Blisko ludziTy też narzekasz na dzieci płaczące w samolocie? Ta kobieta cię zawstydzi

Ty też narzekasz na dzieci płaczące w samolocie? Ta kobieta cię zawstydzi

Ty też narzekasz na dzieci płaczące w samolocie? Ta kobieta cię zawstydzi
Źródło zdjęć: © 123RF
01.08.2017 18:19, aktualizacja: 01.08.2017 20:16

Małe dzieci mają to do siebie, że płaczą. Czasami płaczą też w podróży, gdy wszyscy w napięciu czekają, kiedy ten pociąg w końcu ruszy albo samolot wystartuje. Można w takiej sytuacji głośno narzekać na wyrodną matkę, która na pewno nie potrafi o nie zadbać. Albo zrobić coś, co zawstydzi wszystkich obecnych. Zupełnie jak bohaterka tej historii.

Lot, w którym doszło do zdarzenia, był już opóźniony. Niecierpliwi pasażerowie czekali na decyzję o starcie i w tym właśnie momencie niemowlę zaczęło głośno płakać. Kobieta opisująca całe zdarzenie na Facebooku, Kesha Bernard, nie zauważyła jednak, by ktokolwiek próbował jakoś pomóc jego matce, albo przynajmniej uśmiechnął się do niej ze zrozumieniem. Zamiast tego rozpoczęła się głośna litania skarg.

Potem, jakby tego było mało, płakać zaczęło drugie dziecko. Co zrobić w takiej sytuacji? Kobieta siedząca w pobliżu matki uznała, że najlepiej będzie, jak zacznie robić jej wymówki i zwróci jej uwagę na to, że starsze dziecko uderza nóżką o oparcie fotela.

– Ona ma 3 lata, nie wierzę, że właśnie to zrobiłaś – powiedziała nagle do narzekającej kobiety matka. Okazało się, że ta pierwsza złapała dziecko za nogę.

Stewardessa nie zrobiła nic. Jedna z pasażerek wcisnęła sobie palce do uszu jak dziecko, pozostali rzucali poirytowane spojrzenia. Bernard nie mogła się doczekać, aż którakolwiek z siedzących bliżej kobiety z dziećmi osób zaoferuje jej pomoc. Odpięła więc pas i zaczęła się do niej przeciskać.

– Trzeba przyznać, była absolutnie spokojna. Ja na jej miejscu wypłakiwałabym sobie oczy – opowiada kobieta. – Wstałam, cofnęłam się kilka rzędów i zapytałam, czy mogę jej jakoś pomóc. Bo okazuje się, że tak trudno o to zapytać. A ona na to momentalnie podała mi swoje dziecko. I powiedziała: "na miłość boską tak!!!".

Bernard zabrała niemowlę na swoje miejsce. Tam w magiczny sposób płacz ustał, a dziecko szybko pogrążyło się we śnie. Tak niewiele wystarczyło, żeby zrobić coś naprawdę dobrego.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (44)
Zobacz także