Ty i mężczyźni twojego życia
Nasze matki nie nauczyły nas szacunku do męskiej energii. Swoim życiem i słowami zaszczepiły w nas nawyk walki z mężczyznami albo ulegania im i wchodzenia w rolę małej dziewczynki. Tymczasem możemy się dopełniać, pod warunkiem, że uszanujemy swoją odmienność. Jak to więc jest z tobą i mężczyznami?
17.02.2015 | aktual.: 17.02.2015 15:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nasze matki nie nauczyły nas szacunku do męskiej energii. Swoim życiem i słowami zaszczepiły w nas nawyk walki z mężczyznami albo ulegania im i wchodzenia w rolę małej dziewczynki. Tymczasem możemy się dopełniać, pod warunkiem, że uszanujemy swoją odmienność. Jak to więc jest z tobą i mężczyznami?
Kiedy patrzę na kilkuletnią dziewczynkę, która z uwagą przygląda się swojemu tacie: z mieszaniną ciekawości, powagą, ale też z lękiem, czuję pierwotną, autentyczną moc spotkania żeńskiej i męskiej energii. Dla małej dziewczynki męskość jest czymś obcym i nieznanym, niebezpiecznym i groźnym, ale jednocześnie fascynującym i pociągającym. Ma ona w swojej psychice wrodzoną gotowość do spotkania z męskością, która jest pierwowzorem jej przyszłego spotkania z mężczyzną.
Mijają lata, a męska energia dla nas kobiet ciągle jest tajemnicą: intryguje nas, ale i przeraża. Tęsknimy za nią, chcemy ją posiąść, wydaje nam się, że bycie mężczyzną jest lepszą, łatwiejszą rolą. Podziwiamy męską siłę, umiejętność rywalizacji, wolę walki, asertywność. Nawet te z nas: niezależne, ambitne, robiące karierę zawodową na ,,męski sposób”, w głębi duszy marzą o tym, by czasami schronić się w opiekuńczych męskich ramionach.
Pierwszy, najważniejszy
Podczas sesji łączonej, którą prowadziłam razem z terapeutą manualnym Jackiem Sobolem dla naszej pacjentki, zrodził się pewnego rodzaju rytuał przekazania córki ojcu. Pacjentka przez całe życie czuła się nieakceptowana przez ojca. W dorosłym życiu miała duże problemy w związkach z mężczyznami. Z jednej strony bardzo pragnęła męskiej akceptacji i miłości, z drugiej wszelkie próby zbliżenia ze strony partnera traktowała jak akt nielojalności w stosunku do swojej kobiecości. W trakcie sesji pacjentka nieświadomie obsadziła nas w roli swoich rodziców. W pewnej chwili wzięłam ją za rękę, stanęłam naprzeciwko Jacka i powiedziałam: „To nasza córka, jeśli mnie kochasz, pokochaj także ją”. To był moment przełomowy.
Wiele kobiet – matek w przeszłości zdradzonych przez ojców, podświadomie broni dostępu do córek swoim partnerom. – Ojciec była dla mnie niedostępny – opowiada Monika. – Tęskniłam za nim i często prosiłam, żeby się ze mną pobawił. Obiecywał, że jutro, jak przyjdzie z pracy, coś razem zrobimy. Ale kiedy następnego dnia wracał do domu, mama natychmiast wyszukiwała dla niego jakieś zajęcia. Już jako dorosła kobieta zrozumiałam, że to nie on był niedostępny, tylko ona broniła mu dostępu do mnie. A on nie potrafił jej się przeciwstawić.
Podobny scenariusz powtórzył się w dorosłym życiu Moniki. Wybierała partnerów, którzy byli silnie związani z własnymi matkami albo żonatych. Pomiędzy nią a ukochanym mężczyzną zawsze stała inna kobieta.
Ojciec nieobecny w życiu córki – fizycznie bądź emocjonalnie – powoduje, że tworzy ona w fantazjach obraz wyidealizowanego mężczyzny, księcia z bajki, który będzie silny ale też czuły, męski i jednocześnie kobiecy, zaradny ale także uległy.
Wychowane na bajce o księciu zaklętym w żabę marzymy o tym, że pocałunkiem zmienimy swojego wybranka w prawdziwego królewicza. Całujemy z zapałem, ale męskość ciągle kojarzy nam się ze wstrętną żabą, tęsknimy za nią, ale także się jej brzydzimy. Chcemy ją poznać, odkryć tajemnicę autentycznej męskiej energii, ale odmieniony pocałunkiem Pan Żaba ma być dokładnie taki, jak go sobie wymarzyłyśmy. W konsekwencji żyjemy rozczarowani sobą nawzajem, rzucając się, zdradzając, szukając coraz to nowej ofiary i łudząc się, że jak trafi się ten, który naprawdę nas pokocha to… się dla nas zmieni.
Często idealizujemy ojca, którego pamiętamy jako silnego, władczego a jednocześnie czułego i troskliwego. Im mniej go było w naszym życiu, a więcej w naszej wyobraźni, tym bardziej szukamy jego atrybutów w przyszłych partnerach. Każdy nowo poznany mężczyzna na początku jawi nam się jako rycerz na białym koniu, ale szybko go detronizujemy, dewaluujemy, ośmieszamy i odrzucamy, wierząc, że kolejny okaże się tym ideałem z dziewczęcych snów. Być może powielamy tym samym scenariusz relacji naszych rodziców.
Wystarczająco dobrzy rodzice: matka, która pokazuje córce, że fajnie jest być kobietą, ojciec, który uczy córkę, jak powinna być traktowana przez mężczyznę, rodzice odnoszący się z szacunkiem do własnej płci i płci partnera – to najcenniejszy posag dla udanych męsko-damskich relacji. Wbrew pozorom żałoba po ojcu, tym prawdziwym bądź tym wymyślonym, jest dla kobiety szansą na otwarcie się na spotkanie z prawdziwą męską energią.
Iwona trafiła na terapię rok po śmierci taty. – Kiedy odszedł, zaczęłam odczuwać silne doznania w ciele. Gdy schodziłam po schodach, uginały się pode mną kolana, kilka razy omal się nie przewróciłam – opowiadała. Tłumaczyłam jej, że śmierć ojca to symbol utraty części męskiej energii. Prosiłam, żeby pozwoliła sobie na odczuwanie słabości. Kiedy to zrobiła, kiedy po raz pierwszy w życiu oparła się na ramieniu swojego partnera, on nagle ze słabego, zależnego mężczyzny przeobraził się w człowieka silnego, zdecydowanego, który był gotowy wiele jej ofiarować.
Ten, który uczynił mnie kobietą
Istnieje powszechne przekonanie, że pierwszy partner seksualny na zawsze wytycza kobiecie ścieżkę seksu, jaką będzie podążała. W praktyce różnie z tym bywa. Impuls seksualny, który po raz pierwszy wiedzie nas do sypialni, jest z reguły czystym, zwierzęcym pożądaniem, potrzebą obniżenia napięcia seksualnego. Egoistyczny, niedojrzały, niezintegrowany z energią płci, nierozpoznany przez nas samych, niewiele ma wspólnego z tantrycznym zjednoczeniem.
Pierwszy raz rzadko jest udany, częściej bywa przyczyną rozczarowania. Nie znając własnego ciała, nie jesteśmy w stanie pokazać partnerowi, czego potrzebujemy, co lubimy, a co rani naszą intymność. Łudzimy się, że to partner (jeśli naprawdę kocha) domyśli się, jak zapewnić nam spełnienie. Prawdziwa intymność to proces, który wymaga czasu, uważności, szacunku, ciszy i cierpliwości. Seks łączy jedynie wtedy, gdy nie jest wykorzystywany do szantażu czy manipulacji.
Marek zgłosił się na terapię kiedy utrzymywanie podwójnego związku (z żoną i kochanką) spowodowało, że zaczął chorować. Konieczność ciągłego ukrywania się, lęk, że romans się wyda, powodowały, że coraz gorzej sypiał, pojawiły się problemy z sercem i nadciśnienie. Kiedy podjął decyzję, że zrywa romans, zaczął mieć oczekiwania, że żona da mu to, co dostawał od kochanki. Żona była pewna, że chodzi mu o więcej seksu.
– Jak mam jej wytłumaczyć, że przytulenie, czuły dotyk, wspólna kąpiel są dla mnie ważniejsze niż sam akt? – pytał.
– A może zamiast oczekiwać od niej tego, co dostawałeś od kochanki, sprawdź, co ona może ci dać?
Bywa, że obydwie strony tak bardzo skoncentrowane są na swoich oczekiwaniach, że żadne z nich nie zauważa co do dania ma druga strona. A przecież nikt nie może dać nam tego, czego nie ma.
Partner do rozmów
Przyjaźń męsko-damska to doskonała okazja do zaspokojenia ciekawości odmiennej płci, w komfortowych warunkach. Dobry przyjaciel jest jak dobry ojciec: potrafi oswoić z męską energią, skrytykować bez obrażania i ranienia, dać wsparcie, ale także skorzystać ze wsparcia kobiety. Bywa, że przyjaciołom przydarza się seks: intymność pomiędzy nimi łatwo przeradza się w erotyczną namiętność. Jeśli obydwoje są wolni, ale nie chcą być razem jako para, zwykle oznacza to koniec przyjaźni. Ale kiedy przyjaźń przerodzi się w miłość, taki związek ma solidne podstawy.
Umiemy wtedy przyjąć partnera bez zastrzeżeń, z jego jasnymi, ale też ciemnymi stronami. Mój przyjaciel powiedział mi kiedyś, że kobieta potrzebuje od mężczyzny zachwytu, a on od niej podziwu. On zdobywa, przygotowuje przestrzeń, ona ją oswaja, udomawia. Kobieta ma wiedzieć, czego tak naprawdę chce, a jej mężczyzna z miłości ma to dla niej zdobyć. To była dla mnie cenna lekcja. Z biegiem czasu zrozumiałam, że pomimo wyzwolenia kobiet, zmiany warunków życia i postępu cywilizacji – w sprawie łączenia się w pary nic bardziej skutecznego nie wymyślono. Yin i Yang zawsze łączą się zgodnie z prawami natury. Męska siła z kobiecą uległością, aktywność z biernością, zdobywanie z zagospodarowaniem, zachwyt z podziwem… Jeśli jest inaczej – obydwie płcie są przegrane.
Ostatnio trafia do mnie do gabinetu wielu mężczyzn. Kiedy pytam, dlaczego nie wybrali terapeuty mężczyzny, twierdzą, że chcą, bym pomogła im zrozumieć kobiety. „Wy się ciągle doskonalicie, rozwijacie, a my czujemy się coraz bardziej zdezorientowani” – tłumaczą. „Każdy facet to zwierzę, chce zdobywać, pragnie być podziwiany, dlaczego nam tego zabraniacie?” – pytają. A bardziej konkretnie: „Co mam zrobić, żeby moja kobieta była szczęśliwa, a związek udany?”.
Kiedy tłumaczę, że natura związku jest niezmienna od czasów pierwszej relacji męsko-damskiej na Ziemi, oddychają z ulgą. Budowanie gniazda, zdobycze w zewnętrznym świecie, stworzenie materialnej podstawy dla związku przez mężczyznę i zaopiekowanie się tą przestrzenią przez kobietę, szacunek dla odmienności i uczenie się siebie nawzajem – to recepta na fajny związek. Realizacja tego scenariusza przez każdą parę to oczywiście sprawa indywidualna.
Na terapii często proszę, by pacjenci spisali, co dostali od wszystkich swoich partnerów, czego się od siebie nawzajem nauczyli. Taki bilans daje cenne wskazówki do pracy nad wzajemnymi relacjami. Energia męska jest odmienna od energii kobiecej. Obydwie mogą się ze sobą cudownie uzupełniać i dopełniać, pod warunkiem, że zaakceptujemy tę odmienność i uznamy równą wartość obydwu. Do wzajemnego poznania się i zrozumienia nie potrzeba słów, tylko czucia. Wszelkie ustalenia, kompromisy, wspólne plany usprawniają codzienne funkcjonowanie, ale nie niwelują rozczarowań, nie zaspokajają tęsknot za bliskością i intymnością. Zgranie się dwojga ciał, nie tylko w seksie, ale także w innych intymnych rytuałach jest często cenniejsze niż najbardziej szczera rozmowa.
Autor: Ewa Klepacka-Gryz - redaktor miesięcznika * Sens*
[ **
** ]( http://zwierciadlo.pl/magazyn/sens )