Trump znów się popisał. Tylko, że to już nawet nie jest kwestia dobrego wychowania
"Upadek obyczajów", "Niegdysiejsza kindersztuba", a z drugiej strony "Zdrowy egoizm", "Bądź swoim najlepszym przyjacielem", "Jak być zołzą". I jak tu pogodzić wałkowane medialnie hasła z dwóch tak różnych parafii?
16.01.2018 | aktual.: 16.01.2018 18:29
Problem człowieka współczesnego z kulturą osobistą polega na mentalności jaja. A i owszem, chcielibyśmy, żeby uchylano nam kapeluszy i ustępowano miejsc, bośmy tacy wrażliwi, jak krokusy delikatni. Ale już delikatność innych to zwykłe przewrażliwienie i fanaberie.
Nauka zasad savoir-vivre'u nie jest wcale szczególnie skomplikowana, a przynajmniej nie bardziej, niż przyswojenie, dajmy na to, nazw warzyw po chorwacku. Ot, zwykła pamięciówa – jednym przychodzi szybciej, innym wolniej. I choć chęć poprawienia własnych nawyków i relacji z ludźmi jest chwalebna, wkucie reguł zachowania w określonej sytuacji, z nikogo jeszcze gentlemana nie zrobiło. O byciu przyzwoitym człowiekiem na wspominając.
Trudno przypuszczać, żeby Donald Trump, syn milionerów i absolwent prestiżowych szkół, obracający się w kręgach towarzyskich, gdzie nie brakuje przedstawicieli arystokracji, nie wiedział, jak się zachować. Albo żeby zależało mu szczególnie na wizerunku chama i mizogina. Tego, jak zachowuje się wobec żony, nie wyprostował jak do tej pory żaden mistrz PR-u. I choć Trump rzucający beztrosko, że "Melania również chciała być tu dzisiaj", mimo że żona stoi zaledwie metr od niego, ma w sobie niebagatelny ładunek komiczny, są takie sytuacje z udziałem pierwszej pary Ameryki, które jeżą włos na głowie.
W pamięci nawet tych, którzy wielką polityką się nie interesują, zapadło szczególnie zaprzysiężenie podczas którego Donald Trump pognał ochoczo do witających go w drzwiach Białego Domu Obamów, nie czekając nawet aż małżonka z prezentem przewiązanym wstążką pod kolor płaszcza wyjdzie z samochodu. Albo sytuacja sprzed kilku dni, kiedy Trumpowie z synem wracali do Waszyngtonu z weekendu na Florydzie, a prezydent chronił słynny tupecik/blond lok się przed wiatrem, nie bacząc na zmagania z aurą Melani i Barrona.* Kobiety w otoczeniu Donalda Trumpa *
- Zachowanie Donalda Trumpa wobec żony, jak również wobec osób, z którymi się spotyka , można interpretować na kilka sposobów. Najprostszą teorią tłumaczącą jego wpadki mógłby być absolutny brak wyczucia. Każdego można nauczyć jak używać prawidłowo kilkunastu sztućców, i taką wiedzę Donald Trump z pewnością posiada, bo nie od dziś obraca się w różnych grupach społecznych, gdzie mniej lub bardziej ale zasady ogólnie określane savoir-vivrem są potrzebne by sprawnie funkcjonować. Jednak nie każdy jest w stanie ocenić sytuację, dostrzec rozmaite niuanse i dostosować do nich swoje zachowanie. Prezydent Stanów Zjednoczonych może też być osobą o specyficznej konstrukcji psychicznej, która sprawia, że kiedy jest szczególnie zaaferowany czy zdenerwowany zapomina o podstawowych regułach dobrego wychowania, które być może z powodzeniem stosuje na co dzień. To trochę tak, jak z dziećmi, które w natłoku bodźców zapominają, że w określonej sytuacji należy powiedzieć "dziękuję", a w innej "przepraszam" - mówi mi Adam Jarczyński z Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety, autor bloga "DobreManiery24".
- W jego akurat przypadku nie wykluczałbym jeszcze innego scenariusza. Donald Trump może nie uznawać uwag swojego zespołu protokolarnego. Być może uważa się za postać na tyle silną, że nie musi się do ogólnie przyjętych zasad stosować. Może nawet nie robić tego do świadomie. Proszę zwrócić uwagę na skandal, których wybuchł kilka dni temu. Najpierw prezydent wygłasza komentarz o wydźwięku ewidentnie rasistowskim, a następnie mówi do dziennikarza: "jestem najmniej rasistowską osobą, z jaką kiedykolwiek rozmawiałeś". Jeśli zapytalibyśmy osoby ze swojego otoczenia, które uważamy za niekulturalne, jak oceniają własne zachowanie, z dużym prawdopodobieństwem usłyszymy, że nie mają sobie nic do zarzucenia. Tak to właśnie bywa z dobrymi manierami. W Polsce wciąż jeszcze pokutuje niezrozumienie, że nie jest to zbiór zasad, których znajomością można chwalić się w towarzystwie, ale, w olbrzymim uproszczeniu, to czy myślimy o samopoczuciu naszych rozmówców, czy mamy w sobie w ogóle tego typu refleksje - klaruje Jarczyński.
Tym, czego oprócz odrobiny pokory brakuje Donaldowi Trumpowi jest elementarna empatia, która kazałaby mu zwracać uwagę na bliskich. Zdaje się, że nie mamy tu do czynienia z klasyczną sytuacją autobusową, w której wszyscy kulturalni pasażerowie grają pantomimę pt. "zaabsorbowany noskami butów nie widzę staruszek".
Trump raczej żadnej pantomimy nie odgrywa. Być może przekonanie, że jego najbliższa rodzina, to w gruncie rzeczy tylko kobiety i dzieci ( a nie poważni ludzie, czyt. mężczyźni) jest w nim zakorzenione tak głęboko, że zwykłe odchwaszczanie z nawyków niedyplomatycznych na dłuższą metę nie działa.
Powtarzające się raz po raz scenki rodzajowe dziwią o tyle, że dotyczą głowy państwa, a więc osoby otoczonej sztabem specjalistów dbających o jej wizerunek. Prawdziwej empatii może i nie sposób nauczyć się w tak zaawansowanym wieku, ale z oficjalnymi gestami o niej świadczącymi nie powinien mieć Trump aż takiego problemu. W końcu reguły zachowania w przytoczonych sytuacjach można by streścić do ogólnikowego zalecenia "Zwracaj Pan uwagę na żonę".
Na schodach prezydenckiego samolotu na Florydzie czekał i oglądał się na matkę przynajmniej 11-letni Barron. Jak widać pewnych rzeczy z domu się na szczęście nie wynosi.