U osobistego fryzjera

U osobistego fryzjera

U osobistego fryzjera
06.11.2009 15:55

Zawsze chciałam ciąć, modelować i układać, ale nikt nigdy nie oddał się ani dobrowolnie ani pod przymusem w moje ręce. Na szczęście jest Jadźka!

Zawsze chciałam ciąć, modelować i układać, ale nikt nigdy nie oddał się ani dobrowolnie ani pod przymusem w moje ręce. Na szczęście jest Jadźka.

Dwa lata i cztery miesiące bez dotknięcia nożyczek to wystarczający powód, aby zmienić coś w wyglądzie córki. Jej złote loki piękne były i urocze, ale w pewnym momencie zaczęły irytować wszystkich – nas i naszą córkę. Do upięcia fryzury potrzebowaliśmy sześciu spinek, dwóch gumek do włosów (jedną na każdy kitek) oraz dla pewności, żeby włosy nie spadały na twarz – ukochanej niebieskiej opaski kupionej kiedyś na pocieszenie po wielkim smutku.

I mimo, że włosy naszej Jadźki są bezcenne, najpiękniejsze i najbardziej doceniane, przyszedł czas na postrzyżyny. Powodów jest wiele. Czas spędzany przy czesaniu i okiełznywaniu loków można wykorzystać na sto różnych sposobów. Zazwyczaj nie dochodzi nawet do tego czesania, bo Jadźka zwiewa gdzie pieprz rośnie, a na jej głowie rośnie kołtun na kołtunie.

Przez kilka tygodni zbierałam się w sobie, aż nadszedł odpowiedni moment. Tatka wyjechał do rodziny, więc nie mógł mi marudzić, że córeczkę tatusia chcę pozbawić wyglądu aniołka. Po wieczornej kąpieli zasiadłyśmy do oglądania wieczorynki. Przede mną na kanapie Jadźka, a ja za nią z wielkimi nożycami w dłoni. Plan był prosty – zajęta oglądaniem córka miała nawet nie zauważyć dwóch prostych i zdecydowanych cięć – najpierw całego tyłu, a potem grzywki. Serce biło mi jak wielki bęben, bo co będzie, kiedy się zorientuje i zacznie wyrywać, krzyczeć, że sobie nie życzy? Rozważałam przez moment poinformowanie jej o moich niecnych zamiarach, ale szybko porzuciłam wiarę w to, że mnie zrozumie, skoro nigdy nawet nie widziała nikogo, komu obcięliby chociażby kosmyk włosów.

Dwa cięcia wykonałam szybko i zawodowo. Iga ani drgnęła. Powiedziałam sobie „dobra nasza” i przeszłam do poprawek kosmetycznych. Okazało się, że było ich sporo. To tu, to tam musiałam uporać się z krnąbrnymi krzywymi kosmykami. I voila.

„Choć, kochanie, teraz mama pokaże ci, jaką jesteś piękną dziewczynką. Jak nowa!” i zaniosłam ją przed wielkie lustro. Byłam bardzo ciekawa jej reakcji, czy ją to obejdzie? Czy będzie zdziwiona, a może zasmucona? Jadźka popatrzyła na siebie z dziwną miną i powiedziała nieśmiało: „Mamo, ja jestem Jaga?”. Pytanie o podstawę swojego jestestwa w pełni uzasadnione, pomyślałam. Z całą mocą potwierdziłam, że to ona, że nic się nie zmieniło w tej kwestii, tylko mama obcięła włosy i teraz ma super nową dizajnerską fryzurę prosto z katalogu.

Bardzo krótka grzywka jak u modelki, z tyłu do wysokości karku, z przodu trochę dłużej. No normalnie jak z okładki. Jadźka chyba dała się przekonać, bo od razu popędziła do łazienki po małe lusterko i przeglądała się w nim cały wieczór, a kiedy przyszedł czas spania, wzięła je ze sobą do łóżka. Ten etap fascynacji własnym wizerunkiem trwał równo przez trzy dni. Powtarzała przy tym w kółko, że jest piękna, a ja za każdym razem przytakiwałam. Wszędzie piszą, że taka już rola matki.

Kiedy wrócił Tatka, przytakiwał razem ze mną. Kiedy zobaczył w drzwiach swoje nowe dziecko, wiedziałam, że nie jest to dla niego łatwe. Wyjeżdżasz na trzy dni, wracasz, a tam czeka na ciebie nowe dziecko, które wygląda doroślej, inaczej, zabawnie. Jednak czas czyni cuda i po paru godzinach dziwnych wygląd Jadźki przestał rzucać się w oczy. Teraz na pierwszy plan wypływają korzyści – zero spinek, zero opasek, zero gumek. Trzy razy przejedziesz grzebieniem i gotowe.

Tatka miał tylko żal o jedno, że nie zostawiłam na pamiątkę pierwszego ściętego kosmyka jej długich włosów. Myślałam o tym, ale sam ich widok był tak smutny, że postanowiłam od razu, chirurgicznym cięciem się od nich odciąć i nie zalać się łzami. Powiem wam jednak jako matka, że widok blond loków własnego dziecka wrzuconych do śmieci, to już nie przelewki. To silny sygnał, że czas nie stoi w miejscu, a Jadźka jest już małą, bardzo małą, ale panienką. W końcu u fryzjera już była.

Źródło artykułu:WP Kobieta