Blisko ludziTrenerzy uwodzenia mają swoje pięć minut. Polacy jak gąbki chłoną ich rady

Trenerzy uwodzenia mają swoje pięć minut. Polacy jak gąbki chłoną ich rady

- Jeśli interesujesz się lotnictwem, to zamiast mówić o procedurach lotniczych, zacznij przytaczać ciekawe historie - uczy Maciej Moroz, zawodowy trener podrywania. Jak się okazuje, przeciętny Polak potrzebuje pomocy, aby skutecznie zainteresować sobą kobietę. I jest w stanie zapłacić nawet pięć tysięcy za kurs uwodzenia.

Trenerzy uwodzenia mają swoje pięć minut. Polacy jak gąbki chłoną ich rady
Źródło zdjęć: © 123RF
Klaudia Stabach

28.11.2018 | aktual.: 28.11.2018 18:46

W ostatnich dniach internautów rozgrzało nagranie Australijczyka o pseudonimie "Bradicus", który przyleciał pół świata, aby dotrzeć do Polski i tutaj, kolokwialnie mówiąc, "przelecieć" kilkanaście kobiet. Mężczyzna uwiecznił telefonem drogę do łóżka z każdą z nich, a następnie zmontował materiały w jeden filmik, aby móc pokazać, jak skutecznie poderwać Słowianki.

Przespanie się z piętnastoma Polkami wymagało poświęcenia czasu i pieniędzy. W końcu wyjście do klubu czy drinki w barach trochę kosztują. Jednak Bradicus "poświęcił się" dla wyższego celu. Mężczyzna jest tzw. pickup artist, czyli coachem zajmującym się nauką podrywu. Australijczyk wyszedł z założenia, że najlepszym sposobem nauczania spragnionych kobiecego ciała samców będzie prezentacja metod podrywu na własnym przykładzie.

Pomimo tego, że matrymonialny eksperyment nie jest pierwszym w portfolio Australijczyka (to samo zrobił w Anglii, Holandii, Czechach czy Finlandii), to w Polsce odbił się szerokim echem.

Przeglądając komentarze spodziewałam się linczu na zawodowym podrywaczu ze strony polskich mężczyzn, których miałby zbulwersować fakt, że "obcy" wszedł na teren ich "zagrody" i zaczął zagarniać polskie "gąski". Takie głosy pojawiły się, ale w znikomym stopniu. Za to dominują obelgi skierowane w stronę Polek, którym internauci zarzucają, że są naiwne i zbyt łatwe. "Polskie kobiety w obecności obcokrajowców dostają małpiego rozumu", "Jak ktoś ma dobry angielski, to polecam we Wrocławiu czy innym dużym mieście pójść do klubu i zacząć po angielsku wciskać kobietom kity o swoich nieziemskich zarobkach za granicą" - czytamy w komentarzach.

Z filmiku Australijczyka można wysnuć wniosek, że najskuteczniejszym sposobem na podryw jest zasypanie kobiety prymitywnymi komplementami, pozwalanie sobie na dotykanie jej włosów i namawianie na całusa lub przytulenie się, pod przykrywką dobrej zabawy i niewinnego żartu.

Wysyp ekspertów

W Polsce również nie brakuje "Bradicusów". W Internecie z łatwością można znaleźć mężczyzn, którzy uważają się za mistrzów podrywu i oferują kursy uwodzenia lub udzielają wideolekcji w Internecie.

Na kanale YouTube znalazłam mnóstwo nagrań autorstwa Kamila, pracującego pod pseudonimem "O’rety", który sam określa się jako "Ekspert relacji damsko-męskich. Propagator naturalnego uwodzenia i specjalista tzw. szybkiego podrywu". Mężczyzna publikuje filmiki, w których udziela porad mężczyznom, jak powinni zachować się w konkretnych sytuacjach z kobietą.

Mężczyzna zwraca uwagę na to, aby celem zaczepienia dziewczyny nie był podryw, lecz rozmowa sama w sobie. "W ten sposób chcę, żeby faceci wyzbyli się presji oraz stresu, który się pojawia" – przekonuje w jednym ze swoich nagrań. "W momencie, gdy mówisz sobie, że chcesz ją zainteresować, wychodzisz z założenia, że sam w sobie nie jesteś interesujący. Przez co na dzień dobry stawiasz się w gorszej pozycji (…) natomiast jeśli założysz, że jesteś atrakcyjny i ciekawy, to wygrywasz" – analizuje.

W kolejnych nagraniach Kamil wyjaśnia samcom, w jaki sposób powinni formułować SMS-y do kobiet lub jak radzić sobie z niezręczną ciszą na randce. – Pierwszy sms musi mieć logiczną spójność z tym, co wydarzyło się wcześniej. (…) Jeśli poznałeś ją na przystanku autobusowym lub gdy czekała na pociąg, to w pierwszym smsie zapytaj się jej, czy zdążyła lub jak się jechało i zażartuj, np. czy ktoś próbował ją poderwać w pociągu – doradza.

Nie ma uniwersalnego sposobu

Poprosiłam kilku kolegów o obejrzenie wideoporad Kamila "O'rety" i skomentowanie wskazówek od trenera.

- Zagadnienia, które porusza, są ciekawe, ale same przykłady i sposoby trochę tandetne. Żaden z nich mnie nie zaskoczył. Poza tym podawanie uniwersalnego sposobu na każdą dziewczynę to kiepski pomysł, bo wszystko zależy od sposobów użycia tych schematów oraz tego, na jaką kobietę trafimy. Ten sam żart jedną rozśmieszy, a drugą zdenerwuje – mówi Bartek, 27-letni specjalista od social media.

- Jeśli chcę zdobyć zainteresowanie dziewczyny, to przede wszystkim kieruję się tym, że na pewno wygrywa autentyczność. Im dłużej trwa rozmowa, tym trudniej jest kreować swój nieprawdziwy wizerunek. Wtedy zamiast przekonać do siebie kobietę, jedynie ją zniechęcimy, bo wyczuje zgrzyt – wyjaśnia Bartek.

26-letni Robert podczas podrywania nie boi się pokazać swoich wad. - Nie chodzi o to, aby być "doskonałą" wersją podrywacza/ki, a o to, aby pokazać drugiej osobie naszą ludzką, naturalną twarz, która nie jest pozbawiona wad, będących częścią naszego charakteru. Coach może nauczyć nas kilku sztuczek, które pomogą nam w zwróceniu na nas uwagi, ale z pewnością nie spowoduje, że ta znajomość będzie długa i szczęśliwa – wyjaśnia dziennikarz.

Z kolei Mateusz przyznaje, że chętnie przetestuje pomysły trenera, bo sam ma trudności w nawiązywaniu bliższej znajomości z kobietami. – Szybko urywają rozmowę albo patrzą na mnie z pogardą i mówią, że są zajęte – przyznaje 28-letni bankier.

Zdaniem Macieja Moroza, trenera podrywu, Polacy mają dwa sposoby na rozpoczęcie rozmowy. I obydwa są złe. – Zagadują w sposób zbyt ogólnikowy, który nie daje możliwości rozwinięcia tematu, np. "cześć, widzę, że tańczysz". Co taka dziewczyna może odpowiedzieć? "No, tańczę". Lub od razu na starcie rzucają wulgarny tekst, który sprawia, że kobieta czuję się potraktowana przedmiotowo - wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta. – Moim zdaniem najlepszą metodą na rozpoczęcie rozmowy jest szczere stwierdzenie: "Spodobałaś mi się, nie mogę odwrócić od Ciebie wzroku. Porozmawiamy?" – dodaje.

Mistrz zabiera ucznia na łowy

Jak się okazuje, nie tylko wideoporady cieszą się dużym zainteresowaniem wśród Polaków. Coraz częściej mężczyźni decydują się pójść na indywidualny kurs podrywu. Przejrzałam kilka ofert i znalazłam jedną wspólną cechę tego typu lekcji: najpierw jest wykład, a później część praktyczna, czyli próba poderwania dziewczyny w klubie lub w parku. – Uczę ich jak poprowadzić ciekawie rozmowę. Jeśli np. interesujesz się lotnictwem, to zamiast mówić o procedurach lotniczych, zacznij przytaczać ciekawe historie. Jeśli słuchasz jazzu to, mów o emocjach, jakie wzbudza ta muzyka, a nie o nutach – mówi Maciej Moroz, trener podrywu.

W trakcie drugiej części kursu Maciej zabiera swoich uczniów w teren i obserwuje, czy potrafią zastosować wiedzę w praktyce. - Z dystansu obserwuję, w jaki sposób zagadują, jak gestykulują itp., a później omawiam to, co widziałem i daję kolejne wskazówki – wyjaśnia. – Mówię, żeby pilnowali wyprostowanej postawy czy bardziej pamiętali o uśmiechu – dopowiada.

Weekendowy kurs indywidualny u Macieja Moroza kosztuje od 2 do 5 tysięcy złotych. Nocleg i wyżywienie jest we własnym zakresie. Trener podrywu opowiada, że zgłaszają się do niego mężczyźni w różnym wieku i o różnym statusie społecznym. – Przychodzą 20-latkowie, ale też i 50-latkowie – opowiada. - Zdarzało się, że przez kilka miesięcy miałem zajęty każdy weekend tymi szkoleniami. Zainteresowanie rośnie – dopowiada.

Drugi raz już się nie spotkają

Na koniec zapytałam Macieja o różnicę w podrywaniu kobiet przez Polaków oraz przez obcokrajowców. – Hiszpan czy Brytyjczyk ma dużo luzu w sobie i podchodzi do tego jak do dobrej zabawy, w której również i ta dziewczyna chce uczestniczyć. Nie próbuje na siłę jej zaimponować ani też nie pokazuje, że liczy się dla niego tylko jej tyłek – wyjaśnia trener.

Maciej komentuje zarzuty internautów, którzy skrytykowali Polki poderwane przez Australijczyka. – Jeśli w danym momencie jesteśmy nastawieni na przelotną znajomość, to stajemy się bardziej otwarci na bliższe relacje z obcokrajowcami, bo mamy świadomość, że prawdopodbieństwo na drugie spotkanie jest znikome. To dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn – wyjaśnia Maciej. – Irytuje mnie takie krytykowanie kobiet przez Polaków, bo jestem przekonany, że gdyby tylko nadarzyła się okazja, to sami nie wygoniliby z łóżka uroczej Włoszki czy Azjatki – twierdzi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (305)