Wsadzają banany do koszyka. Tak singielki szukają męża w marketach
Praca, pasje, rodzina, przyjaciele – wszystko to pochłania ogromną ilość czasu. Gdzie w tym wszystkim znaleźć miejsce na randkowanie? A kto powiedział, że miłości życia nie można znaleźć np. w supermarkecie? Losowi trzeba jednak trochę pomóc. Mówi o tym "teoria banana".
Życie singielki w dzisiejszych czasach bywa pełne wyzwań, a jednym z największych jest znalezienie tego jedynego, który sprawi, że serce zabije mocniej.
Internetowe aplikacje randkowe to prawdziwe eldorado dla poszukiwaczy miłości. Niestety, wirtualny świat randek ma swoje ciemne strony. Ci zniechęceni szukaniem szczęścia w sieci, zaczynają rozglądać się za nim w prawdziwym życiu. Ale jak pokazać światu, że jesteśmy wolni i chętni na nawiązanie nowej znajomości?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miłość w sklepie spożywczym
Randkowanie w realu ma swoje wady. Kluby, bary, imprezy – wydają się idealnymi miejscami do poznania kogoś nowego. Ale jak tu zagadać do kogoś, gdy muzyka gra tak głośno, że ledwo słyszysz własne myśli? Poza tym nie każdy bywa w takich miejscach często. Czasem po prostu nie mamy ochoty lub towarzystwa, by spędzić wieczór poza domem.
Dużo częściej bywamy np. w supermarkecie, gdzie robimy codziennie zakupy. Czy da się tam znaleźć miłość? Problem w tym, że nawet jeśli wpadniemy komuś w oko, nie każdy ma tyle odwagi, by do nas podejść. Trudno jest przełamać lody. Poza tym skąd ma wiedzieć, że nie jesteśmy zajęte?
Z pomocą przychodzi "teoria banana". Opowiedziała o niej tiktokerka Brooke mieszkająca w Australii. Usłyszała, że w jednym ze sklepów w poniedziałki wieczorem można w ten sposób znaleźć miłość.
"Rozumiem, że to prawdopodobnie stara teoria z lat 90., ale chciałabym do niej wrócić. Ludzie muszą mieć tego większą świadomość. Poznanie kogoś w sklepie spożywczym, a nie w aplikacji, to jak współczesna bajka" – powiedziała w wywiadzie dla "New York Post".
Koszyk pełen bananów niczym tajny kod
Na czym polega ta metoda? Jak tłumaczy Brooke, będąc na zakupach wystarczy zawiesić kiść bananów na koszyku. Ważne, by leżały w koszyku końcówkami skierowanymi do dołu, czyli zakrzywioną stroną do góry. To ma być jasny sygnał dla innych, że jesteś singielką lub singlem i można do ciebie zagadać czy zaprosić na randkę.
Skąd wziął się ten pomysł? Dokładnie nie wiadomo. Znana jest jednak miejska legenda o "nocach singli w supermarketach", wsród których banany w koszyku były znakiem rozpoznawczym.
Niestety w przypadku Brooke metoda ta nie zadziałała. "Przykro mi o tym mówić, ale trzeba będzie wrócić do aplikacji randkowych" - stwierdziła na koniec. Ma jednak nadzieję, że dzięki jej filmikowi sposób ten będzie coraz bardziej rozpowszechniony, a szans na znalezienie męża w supermarkecie wzrosną.
Zapraszamy na grupę FB – #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!