierw twierdzi, że poprosił żonę o separację i źle to przyjęła, ale do niczego więcej nie doszło. Wyszedł o 5 rano do pracy, jak co dzień. Tylko zakończenie "zwykłego" dnia było ten jeden raz inne. Policjant przytakuje. Pyta: "Myślisz, że wywiozła gdzieś dzieci?". "Nie wiem" – pada odpowiedź.
A potem Chris zostaje podłączony do wariografu.
Do pokoju wchodzi szczupła blondynka. Tłumaczy, że za każdym razem maszyna wyłapie kłamstwo, więc lepiej mówić, jak było. Chris kiwa głową. Oczywiście. Powie prawdę. W tym momencie jako widzowie czujemy się trochę tak, jakby ktoś zaspoilerował nam film. Wiemy przecież, co zaraz się wydarzy, choć jakaś część z nas wierzy, że może jednak nie, może one żyją. Życzeniowe myślenie.
Policja od początku zna fakty: Chris zdradzał Shannan, zrobił coś jej i córkom.
– Stary, przestań ściemniać.
– Ale ja nie ściemniam.
– Przestań już.
I Watts pęka. Myślicie, że to już koniec? Do końca jeszcze daleko. Wzorowy mąż i ojciec rzuca: "Nie mogę jej dłużej chronić". Jeśli ktoś zakładał, że ot tak się przyzna, jest w błędzie. Zrzuca winę na nieżyjącą żonę, która nosiła pod sercem jego nienarodzone dziecko. I która zwierzała się przed śmiercią przyjaciółce, że Chris nie dzwoni, gdy ona jest u rodziców, nie pyta, co dzieje się z ich dziećmi. Jakby przestały istnieć na kilka tygodni.
Bo przestały – wzorowy mąż i ojciec zajmuje się w tym czasie koleżanką z pracy, której wmawia, że jest w separacji. Oczywiście ona mu wierzy i jeździ z nim to tu, to tam. I któremu pozuje w seksownych pozach do zdjęć.
Krótka znajomość wydaje się szansą ucieczki od nudnego, rodzinnego życia. Watts podejmuje decyzję: pozbędę się balastu i zacznę od nowa z tą wyjątkową kobietą. W ostatni weekend płaci niani i zabiera kochankę na kolację. Żona wraca nazajutrz. Pyta wprost, czy kogoś ma. Tak. Pada kilka ostrych zdań. Shanann każe wynosić się niewiernemu mężowi. A ten zamiast to zrobić, łapie ją za szyję i zaczyna dusić.
"Coś we mnie wstąpiło" – tłumaczy policjantom. Wcześniej okłamie ojca, że rzeczywiście udusił Shanann, ale dlatego, że ona wcześniej w taki sposób miała pozbawić życia ich córek. – Co ty narobiłeś, synu? – pada z ust Wattsa seniora. – O rany, o rany!
Normalni ludzie się rozwodzą
Prawda błyskawicznie obiega media. Dziennikarze są z Chrisem do samego końca. Kamery podążają za nim, gdy w pomarańczowym stroju wchodzi do sali sądowej i siada przy stole, po bokach mając prawników. Słucha teściowej, która łamiącym się głosem mówi, że mu ufała i nie rozumie, jak mógł coś takiego zrobić. Po policzku spływa mu łza.
Dzięki temu, że przyznał się do zarzucanych mu czynów, nie czeka go kara śmierci. Ale resztę swoich dni spędzi za kratami.
Z ust sędziego pada znamienne zdanie: "W całej mojej karierze nie spotkałem się z taką bezdusznością. Normalni ludzie się rozwodzą, nie zabijają". Watts wiedział, czego się dopuścił. Zaplanował wszystko, sądząc, że się wywinie. Czy dało się zapobiec tej zbrodni?
Po premierze filmu 35-latek podobno się załamał. Źródło, z którym kontaktuje się z więzienia, przekazało mediom, że jest mu wstyd, choć obrazu nie widział i raczej go nie obejrzy. – Jest ciekawy tego, co pokazano, a z drugiej strony nienawidzi myśli, że pewne fakty zostały podane do wiadomości publicznej – mówi "People" bliska mu osoba. – Bo to przywołuje okropne wspomnienia – kwituje.
Bardzo trudno jest mu dziś współczuć i się nad nim litować. Ale są kobiety, które to robią. Piszą do niego i chcą wyjść za niego za mąż. Pod tym względem Chris przypomina Teda Bundy'ego. On też rozkochiwał zza krat tabuny pań. Pamiętajmy jednak, jak skończył: na krześle elektrycznym. Zabójca Shanann, CeCe i Belli też nie wyjdzie z więzienia żywy.