Ludzie"Tracę resztki godności". Jeździ autobusem w godzinach szczytu

"Tracę resztki godności". Jeździ autobusem w godzinach szczytu

Jacek Mosakowski od lat śledzi sytuację w krakowskim MPK. Na podstawie rozmów z mieszkańcami udało mu się zebrać najbardziej irytujące i dokuczliwe zachowanie pasażerów. Na szczycie listy jest nieprzyjemny zapach. - Potrafi się roznosić na cały wagon i rzeczywiście jest to problem - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Przejazd autobusem często jest przykrym doświadczeniem
Przejazd autobusem często jest przykrym doświadczeniem
Źródło zdjęć: © Getty Images,
Agnieszka Woźniak

Uciążliwi pasażerowie potrafią zepsuć nawet najprzyjemniejszą podróż. Latem, gdy temperatury rosną, problem braku higieny w tramwajach i autobusach staje się szczególnie dotkliwy. W zamkniętych, często zatłoczonych pojazdach, nieprzyjemne zapachy mogą skutecznie uprzykrzyć innym podróż.

Poczuj bliskość jak w MPK

Elżbieta codziennie przemieszcza się do pracy autobusem. Pracę zaczyna o godz. 8, więc żeby do niej dojechać, musi wyjść o godz. 7:15. To czas, gdy pojazdy są przepełnione. - Czasem czuję się, jakbym traciła resztki godności. Jadę w takim ścisku przez ponad 30 minut. Gdy są korki, autobus co chwila się zatrzymuje, a następnie rusza, by za pięć minut znów się zatrzymać. W tym samym czasie ja i kilkudziesięciu pasażerów walczymy o utrzymanie równowagi. Co chwilę ktoś na mnie wpada.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ostatnio jeden z panów, zamiast trzymać się uchwytów, postanowił bezwładnie balansować. - Za każdym razem, gdy kierowca hamował, pasażer spadał na mnie. Czułam się wyjątkowo niekomfortowo, a nie mogłam się od niego odsunąć, bo nigdzie nie było miejsca. Gdy zwróciłam mu uwagę, stwierdził, że jak mi coś nie pasuje, to mogę przesiąść się do samochodu. Nonsens. Czy naprawdę, wybierając komunikację miejską, muszę liczyć się z tym, że ktoś będzie odbijał się swoim brzuchem o moje plecy? - pyta retorycznie pasażerka.

Z kolei Izę najbardziej irytują osoby, które zajmują więcej niż jedno miejsce w pojeździe. Takie zachowanie jest dość powszechne m.in. w komunikacji miejskiej. Ma nawet specjalną nazwę - manspreading. Zjawisko to polega na zajmowaniu jak największej przestrzeni publicznej. Dotyczy to głównie mężczyzn, którzy swoimi rozłożonymi nogami naruszają prywatną przestrzeń innych.

- Lubią tak rozłożyć nogi, że zajmują prawie dwa siedzenia. Muszę prosić się, aby nieco się przesunęli, gdy chcę usiąść obok. Problem w tym, że po chwili znowu wracają do swojej pozycji, a ja czuję ich udo wbijające się w moje kolano. To jak walka z wiatrakami - przyznaje Iza.

Na podobny problem za pomocą serwisu #DziejeSię poskarżyła się też Kamila. Przez zachowanie jednego z pasażerów, nie potrzebowała już porannej kawy, bo skutecznie podniósł jej ciśnienie.

Mężczyzna, w wieku około 20 lat, usiadł naprzeciwko niej "całą swoją objętością, na półtora siedzenia, w szpagacie, tak, żeby wszyscy podziwiali jego krocze" - relacjonuje.

- Może on jest chory, może fizjonomia mu nie pozwala inaczej usiąść, ale niech chociaż minimalizuje szkody, np. usiądzie od okna, odrobinę złoży nogi, cokolwiek - żali się.

Kamila nie miała odwagi zwrócić uwagi mężczyźnie. Podobnie jak pozostali pasażerowie. - I tak od centrum aż do ul. Popularnej, pół miejsca przy oknie czekało puste przez terror wprowadzony przez pana - podsumowała.

Manspreading to zagarnianie dla siebie jak największej przestrzeni publicznej
Manspreading to zagarnianie dla siebie jak największej przestrzeni publicznej© Zdjęcie użytkownika dziejesie.wp.pl

Niebezpieczne sytuacje w MPK

Niektórzy wykorzystują tłok panujący w autobusie do niecnych celów. - Wracałam z córkami z basenu. Usiadłam z przodu na wolnym siedzeniu, a moje dwie córki i ich koleżanka poszły na tył. W pewnym momencie podeszła do mnie młodsza, 10-letnia córka i poinformowała, że "tam jest jakiś dziwny pan" - opisuje jedna z mam.

Od razu poszła w ich stronę. - Zobaczyłam, że jakiś około 40-letni mężczyzna stoi niebezpiecznie blisko mojej 12-letniej córki. Choć wcale nie brakowało miejsca, on - zamiast stanąć w wolnej przestrzeni, postanowił ustawić się tuż za nastolatką, trzymając się uchwytów tak, że blokował jej przejście. Niemal dotykał jej ciała. Widziałam przerażoną minę mojej córki i od razu zainterweniowałam. Nie wiem, co by się stało, gdyby podróżowała sama. W domu porozmawiałam z nią na ten temat i powiedziałam, jak ma reagować w takiej sytuacji.

Można odejść od zmysłów

Kolejnym problemem są uciążliwe zapachy. Wraz z rosnącymi temperaturami, stają się one coraz mocniejsze. "Czy niemycie się rano to jakiś sposób na zaznaczenie swojego terenu w autobusie?" - pyta jeden z internautów. "Brak prysznica i już cała przestrzeń twoja. Nikt się nie zbliży" - odpowiada mu inny.

Natalia, która codziennie korzysta z komunikacji miejskiej, przyznaje, że często nie najlepiej tam pachnie. - Rozumiem, że czasem przy wysokich temperaturach człowiek może się spocić, ale czasem wystarczyłoby użyć dezodorantu. Mam zaledwie 160 cm wzrostu. Niejednokrotnie zdarza się, że gdy patrzę w górę, widzę nad sobą mokrą pachę mężczyzny, który trzyma się górnego uchwytu.

Jak twierdzi, problem dotyczy osób w każdym wieku. - Często młodzi, którzy wracają z torbą z siłowni, wychodzą z założenia, że prysznic wolą wziąć w domu. Mają mokre włosy i przepoconą koszulkę. W takim stanie powinni wracać piechotą lub na rowerze. Totalnie tego nie rozumiem, bo przecież w każdej siłowni jest prysznic - wyznaje.

Irytują ją również pasażerowie, którzy w tramwaju lub autobusie zajadają się posiłkami, wydzielającymi mocne zapachy. - Jeden z mężczyzn, siedzących obok mnie, w pewnym momencie wyciągnął kebaba. Oprócz intensywnego zapachu musiałam znosić jego głośne mlaskanie. Nie wspomnę już o tym, że w pewnym momencie wylał na mnie sos. Autobus to nie stołówka, naprawdę nie można przeczekać tych kilku przystanków? - zastanawia się.

Utrapienia pasażerów

Jacek Mosakowski, administrator profilu na Facebooku "Platforma Komunikacyjna Krakowa" oraz "Krakowskiego Bloga o Komunikacji – Krabok", od lat śledzi sytuację w krakowskim MPK. Na podstawie rozmów z mieszkańcami udało mu się zebrać najbardziej irytujące i dokuczliwe zachowanie pasażerów. Na szczycie listy jest nieprzyjemny zapach. Podkreśla jednak, że najczęściej pochodzi on od osób bezdomnych.

- Potrafi się roznosić na cały wagon i rzeczywiście jest to problem. W przypadku osób bezdomnych to jednak trudna do rozwiązania sytuacja. Tymczasem dyskomfort pasażerów rośnie, szczególnie teraz, gdy robi się coraz cieplej i te zapachy są coraz bardziej odczuwalne - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Kolejnym problemem są pasażerowie, którzy zastawiają przejścia. - Stoją w drzwiach, uniemożliwiając innym wejście lub wyjście z pojazdu. Oczywiście nie mówimy o sytuacji, kiedy w autobusie lub tramwaju jest duży tłok. Niestety zdarza się to jednak nawet wtedy, kiedy jest mało osób.

Irytujące dla innych jest też głośne słuchanie muzyki. - Zainwestowanie w słuchawki to naprawdę nie jest spory wydatek, a niestety wciąż wiele osób słucha muzyki na pełny regulator. Zdarzają się pasażerowie, którzy krzyczą do telefonu, przez co inni odczuwają spory dyskomfort - stwierdza.

Mieszkańcy zwracają też uwagę na plecaki. - Niektórzy mają je cały czas na plecach i często nawet nie są świadomi, że potrącają nimi innych pasażerów. W części miast zorganizowano nawet akcje zachęcające do ściągania plecaków na czas podróży - komentuje Jacek Mosakowski.

Wskazuje jeszcze jeden typ irytujących pasażerów. Są nimi ci, którzy w tramwaju lub autobusie czują się aż nadto komfortowo. - Trzymają nogi na siedzeniach naprzeciwko, zapominając, że ktoś potem będzie z tych siedzeń korzystać. W efekcie inni mają ślady na ubraniach po ich brudnych butach - komentuje.

Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

© Materiały WP
Źródło artykułu:WP Kobieta
mpkautobuspasażerowie

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (613)