Parę dni temu umówiłyśmy się z koleżankami w knajpce typu „tuż za rogiem“. Rowery, taborety, leżaki, parę osób siedzi na krawężniku, my pijemy piwo lub lemoniadę, a komary piją naszą krew. Z trudem przekrzykujemy pana, który na ulicy gra na saksofonie licząc, że ktoś wrzuci mi parę złotych do modnego kapelusika.