W Krakowie to już plaga. Kontrolerka biletów boi się o własne życie
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Krakowscy kontrolerzy biletów od dłuższego czasu padają ofiarą internetowej nagonki prowadzonej przez pasażerów. Publikowane w mediach społecznościowych posty nakręcają spiralę nienawiści, czego skutkiem są coraz częstsze ataki na rewizorów. - Codziennie zastanawiam się, czy uda mi się wrócić bezpiecznie do domu, przytulić dzieci i męża - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Anna, kontrolerka z Krakowa.
Oto #TopWP. Przypominamy najlepsze materiały ostatnich miesięcy.
W Krakowie dochodzi do zmasowanych ataków na kontrolerów biletów. 2 lutego ofiarą pasażerów padła kobieta. Kontrolerka została pobita i wypchnięta z pojazdu tuż po tym, jak poprosiła o okazanie dokumentu tożsamości. Pasażer zareagował niewytłumaczalną agresją, po czym zbiegł z miejsca zdarzenia. O zdarzeniu poinformowała firma Rewizor, która na zlecenie miasta kontroluje bilety w autobusach Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego.
- Zaczął szarpać kontrolerkę, a następnie bić ją po twarzy. Kiedy autobus zatrzymał się na przystanku Nowy Kleparz, napastnik wypchnął kobietę z pojazdu i ta uderzyła głową o chodnik. Na miejsce zostało wezwane pogotowie, a kobieta trafiła do szpitala, jest na badaniach - relacjonował Piotr Wieczorek, rzecznik prasowy spółki Rewizor.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To już piąte tak poważne zdarzenie w ciągu ostatnich tygodni. Kilka dni wcześniej w autobusie linii 129 doszło do pobicia kontrolera. Mężczyzna doznał poważnego urazu głowy. Wcześniej ofiarą agresywnych pasażerów padła inna rewizorka. Gapowicz wyrwał urządzenie do kontroli biletów i rzucił w kobietę, przez co ta miała zszywany łuk brwiowy. Ataki niepokoją pracowników firmy rewizyjnej. - Wchodzimy do pojazdu z obawą o własne życie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Anna (tożsamość bohaterki została ukryta na jej prośbę), kontrolerka biletów z Krakowa.
"Udało mi się przetrwać kolejny kurs"
Anna zaczyna pracę o szóstej rano. Pobiera sprzęt do kontroli biletów, podpisuje kartę obecności i wyrusza w wyznaczony rejon ze swoją grupą kontrolerską. Denerwuje się przed wejściem do tramwaju. Nie wie, z czym będzie musiała się zmierzyć w trakcie zmiany. Bierze głęboki wdech, po czym zmierza w stronę okienka motorniczego. Czuje na sobie wzrok pasażerów. Kątem oka widzi, jak nerwowo wiercą się w fotelach, odświeżając aplikację mobilną do sprzedaży biletów. Puka trzykrotnie w drzwi oddzielające motorniczego od podróżujących. Daje mu znać, że właśnie rozpoczyna z partnerem kontrolę pasażerów.
Emocje sięgają zenitu. Anna skanuje kolejne bilety. Po niedawnych atakach na kontrolerów ma z tyłu głowy myśl, że jej również może stać się coś złego. Trafia na obcokrajowca z nieskasowanym kwitem. Tłumaczy spokojnie, że musi wystawić mu wezwanie do zapłaty - takie są procedury. Spotyka się z oporem ze strony pasażera. - Sama wola kupienia biletu nie wystarczy? - wytyka jej mężczyzna. Anna kręci przecząco głową. Zza pleców słyszy kolejne głosy sprzeciwu. - I po co się go czepiasz? Znajdź sobie prawdziwą pracę, a nie niewinnego człowieka męczysz - wykrzykuje mężczyzna stojący obok kontrolerki.
Czynności związane z kontrolą biletów mogły zakończyć się po przejeździe dwóch przystanków. Anna i jej partner przejechali kilkanaście kolejnych, próbując wyegzekwować od gapowicza dane potrzebne do wypisania dokumentacji, przekrzykując się z innymi pasażerami. Kobieta nie daje po sobie poznać, że zżerają ją nerwy. - W tej pracy trzeba być asertywnym i stanowczym. W innym przypadku ludzie zaczną wykorzystywać twoje słabości - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską.
Ulgę odczuwa dopiero po wyjściu z tramwaju. - Udało mi się przetrwać kolejny kurs - komentuje.
Ciężki kawałek chleba
Praca kontrolerki biletów, choć jest sporym wyzwaniem, odpowiada Annie. - Ryzyko jest wpisane w ten zawód. Do tej pory nie wydarzyło się jednak nic, co zmusiłoby mnie do rezygnacji z tej posady. Zresztą nie mogę tego zrobić tak po prostu. Mam rodzinę, którą muszę utrzymać - wyznaje.
Anna jest kontrolerką od kilku lat. Nigdy dotąd nie spotkała się z tak ogromną nienawiścią ze strony pasażerów, jak w ciągu tych kilku tygodni. - To najtrudniejszy czas dla rewizorów w Krakowie od dawna. Narażamy się na agresywne reakcje gapowiczów, przeprowadzając rutynowe rewizje. Do tego są oni nierzadko pod wpływem środków odurzających, co zwiększa zagrożenie pobiciem czy wypchnięciem z pojazdu. Praca kontrolera to ciężki kawałek chleba - wskazuje.
Bywają też dni satysfakcjonujące, pełne radości, śmiechu. Annie trafiają się wtedy mili i kulturalni pasażerowie. Czas upływa na przyjemnych kontrolach. - Takie chwile utwierdzają mnie w przekonaniu, że wykonuję potrzebny zawód. Mimo tego trudno pozbyć się czarnych myśli, że niebawem trafi mi się bardziej pechowy przejazd - komentuje.
W dobie inflacji i wysokich cen biletów gapowiczów w transporcie miejskim jest znacznie więcej. Rewizorka szybko rozpoznaje ich w tłumie innych pasażerów. Wbrew pozorom dokładnie widzi, co dzieje się w pojeździe.
- Starają się nas przechytrzyć na wiele sposobów. Uciekają z początku wagonu na sam koniec, udając, że nas nie zauważyli. Stoją przy drzwiach przez cały kurs i gdy tylko rozpoczyna się kontrola, chcą jak najszybciej wysiąść z tramwaju. Tłumaczą się źle działającą aplikacją lub kupują bilet z niepoprawnie wpisanym numerem bocznym. Wciąż spotykamy się z niezrozumieniem, choć nie odpowiadamy za zasady funkcjonowania komunikacji publicznej. My je tylko egzekwujemy - stwierdza Anna.
Internauci polują na kontrolerów biletów
Anna wskazuje, że nagonka na krakowskich kontrolerów biletów ma swoje źródło w mediach społecznościowych. Internauci zrzeszają się w facebookowych grupach, propagując tam nienawiść, zachęcając do fotografowania rewizorów podczas ich pracy i umieszczania ich zdjęć w sieci. W komentarzach nie brakuje wulgarnych uwag oraz nawoływania do stosowania przemocy wobec pracowników firmy Rewizor.
"Czemu niektórzy mają tutaj problem z pokazywaniem twarzy kanarów? Ci dranie powinni być rozpoznawani wszędzie. Nawet jak idą do spożywczaka", "Zawsze i wszędzie kanar j****y będzie", "Bycie kanarem to wstyd", "Trzeba ich tępić" - czytamy w postach publikowanych na Facebooku. Strony te cieszą się sporą popularnością. Tylko w jednej z nich zapisanych jest ponad 34 tys. użytkowników.
Pozornie nieszkodliwe internetowe wpisy zaczęły przeradzać się w realne czyny. Pasażerowie coraz częściej atakują kontrolerów w czasie pracy, narażając ich zdrowie, a nawet życie.
- Są przekonani, że mają prawo nas tak traktować. A my wykonujemy tylko swoją pracę. Staramy się to robić rzetelnie - tak jak wymaga od nas tego pracodawca. Nie ma mowy o tym, aby pasażer jechał komunikacją bez ważnego biletu. W odpowiedzi na to jesteśmy bici i poniżani. Widzimy, co dzieje się w mediach społecznościowych. Monitorujemy facebookowe grupy, ale nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć, jaką "niespodziankę" przygotują dla nas agresywni pasażerowie - mówi Anna.
- Czy warto za kilka złotych niszczyć sobie życie i odpowiadać za pobicie? Przecież płacimy za przejazdy taksówką, pociągiem czy autokarem. Dlaczego mielibyśmy nie robić tego w komunikacji miejskiej? - dodaje.
Nieprzewidywalne zachowania pasażerów budzą u Anny obawy. - Codziennie zastanawiam się, czy uda mi się wrócić bezpiecznie do domu, przytulić dzieci i męża. Kontrolerzy też mają rodziny i chcą godnie żyć - stwierdza ze smutkiem.
Walka o bezpieczeństwo
Pytam Anny, w jaki sposób może się bronić przed atakami pasażerów. Wzrusza ramionami. Mówi, że jest wobec tej agresji bezradna. - Pozostaje mi ująć delikwenta, bez naruszania jego przestrzeni osobistej. Za to on może napluć mi w twarz, popchnąć lub wyrzucić z pojazdu - wyznaje.
Groźba wezwaniem policji niewiele daje. Do czasu przyjazdu funkcjonariuszy pasażer jest zatrzymywany przez kontrolerów. O ile pozwalają im na to siły. - Ludzie wstawiają się za gapowiczami. Krzyczą na nas, rzucają obelgami. Codziennie wysłuchujemy wiele nieprzyzwoitych epitetów pod swoim adresem. Z drugiej strony nikt nie patrzy na to, że pasażer złamał regulamin i jechał na gapę - wskazuje Anna.
Najtrudniej jest podczas nocnych zmian. W czasie jednej z nich Anna poprosiła dyspozytora MPK o zgodę na zatrzymanie pojazdu. - To wyjątkowa procedura uruchamiana, gdy pasażerowie szczególnie utrudniają naszą pracę. Wtedy dwóch agresywnych mężczyzn goniło nas po tramwaju, próbując użyć siły, żeby wymusić wycofanie wezwania do zapłaty - wspomina.
Jak wskazuje Anna, kontrolerzy mogą w codziennej pracy liczyć na pomoc współpracowników. Zawsze, gdy opuszczają rewidowany pojazd, dzwonią do siebie i informują o ewentualnych trudnościach.
- Wspieramy się, ale nie zawsze możemy szybko zareagować. Jeśli dzieje się coś na Nowym Kleparzu, a druga grupa jest w Bieżanowie, to szanse, że zdążymy dojechać na miejsce, są niewielkie. Dodajmy też, że grupy są dwuosobowe. Większe zespoły to rzadkość. Wyobraźmy sobie parę kontrolerów, którzy muszą poradzić sobie z pojazdem wypełnionym po brzegi negatywnie nastawionymi do nich pasażerami. Obronienie się przed nimi jest nie lada wyzwaniem - mówi.
Krakowscy kontrolerzy walczą o uzyskanie statusu funkcjonariusza publicznego. Mogliby wówczas korzystać ze szczególnej ochrony opierającej się na polskim prawie karnym. W razie popełnienia przez pasażera przestępstwa naruszenia nietykalności cielesnej groziłaby mu karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat trzech zgodnie z art. 222 Kodeksu karnego. - Tak samo jak inni funkcjonariusze wykonujemy kawał niebezpiecznej pracy kosztem zdrowia i życia. Powinniśmy więc być chronieni przez prawo. Może wtedy nie dochodziłoby do podobnych incydentów - podsumowuje Anna.
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl