Turystyka randkowa. Przewodników szukają na Tinderze
- Dla wielu mężczyzn samo spędzenie dnia z turystką, która się im podoba i wzbudza ciekawość, jest przyjemnym doświadczeniem - mówi Kasia, dla której randki z obcokrajowcami stały się remedium na bolesne rozstanie.
Turystyka randkowa to zdaniem niektórych połączenie przyjemnego z pożytecznym. Ten sposób podróżowania staje się coraz bardziej popularny wśród osób poszukujących zarówno nowych doznań emocjonalnych, jak i przygód.
Dla niektórych kobiet wyjazd staje się nie tylko okazją do znalezienia potencjalnego partnera, ale także sposobem na poznanie nowych miejsc z zupełnie innej perspektywy. Mężczyźni, z którymi umawiają się na randki, często pełnią rolę "darmowych przewodników turystycznych".
Dodatkowo randkowanie w obcym kraju może być dla kobiet niezwykle stymulującym doświadczeniem, które pozwala im wyjść poza strefę komfortu i otworzyć się na nowe kultury, języki i zwyczaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bar z widokiem i lekcja surfowania
Dominika jest singielką i regularnie jeździ w pojedynkę na zagraniczne wycieczki. Zwiedziła już większość krajów w Europie, kilka razy była w Środkowej Azji i Ameryce Południowej.
Do teraz wspomina swoją podróż do Brazylii. - Zainstalowałam aplikację randkową głównie po to, aby poznać ciekawych ludzi i odkryć nowe miejsca. Chciałam być zabierana na randki, a nie tylko samotnie pić kawę w lokalnym barze i przyglądać się ludziom - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Najpierw umówiła się z mężczyzną z Chile. - Obiecał, że zabierze mnie do kultowego baru z drinkami. Okazało się, że znajdował się on na dachu pięknego hotelu z widokiem na brazylijską plażę Copacabana. Obsługa była na najwyższym poziomie. Dostaliśmy personalizowane drinki, a później płonące koktajle. Obserwowałam chyba najpiękniejszy zachód słońca.
Niezapomniana była też jej randka z Brazylijczykiem. - Zabrał mnie do klubu, gdzie odbywały się wieczorki taneczne z sambą. Choć byłam dopiero początkująca, Marcelo okazał się świetnym nauczycielem. Miał doskonałe poczucie rytmu, charyzmę i sprawił, że od razu złapałam kroki.
Dominika miała jeszcze jedno marzenie. - Chciałam spróbować lekcji surfingu. Sprawdziłam ofertę najbliższych szkółek i niestety okazało się, że są one dość drogie. Nie mogłam znaleźć nic poniżej 400 zł za godzinę. Postanowiłam więc, że poszukam surfera na Tinderze. Trochę to zajęło, ale ostatecznie udało się! Co więcej, on sam zaproponował mi lekcję surfowania jako sposób na spędzenie pierwszej randki. Rodowity Brazylijczyk z Rio de Janeiro był w tym naprawdę dobry, a przy okazji cierpliwy i sympatyczny. Podsumowując, zaoszczędzone pieniądze i miło spędzony czas - mówi z uśmiechem Dominika.
Remedium na bolesne rozstanie
Po kolejnym zakończonym związku Kasia postanowiła zmienić perspektywę i zacząć szukać miłości poza granicami swojego kraju.
- Mój czteroletni związek zakończył się w momencie, gdy na jaw wyszła zdrada partnera. W przypływie emocji kupiłam bilet do Grecji. Wyjechałam na dwa tygodnie. Pierwsze dwa dni spędziłam w hotelu i na spacerach. Wyspa Korfu zachwyciła mnie swoim krajobrazem i wzgórzami pełnymi zieleni. Bardzo polubiłam też lokalną kuchnię - wyznaje.
Podróżowanie w pojedynkę szybko jej się jednak znudziło. - Zainstalowałam aplikację randkową. Na początku tylko tak na próbę, z ciekawości. Przeglądałam profile i zachwycałam się urodą tutejszych panów. Nikos, Dimitris, Jorgos... Naprawdę było w kim wybierać - zauważa.
Okazało się, że egzotyczna dla Greków uroda Kasi przyciąga jak magnes greckich amantów. Na drugi dzień miała już około 30 "matchy" (dopasowań) i 20 wiadomości.
- Pytali mnie, co tu robię i na jak długo przyjechałam. Wielu oferowało, że pomogą mi odkryć wyspę i pokażą nieznane dotąd miejsca - opowiada.
Na pierwszą randkę umówiła się z Nikosem, który przyjechał po nią na skuterze. Uroczy, szarmancki mężczyzna oczarował ją swoim uśmiechem i rozmową.
- Zwiedziliśmy wyspę wzdłuż i wszerz. Mój "przewodnik" zadbał o wszystko. Wziął dla mnie kask, spakował przekąski na drogę, opracował plan wycieczki.
Czuła się jak bohaterka romantycznej opowieści. - Jechaliśmy przez dzielnicę Campiello, pełną wąskich, urokliwych uliczek i budynków z zielonymi okiennicami. Później poszliśmy do baru, z którego roztaczał się przepiękny widok na wyspę i Morze Jońskie.
Czy za taką przyjemność musiała się czymś "odwdzięczyć"? Wiele osób może stwierdzić, że Nikos na pewno nie robiłby tego bezinteresownie. - Przyznam, że nasze spotkanie zakończyło się namiętnym pocałunkiem. Bardzo mi się podobał, więc byłam na to gotowa, ale nie miałabym też problemu, by powiedzieć "nie". Cieszyliśmy się chwilą - mówi Kasia.
Podkreśla, że to od kobiety zależy, gdzie postawi granicę i wcale nie musi się w takiej sytuacji "odwdzięczać", np. zostając u mężczyzny na noc. - Oczywiście, niektórzy będą nalegać, by wywiązało się z tego coś więcej, ale nie czujmy się źle, odmawiając - zaznacza.
- Możemy iść na całość, jeśli mamy na to ochotę, ale możemy zakończyć spotkanie miłą kolacją. Z moich obserwacji wynika, że dla wielu mężczyzn samo spędzenie dnia z turystką, która się im podoba i wzbudza ciekawość, jest przyjemnym doświadczeniem. Często czują się też dumni w roli gospodarza i szczęśliwi, że mogą pokazać swoje miasto dziewczynie z innego zakątka - podsumowuje.
Ryzyko wkalkulowane w koszty
Randkując za granicą, zawsze należy pamiętać o swoim bezpieczeństwie. - Słuchajmy swojej intuicji. Gdy zapali się nam czerwona lampka, to prawdopodobnie faktycznie coś będzie nie tak. W każdej chwili możemy się wycofać! - zaznacza Kasia.
Przypomina, że należy również liczyć się z tym, że nie każda randka będzie udana, a część z nich nawet nie dojdzie do skutku. - Odwołane randki albo takie, z których jak najszybciej chce się uciec to część gry. Sama mam za sobą kilka takich spotkań, o których chciałabym zapomnieć. Jak to mówią, ryzyko wkalkulowane jest w koszty - dodaje z uśmiechem.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski