– Nie damy się zastraszyć i pewnie wyszlibyśmy na ulicę protestować, ale do tego potrzeba więcej niż 30 osób – mówi Nicola M., która nie zrezygnowała z zakrapianych spotkań towarzyskich w trakcie pandemii. Nie jest jedyna. Małgorzata Osowiecka, psycholog z Uniwersytetu SWPS, wyjaśnia, skąd u wielu młodych ludzi taka potrzeba.