Królestwem kompotu przez dziesiątki lat były: bar mleczny i stołówka szkolna. Kompotowi nic tam nie mogło zagrozić. Ani woda sodowa, ani oranżada w butelce, ani kefir w kubku. W czasach przed coca-colą kompot stanowił obowiązkowy dodatek do głównego dania. Nigdy też nie ustawały narzekania na kompot. Na ogół był zbyt wodnisty, lub za mało słodki. Teraz kompot powraca. I to nie tylko podczas niedzielnych, domowych obiadków.