Tu kobieta to towar deficytowy
Od lat w Chinach rośnie liczba kawalerów. Dziś na 117 mężczyzn przypada tam 100 kobiet. Nikt nie potrafi skutecznie rozwiązać tego problemu, bo ma on podłoże w prowadzonej od lat polityce kontroli urodzeń.
30.10.2015 | aktual.: 04.11.2015 19:06
Od lat w Chinach rośnie liczba kawalerów. Dziś na 117 mężczyzn przypada tam 100 kobiet. Nikt nie potrafi skutecznie rozwiązać tego problemu, bo ma on podłoże w prowadzonej od lat polityce kontroli urodzeń. Rodziny niechętnie decydują się na posiadanie córki. Jeden z ekonomistów stwierdził więc, że mężczyźni powinni dzielić się swoimi partnerkami.
Jedna żona, wielu mężów – ten kontrowersyjny pomysł przedstawił ostatnio jeden z chińskich ekonomistów, Xie Zuoshi z Uniwersytetu Zhejiang. Kolejnym wyjściem miałoby być zalegalizowanie małżeństw pomiędzy dwoma mężczyznami. Swoje przemyślenia opublikował na blogu, co szybko podłapały wszystkie tamtejsze media.
Jak obliczono, w Chinach do 2020 roku będzie ponad 30 milionów samotnych mężczyzn, których nazywa się tam „guanggun”, czyli "samotne gałęzie". Według ekonomisty, wielu mężczyzn, szczególnie tych mieszkających na wsi, nie jest w stanie znaleźć sobie żony. Są skazani na życie w samotności, a bez potomstwa nie mają żadnego zabezpieczenia na przyszłość. Zuoshi potraktował problem czysto ekonomicznie. „Niedobór powoduje wzrost kosztu produktu” – pisze na swoim blogu. Co to oznacza? Bogaci mogą pozwolić sobie na żonę, pozostali muszą dzielić się jedną.
Za swoje śmiałe teorie ekonomista został już skrytykowany przez tysiące internautów. Jego post został usunięty po interwencji użytkowników. Jak sam przyznał, nie zdawał sobie sprawy, że jego pomysły trafią do tak szerokiego grona odbiorców.
- Przez to, że promowałem swój pomysł, że biedni powinni dzielić się swoimi żonami, by rozwiązać problem 30 milionów guanggun, byłem notorycznie szykanowany. Niektórzy dzwonili do władz uniwersytetu, by mnie zastraszyć. Twierdzą, że promuję niemoralność – dodaje specjalista.
- Mężczyźni publicznie debatują, jak pozyskać więcej kobiet, tak jakby były to jakieś przedmioty. Nikt nie mówi o tym, że to prawo stanowione przez rząd, doprowadziło do takiej sytuacji. Za niedoborem kobiet w społeczeństwie stoi ponad 30 milionów nienarodzonych dziewczynek, które nie mogły przyjść na świat ze względu na dyskryminację płci – pisze dla WeChat aktywistka Zheng Churan.
Niechciane dzieci?
Od 1977 roku w Chinach działa ustawa, która zniechęca pary posiadania wielu dzieci. Marzenia o licznym potomstwie są obalane przez mnożące się restrykcje. Pary, które chcą mieć więcej niż jedno dziecko, muszą zdawać sobie sprawę, że rozpoczynają grę z rządem. Jeśli rodzice chcą mieć więcej dzieci, muszą uiścić odpowiednią opłatę. Mieszkańcy dużych miast nie mają problemu z przestrzeganiem tego prawa. Inaczej sytuacja wygląda na wsiach. Tam antykoncepcja jest trudno dostępna, co prowadzi do licznych aborcji.
Wiele kobiet jest zmuszane do usuwania ciąż, co jest teoretycznie zakazane. Według raportów, od 1983 roku dokonano ponad 14,37 miliona nielegalnych aborcji. Od 2000 roku liczba ta sięgała 7 milionów rocznie, w 2008 roku było to już 9,17 milionów.
Teraz wszystko może się zmienić. Na ostatnim spotkaniu urzędnicy zapowiedzieli, że kończą z polityką jednego dziecka. Nie wiadomo jednak, kiedy powstaną szczegółowe zapisy. Ogłoszono natomiast, że każda para będzie mogła mieć dwójkę dzieci. Ma być to odpowiedź na „starzejące się społeczeństwo”.
- Rządzący wreszcie zrozumieli, że nasze społeczeństwo drastycznie się zmieniło i trzeba coś zmienić, zanim nie będzie za późno – przyznaje w wywiadzie dla brytyjskiego „The Guardian” pisarz Dai Qing.
md/ WP Kobieta