Blisko ludziTrudne rozmowy o seksie

Trudne rozmowy o seksie

Obnażenie duszy jest o wiele trudniejsze niż obnażenie ciała, i dlatego też łatwiej jest nam uprawiać seks niż o nim rozmawiać. Od dziś zaczynamy jednak mówić o sprawach intymnych…

21.07.2014 | aktual.: 22.07.2014 07:50

Obnażenie duszy jest o wiele trudniejsze niż obnażenie ciała, i dlatego też łatwiej jest nam uprawiać seks niż o nim rozmawiać. Szczera rozmowa, czyli taka, w której dzielimy się własnymi pragnieniami i fantazjami erotycznymi jest trudna, nawet jeśli prowadzimy ją z najważniejszym mężczyzną naszego życia. Od dziś zaczynamy jednak mówić o sprawach intymnych…

Wstyd, obawa, że on źle odbierze nasze uwagi, nieumiejętność dobrania odpowiedniego słownictwa, strach przed złamaniem tabu, blokady wewnętrzne i wiele innych przyczyn sprawia, że temat seksu pojawia się w rozmowach partnerów dość rzadko. Choć się kochamy średnio kilka razy w tygodniu, nie potrafimy razem usiąść i porozmawiać o tym, co właściwie robimy i czy ten sposób zbliżenia jest dla nas odpowiedni. Jeśli dążymy jednak do rozwoju i pogłębiania naszej relacji, powinniśmy spróbować przełamać to milczenie. Rozmowy o seksie wymagają jednak delikatności, kultury i taktu. Poniżej kilka rad, jak zacząć i prowadzić tego typu konwersację, nie raniąc ani nie zawstydzając przy tym ani siebie, ani partnera.

Wybieramy odpowiedni moment na rozmowę

Rozmowę o seksie powinniśmy rozpocząć z dala od małżeńskiego łoża. Jeśli nasze uwagi i pragnienia zaczniemy przekazywać partnerowi w chwili zbliżenia fizycznego, może on to uznać za krytykę. Poza tym pouczanie na temat intensywności i rodzaju pieszczot w trakcie seksu sprawi, że cały czar chwili pryśnie… Na rozmowę o seksie najlepiej się umówić – może to brzmi trochę zabawnie, jednak kiedy wiemy, że dziś mówimy o sprawach intymnych, łatwiej zacząć nam tę dyskusję. Zawczasu powinnyśmy przemyśleć, co i w jaki sposób chcemy powiedzieć – spontaniczne uwagi nie zawsze dotykają sedna sprawy.

Seksualne Abecadło: dobieramy odpowiednie słownictwo

Dobór słownictwa, w którym chcemy zakomunikować nasze potrzeby jest niezwykle ważny. Po pierwsze, unikamy ogólnych stwierdzeń typu „to, co robimy, jakoś mnie nie podnieca”. Zamiast tego wypowiadamy się na temat konkretnych pieszczot i sytuacji, np. „wolałabym zrezygnować z miłości w sypialni, bardziej mnie kręci seks na kuchennym stole”, itp. Po drugie, nie używamy słów obraźliwych ani porównań, które mogłyby zranić partnera. Po trzecie, rozmowa zawsze musi mieć wymiar pozytywny, inaczej będzie przypominała wzajemne oskarżanie się lub osąd nad drugą osobą. Formułowanie pozytywnych komunikatów nie jest wcale takie trudne, nawet jeśli chcemy poinformować partnera o czymś, co nie do końca nam się podoba. Zamiast mówić np. „nie lubię dotykania piersi w trakcie seksu” możesz powiedzieć „będzie mi przyjemniej, jeśli taki dotyk poczuję na plecach”. W ten sposób możemy formułować wszystkie uwagi na temat miejsca, sposobu, intensywności i częstotliwości danej pieszczoty.

Ja, ja, ja…

Kiedy mówimy o seksie, staramy się używać częściej słowa „ja” niż „ty” – wyjątkiem jest tylko ta sytuacja, w której pytamy partnera o jego odczucia. Staramy się opowiedzieć o tym, jak odbieramy daną pieszczotę, czyli zamiast „zbyt mocno pieścisz moją łechtaczkę” lepiej powiedzieć „tę pieszczotę odczuwam czasem zbyt intensywnie w tak wrażliwym miejscu jak łechtaczka”. Różnica tych dwóch komunikatów na pozór jest niewielka, w pierwszym przypadku jednak partner może odebrać nasze słowa jako lekki wyrzut lub podważenie jego umiejętności.

„Moja muszelka mówi…”

Sposobem na przełamanie wstydu w rozmowach o seksie może być próba nadania imienia naszym narządom płciowym: Muszelka, Perełka, Pan P. itp. To się może wydać trochę śmieszne i infantylne, a jednak działa. Łatwiej jest nam bowiem powiedzieć, że „muszelka na początku lubi pieszczoty nieco wyżej, a potem dopiero w środku” niż wypowiadać się na ten temat poważnie, z użyciem obowiązujących nazw anatomicznych. Pieszczotliwe słownictwo dodaje przy tym rozmowie lekkości i humoru, a w takich warunkach możemy zakomunikować więcej.

Uczymy się słuchać

To, co my mamy do zakomunikowania, jest tak samo ważne jak to, co chce nam powiedzieć nasz partner. Kiedy skończymy mówić, dajmy czas facetowi na wyrażenie własnych pragnień. Kiedy on mówi, nie przerywamy i słuchamy, dopóki nie skończy. Rozmowa o seksie prowadzona jest nie tylko po to, aby opowiedzieć drugiej połówce o naszych doznaniach płynących ze wspólnego życia intymnego, ale też po to, aby dowiedzieć się czegoś i nauczyć o partnerze.

„Mam ochotę na seks”

Ważną sprawą jest także nauczenie się mówienia o własnych potrzebach. Sławne pytanie: „czy masz dzisiaj ochotę na seks” zamienić więc lepiej na zdanie „mam dzisiaj ochotę na seks”. Pierwsze sformułowanie, choć na pozór niewinne, nierzadko stawia partnera w niewygodnej sytuacji – jeśli nie ma akurat ochoty na zbliżenie, musi nam odmówić. Drugi sposób informowania potrzebach seksualnych nie przenosi zaś na niego odpowiedzialności za decyzję o podjęciu współżycia. W takiej sytuacji o wiele łatwiej jest mu powiedzieć, że jest zmęczony i że akurat dzisiaj ma ochotę wcześniej położyć się spać.

Uczymy się mówić „nie”

Nigdy nie osiągniemy satysfakcji seksualnej, jeśli będziemy się zgadzać na wszystko. Dlatego jeśli jakaś praktyka wydaje się nam nieodpowiednia, nie wahajmy się odmówić. Jednocześnie bądźmy jednak przygotowane na jego odmowę wykonywania niektórych praktyk. Pamiętajmy, że seks może być dobry tylko wtedy, gdy żadna ze stron nie robi niczego wbrew sobie. Zmuszanie lub zbyt silne zachęcanie do czegoś na dłuższą metę powoduje tylko żal lub niechęć u którejś ze stron.

Na podst. Femina.fr Anna Loska/(gabi), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (68)