Tragiczny finał regulacji i henny brwi
Poszła do kosmetyczki na regulację i hennę brwi. Omal nie straciła wzroku. 25-letnia mieszkanka Liverpoolu wybrała się na zabieg do salonu kosmetycznego, z którego korzystała już wcześniej. Na miejscu kosmetyczka najpierw wyregulowała brwi, a dopiero potem nałożyła hennę (nie wykonując wcześniej testu uczuleniowego).
19.12.2012 | aktual.: 19.12.2012 16:07
Poszła do kosmetyczki na regulację i hennę brwi. Omal nie straciła wzroku. 25-letnia mieszkanka Liverpoolu wybrała się na zabieg do salonu kosmetycznego, z którego korzystała już wcześniej. Na miejscu kosmetyczka najpierw wyregulowała brwi, a dopiero potem nałożyła hennę (nie wykonując wcześniej testu uczuleniowego). Do otwartych po uprzednim wyrwaniu włosków porów dostały się chemikalia, które wywołały reakcję alergiczną.
Po zabiegu Natasha Henshaw odczuwała ból i swędzenie, stwierdziła jednak, że te objawy miną i wróciła do domu. Następnego dnia rano z przerażeniem odkryła, że wypadły jej brwi.
W przychodni powiedziano jej, że nastąpiła reakcja alergiczna i podano antyhistaminy. Jednak dwa dni później stan kobiety się pogorszył. Łuki brwiowe bolały i ledwie mogła otworzyć oczy. Umówiła się do lekarza, który stwierdził, że tkanka nad oczami została spalona i że henna nigdy nie powinna być nakładana na otwarte pory. Specjalista dodał, iż Henshaw miała szczęście, że nie straciła wzroku. Mogłoby to nastąpić, gdyby substancja barwiąca została pozostawiona na brwiach nieco dłużej.
Przepisał jej antybiotyki, które poszkodowana zażywa od dwóch tygodni. Mieszkanka Liverpoolu wyznaje, że przez to, co się stało, całkowicie straciła pewność siebie. Pozbawiona brwi, nie ma ochoty wychodzić z domu. Co gorsza, lekarze raczej nie dają szans na to, że włoski odrosną.
- Poszłam do kosmetyczki, by się upiększyć, a wyszłam, wyglądając jak potwór – powiedziała w wywiadzie dla „The Daily Mail”.
Dean Foster, właściciel salonu kosmetycznego Boudoir, w którym wykonano zabieg, tłumaczy, że to klientka poprosiła o to, by najpierw wyregulować jej brwi, a dopiero potem nałożyć hennę. Natasha Henshaw temu stanowczo zaprzecza. Dla niej jasne jest, że to kosmetyczka popełniła błąd, odwracając kolejność czynności, które powinna wykonać.
Pracownicę gabinetu oskarża też o inne zaniedbanie. Twierdzi, że o zmycie henny musiała poprosić jedną z fryzjerek, gdyż kosmetyczka przestała się nią interesować i pozostawiła substancję barwiącą na jej brwiach zbyt długo.
Zdaniem Fostera, wszystko wskazuje na to, że nie zawinił jedynie sam zabieg, lecz infekcja, która wdała się po jego przeprowadzeniu.
Dlaczego kosmetyczka przed zaaplikowaniem henny nie wykonała testu alergicznego? Kobieta usprawiedliwia się tym, że klientka wcześniej wielokrotnie korzystała z usług salonu Boudoir i nigdy nie zdarzyły się powikłania.
Osoba, która przeprowadzała feralny zabieg, więcej nie pojawiła się w pracy.
(ios/sr)