W Krakowie to już plaga. Kontrolerka biletów boi się o własne życie

Krakowscy kontrolerzy biletów od dłuższego czasu padają ofiarą internetowej nagonki prowadzonej przez pasażerów. Publikowane w mediach społecznościowych posty nakręcają spiralę nienawiści, czego skutkiem są coraz częstsze ataki na rewizorów. - Codziennie zastanawiam się, czy uda mi się wrócić bezpiecznie do domu, przytulić dzieci i męża - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Anna, kontrolerka z Krakowa.

Pasażerowie atakują werbalnie i fizycznie kontrolerów biletów
Pasażerowie atakują werbalnie i fizycznie kontrolerów biletów
Źródło zdjęć: © Facebook, PAP
Sara Przepióra

08.02.2023 | aktual.: 26.04.2023 13:08

Oto #TopWP. Przypominamy najlepsze materiały ostatnich miesięcy.

W Krakowie dochodzi do zmasowanych ataków na kontrolerów biletów. 2 lutego ofiarą pasażerów padła kobieta. Kontrolerka została pobita i wypchnięta z pojazdu tuż po tym, jak poprosiła o okazanie dokumentu tożsamości. Pasażer zareagował niewytłumaczalną agresją, po czym zbiegł z miejsca zdarzenia. O zdarzeniu poinformowała firma Rewizor, która na zlecenie miasta kontroluje bilety w autobusach Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego.

- Zaczął szarpać kontrolerkę, a następnie bić ją po twarzy. Kiedy autobus zatrzymał się na przystanku Nowy Kleparz, napastnik wypchnął kobietę z pojazdu i ta uderzyła głową o chodnik. Na miejsce zostało wezwane pogotowie, a kobieta trafiła do szpitala, jest na badaniach - relacjonował Piotr Wieczorek, rzecznik prasowy spółki Rewizor.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

To już piąte tak poważne zdarzenie w ciągu ostatnich tygodni. Kilka dni wcześniej w autobusie linii 129 doszło do pobicia kontrolera. Mężczyzna doznał poważnego urazu głowy. Wcześniej ofiarą agresywnych pasażerów padła inna rewizorka. Gapowicz wyrwał urządzenie do kontroli biletów i rzucił w kobietę, przez co ta miała zszywany łuk brwiowy. Ataki niepokoją pracowników firmy rewizyjnej. - Wchodzimy do pojazdu z obawą o własne życie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Anna (tożsamość bohaterki została ukryta na jej prośbę), kontrolerka biletów z Krakowa.

"Udało mi się przetrwać kolejny kurs"

Anna zaczyna pracę o szóstej rano. Pobiera sprzęt do kontroli biletów, podpisuje kartę obecności i wyrusza w wyznaczony rejon ze swoją grupą kontrolerską. Denerwuje się przed wejściem do tramwaju. Nie wie, z czym będzie musiała się zmierzyć w trakcie zmiany. Bierze głęboki wdech, po czym zmierza w stronę okienka motorniczego. Czuje na sobie wzrok pasażerów. Kątem oka widzi, jak nerwowo wiercą się w fotelach, odświeżając aplikację mobilną do sprzedaży biletów. Puka trzykrotnie w drzwi oddzielające motorniczego od podróżujących. Daje mu znać, że właśnie rozpoczyna z partnerem kontrolę pasażerów.

Emocje sięgają zenitu. Anna skanuje kolejne bilety. Po niedawnych atakach na kontrolerów ma z tyłu głowy myśl, że jej również może stać się coś złego. Trafia na obcokrajowca z nieskasowanym kwitem. Tłumaczy spokojnie, że musi wystawić mu wezwanie do zapłaty - takie są procedury. Spotyka się z oporem ze strony pasażera. - Sama wola kupienia biletu nie wystarczy? - wytyka jej mężczyzna. Anna kręci przecząco głową. Zza pleców słyszy kolejne głosy sprzeciwu. - I po co się go czepiasz? Znajdź sobie prawdziwą pracę, a nie niewinnego człowieka męczysz - wykrzykuje mężczyzna stojący obok kontrolerki.

Czynności związane z kontrolą biletów mogły zakończyć się po przejeździe dwóch przystanków. Anna i jej partner przejechali kilkanaście kolejnych, próbując wyegzekwować od gapowicza dane potrzebne do wypisania dokumentacji, przekrzykując się z innymi pasażerami. Kobieta nie daje po sobie poznać, że zżerają ją nerwy. - W tej pracy trzeba być asertywnym i stanowczym. W innym przypadku ludzie zaczną wykorzystywać twoje słabości - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską.

Ulgę odczuwa dopiero po wyjściu z tramwaju. - Udało mi się przetrwać kolejny kurs - komentuje.

Ciężki kawałek chleba

Praca kontrolerki biletów, choć jest sporym wyzwaniem, odpowiada Annie. - Ryzyko jest wpisane w ten zawód. Do tej pory nie wydarzyło się jednak nic, co zmusiłoby mnie do rezygnacji z tej posady. Zresztą nie mogę tego zrobić tak po prostu. Mam rodzinę, którą muszę utrzymać - wyznaje.

Anna jest kontrolerką od kilku lat. Nigdy dotąd nie spotkała się z tak ogromną nienawiścią ze strony pasażerów, jak w ciągu tych kilku tygodni. - To najtrudniejszy czas dla rewizorów w Krakowie od dawna. Narażamy się na agresywne reakcje gapowiczów, przeprowadzając rutynowe rewizje. Do tego są oni nierzadko pod wpływem środków odurzających, co zwiększa zagrożenie pobiciem czy wypchnięciem z pojazdu. Praca kontrolera to ciężki kawałek chleba - wskazuje.

Bywają też dni satysfakcjonujące, pełne radości, śmiechu. Annie trafiają się wtedy mili i kulturalni pasażerowie. Czas upływa na przyjemnych kontrolach. - Takie chwile utwierdzają mnie w przekonaniu, że wykonuję potrzebny zawód. Mimo tego trudno pozbyć się czarnych myśli, że niebawem trafi mi się bardziej pechowy przejazd - komentuje.

W dobie inflacji i wysokich cen biletów gapowiczów w transporcie miejskim jest znacznie więcej. Rewizorka szybko rozpoznaje ich w tłumie innych pasażerów. Wbrew pozorom dokładnie widzi, co dzieje się w pojeździe.

- Starają się nas przechytrzyć na wiele sposobów. Uciekają z początku wagonu na sam koniec, udając, że nas nie zauważyli. Stoją przy drzwiach przez cały kurs i gdy tylko rozpoczyna się kontrola, chcą jak najszybciej wysiąść z tramwaju. Tłumaczą się źle działającą aplikacją lub kupują bilet z niepoprawnie wpisanym numerem bocznym. Wciąż spotykamy się z niezrozumieniem, choć nie odpowiadamy za zasady funkcjonowania komunikacji publicznej. My je tylko egzekwujemy - stwierdza Anna.

Internauci polują na kontrolerów biletów

Anna wskazuje, że nagonka na krakowskich kontrolerów biletów ma swoje źródło w mediach społecznościowych. Internauci zrzeszają się w facebookowych grupach, propagując tam nienawiść, zachęcając do fotografowania rewizorów podczas ich pracy i umieszczania ich zdjęć w sieci. W komentarzach nie brakuje wulgarnych uwag oraz nawoływania do stosowania przemocy wobec pracowników firmy Rewizor.

"Czemu niektórzy mają tutaj problem z pokazywaniem twarzy kanarów? Ci dranie powinni być rozpoznawani wszędzie. Nawet jak idą do spożywczaka", "Zawsze i wszędzie kanar j****y będzie", "Bycie kanarem to wstyd", "Trzeba ich tępić" - czytamy w postach publikowanych na Facebooku. Strony te cieszą się sporą popularnością. Tylko w jednej z nich zapisanych jest ponad 34 tys. użytkowników.

Pozornie nieszkodliwe internetowe wpisy zaczęły przeradzać się w realne czyny. Pasażerowie coraz częściej atakują kontrolerów w czasie pracy, narażając ich zdrowie, a nawet życie.

- Są przekonani, że mają prawo nas tak traktować. A my wykonujemy tylko swoją pracę. Staramy się to robić rzetelnie - tak jak wymaga od nas tego pracodawca. Nie ma mowy o tym, aby pasażer jechał komunikacją bez ważnego biletu. W odpowiedzi na to jesteśmy bici i poniżani. Widzimy, co dzieje się w mediach społecznościowych. Monitorujemy facebookowe grupy, ale nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć, jaką "niespodziankę" przygotują dla nas agresywni pasażerowie - mówi Anna.
- Czy warto za kilka złotych niszczyć sobie życie i odpowiadać za pobicie? Przecież płacimy za przejazdy taksówką, pociągiem czy autokarem. Dlaczego mielibyśmy nie robić tego w komunikacji miejskiej? - dodaje.

Nieprzewidywalne zachowania pasażerów budzą u Anny obawy. - Codziennie zastanawiam się, czy uda mi się wrócić bezpiecznie do domu, przytulić dzieci i męża. Kontrolerzy też mają rodziny i chcą godnie żyć - stwierdza ze smutkiem.

Walka o bezpieczeństwo

Pytam Anny, w jaki sposób może się bronić przed atakami pasażerów. Wzrusza ramionami. Mówi, że jest wobec tej agresji bezradna. - Pozostaje mi ująć delikwenta, bez naruszania jego przestrzeni osobistej. Za to on może napluć mi w twarz, popchnąć lub wyrzucić z pojazdu - wyznaje.

Groźba wezwaniem policji niewiele daje. Do czasu przyjazdu funkcjonariuszy pasażer jest zatrzymywany przez kontrolerów. O ile pozwalają im na to siły. - Ludzie wstawiają się za gapowiczami. Krzyczą na nas, rzucają obelgami. Codziennie wysłuchujemy wiele nieprzyzwoitych epitetów pod swoim adresem. Z drugiej strony nikt nie patrzy na to, że pasażer złamał regulamin i jechał na gapę - wskazuje Anna.

Najtrudniej jest podczas nocnych zmian. W czasie jednej z nich Anna poprosiła dyspozytora MPK o zgodę na zatrzymanie pojazdu. - To wyjątkowa procedura uruchamiana, gdy pasażerowie szczególnie utrudniają naszą pracę. Wtedy dwóch agresywnych mężczyzn goniło nas po tramwaju, próbując użyć siły, żeby wymusić wycofanie wezwania do zapłaty - wspomina.

Jak wskazuje Anna, kontrolerzy mogą w codziennej pracy liczyć na pomoc współpracowników. Zawsze, gdy opuszczają rewidowany pojazd, dzwonią do siebie i informują o ewentualnych trudnościach.

- Wspieramy się, ale nie zawsze możemy szybko zareagować. Jeśli dzieje się coś na Nowym Kleparzu, a druga grupa jest w Bieżanowie, to szanse, że zdążymy dojechać na miejsce, są niewielkie. Dodajmy też, że grupy są dwuosobowe. Większe zespoły to rzadkość. Wyobraźmy sobie parę kontrolerów, którzy muszą poradzić sobie z pojazdem wypełnionym po brzegi negatywnie nastawionymi do nich pasażerami. Obronienie się przed nimi jest nie lada wyzwaniem - mówi.

Krakowscy kontrolerzy walczą o uzyskanie statusu funkcjonariusza publicznego. Mogliby wówczas korzystać ze szczególnej ochrony opierającej się na polskim prawie karnym. W razie popełnienia przez pasażera przestępstwa naruszenia nietykalności cielesnej groziłaby mu karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat trzech zgodnie z art. 222 Kodeksu karnego. - Tak samo jak inni funkcjonariusze wykonujemy kawał niebezpiecznej pracy kosztem zdrowia i życia. Powinniśmy więc być chronieni przez prawo. Może wtedy nie dochodziłoby do podobnych incydentów - podsumowuje Anna.

Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
kontrolerzy biletówkrakówkomunikacja miejska
Zobacz także
Komentarze (1968)