Uciekły z toksycznych związków. Zdradzają, jak trudne jest wyjście z relacji, w której przemoc jest na porządku dziennym
Mąż Magdy upijał się do granic możliwości, a Kamila musiała chronić dzieci przed agresywnym gwałcicielem. W rozmowie z WP Kobieta ujawniają prawdziwe oblicze toksycznych związków.
Magda poznała Marka w szkole średniej. Zaczęło się od jednego spaceru, a z czasem para zaczęła spotykać się regularnie. Magda była pierwszą dziewczyną chłopaka, który wydawał się miły, troskliwy i chwilami nieśmiały. Marek szybko wyznał jej miłość, snuł plany na przyszłość i obdarowywał partnerkę prezentami. Ich relacja zaczęła zmieniać się, gdy zamieszkali razem.
– Marek często jeździł z kolegami na ryby. To było jego hobby i na początku cieszyłam się, że ma jakieś zainteresowania. Po kilku miesiącach uświadomiłam sobie jednak, że ta pasja jest ważniejsza ode mnie. Paradoksalnie, mi zabraniał spotkań z koleżankami – opowiada Magda.
Gdy odmówiła współżycia, mąż zaczął interesować się córką
Chociaż Magda była w związku, czuła się strasznie samotna. Spędzała wieczory i weekendy w pustym domu, z niecierpliwością czekając na powrót partnera. Gdy próbowała przekonać Marka, by zmienił postępowanie, ten wpadał w szał i straszył dziewczynę samobójstwem. Na tę relację z niepokojem patrzyła matka Magdy, która nie popierała związku córki. Niestety, dziewczyna nie chciała jej słuchać i próbowała usprawiedliwiać osobę, w której się zakochała.
– Mama przestrzegała mnie przed nim. Kazała oddać wszystkie prezenty i zerwać, ale ja nie słuchałam – wspomina.
Markowi zdarzało się nadużywać alkoholu. Wracał do domu pijany, a następnego dnia płakał jak dziecko i przepraszał. Gdy chłopak oświadczył się Magdzie po 6 latach związku, zgodziła się na ślub. Miesiąc później dowiedziała się, że jest w ciąży. Wesele było piękne i dziewczyna przez chwilę czuła się szczęśliwa, myślała o własnym mieszkaniu i założeniu rodziny.
– Po ślubie zatrzymaliśmy się u mojej mamy, do czasu umeblowania naszej kawalerki. Po miesiącu zaczęliśmy przeprowadzkę. Podczas wnoszenia mebli do domu mąż zostawił mnie samą, gdyż miał pójść po resztę rzeczy do oddalonego o 2 km mieszkania. Nie wracał przez kilka godzin – wspomina Magda. – Zostałam sama w tym pustym domu. Bez klucza, telefonu, jedzenia i picia. W dodatku byłam w 5 miesiącu ciąży i miałam taką kolkę sercową, że nie mogłam się ruszać. Gdy mąż wrócił, był kompletnie pijany. Po drodze spotkał kolegę i nie mógł odmówić mu spotkania przy kielichu.
Marek znowu płakał i przepraszał. Tłumaczył, że chciał opić swoje szczęście. W końcu na świat przyszły dzieci. Para doczekała się trzech dziewczynek, a Marek w oczach sąsiadów i znajomych był przykładnym mężem i ojcem.
– Dbał o swoją reputację. Wszyscy myśleli, że to czuły mężczyzna i doskonały tatuś. W końcu uświadomiłam sobie, że jestem ofiarą, ale nie miałam w nikim oparcia. On miał przyjaciół, a ja byłam sama i gdy tylko próbowałam się komuś zwierzyć, nikt nie chciał mnie wysłuchać – wspomina Magda. – Nikt by nie uwierzył, że z zawodów wędkarskich wracał w takim stanie, że oddawał mocz pod siebie. Dla mnie to był szok – opowiada Magda.
Magda czekała, aż dziewczynki podrosną i założyła rodzinie niebieską kartę. Marek odstawił alkohol, ale zaczął mieć obsesję na punkcie seksu. Gdy Magda odmawiała mu współżycia, zaczynały się awantury.
– Zmuszał mnie do stosunku. Nie obchodziło go to, że nie chcę i dobierał się do mnie mimo mojego płaczu. Gdy odmawiałam, pojawiała się agresja. Nie chciałam, by dzieci na to patrzyły – opowiada. – W końcu doszło do jednego ze zbliżeń, które szczególnie zapadło mi w pamięci.
– Gdy wygoniłam go z sypialni, zaczął interesować się naszą 15-letnią córką. Podchodził do niej w ciągu dnia i wymownie kładł rękę na udzie. Córka powiedziała mi, że czuła się niekomfortowo. Mąż masturbował się też w sypialni przy otwartych drzwiach. Niektóre dzieci to słyszały, a najstarsza córka spała ze mną do czasu, aż mąż wyprowadził się z domu. Zrobił to dopiero po namowach dzielnicowego – przyznaje Magda.
Kobieta zgłosiła sprawę w prokuraturze i jest w trakcie rozwodu z orzeczeniem o winie Marka. W sądzie towarzyszyły jej jedynie córka i matka, podczas gdy mąż zebrał aż sześciu świadków, którzy opisywali, jak dobrym jest człowiekiem.
– Byłam nieugięta i zgłosiłam sprawę do prokuratury. Obecnie toczy się śledztwo za gwałt na mnie i znęcanie na dziecku. Chociaż było to bardzo trudne, musiałam stać się całkowicie niezależna dla córek. Znajomi męża trzymają jego stronę, ale nic na to nie poradzę – mówi. – Przynajmniej odzyskałam wiarę w siebie. Obecnie prowadzę własny zakład kosmetyczny, a kontakt z klientami poprawił moje samopoczucie. Uwierzyłam, że mogę być lubiana i mam koleżanki – dodaje.
Chociaż Magda stała się niezależna, przed nią kolejne rozprawy. Wie, że musi być silna dla siebie i dzieci. Rozmowa z seksuologiem oraz nowe znajome utwierdziły ją w przekonaniu, że ma pełne prawo do godnego i szczęśliwego życia.
Mścił się po rozwodzie
Kamila poznała Damiana, gdy miała 17 lat. Chociaż już wtedy dziewczyna zauważyła, że chłopak ma pociąg do alkoholu, w pewien sposób ją zaintrygował. Po imprezie Damian wziął numer do Kamili od swojego brata i zaprosił dziewczynę na randkę.
– Spotkałam się z nim. Wtedy wydawało mi się, że ma w sobie to coś. Był przystojny, chwilami zadziorny, ale też małomówny i skryty, jakby zamknięty w sobie – opowiada Kamila – Ale był też dobry i pomocny.
Para zamieszkała razem niedługo po tym, jak Kamila zdała maturę. Chociaż znajomi zapewniali ją, że Damian nie jest chłopakiem dla niej, dziewczyna była ślepo zakochana. Po skończeniu szkoły Kamila zaczęła pracę jako sprzedawczyni w markecie, w którym zamiast ścian, były oszklone witryny. Ku jej zaskoczeniu partner zaczął przychodzić za dziewczyną do pracy, by obserwować ją z ulicy.
– Wtedy wyszło na jaw, że był chorobliwie zazdrosny o kolegów z pracy, stał nieraz przed sklepem i mnie pilnował – wspomina.
Para wzięła jednak ślub, a dziewczyna wkrótce zaszła w ciążę. Gdy firma Damiana zbankrutowała, chłopak wyjechał za granicę, zostawiając ciężarną żonę z jego rodzicami. Kamila rozumiała, że partner chciał uzbierać pieniądze na nią i dziecko.
– Chociaż Damian miał wyjechać na kilka miesięcy, wrócił przed samym porodem. Wrócił jako inna osoba – opowiada. – Gdy przyjechał do Polski, nie chciał zajmować się dzieckiem i zaczął komentować mój wygląd. Nie pojmował, że jestem świeżo po porodzie. Mówił, że wyglądam jak świnia i zwyczajne się mnie brzydzi – wyznaje.
Dwa tygodnie po powrocie Damian ponownie wyjechał za granicę. Kamila w domu teściów czuła się samotna i opuszczona. Mąż wracał jedynie na święta.
– Ciągle miałam nadzieję, że się zmieni. Namawiałam na terapię, nie zgodził się. Nawet nie dostrzegłam, kiedy miłość przerodziła się w nienawiść. Wszystko działo się stopniowo. Coraz więcej pił i stawał się agresywny. Nieraz mnie dusił, bił, szarpał za włosy – mówi Kamila.
Kobieta wiedziała, że powinna odejść, ale była całkowicie sama z małym dzieckiem. Bała się. Damian do perfekcji opanował zdolność zastraszania. Teściowie, u których mieszkała Kamila stali murem za synem.
– Bawiło go moje przerażenie. Raz, kiedy jechaliśmy samochodem, rozpędził się do zawrotnej prędkości. Mówił, że chce nas zabić. Płakałam, żeby się zatrzymał, a on stanął w połowie drogi. Wysadził mnie w końcu na przystanku autobusowym.
Podczas jednej z ostatnich kłótni, kobieta wybiegła na zewnątrz, by odetchnąć. Stała w szortach i t-shircie, nie zważając na mróz. Pojęła, że jej strach tylko rósł z każdą wizytą męża i wreszcie osiągnął punkt kulminacyjny.
– Pod nieobecność Damiana i teściów spakowałam dzieci i uciekłam do rodziców. Chociaż ta decyzja wiele mnie kosztowała, z perspektywy czasu żałuję, że nie podjęłam jej wcześniej. Mieszkam w domu rodzinnym i wreszcie nie muszę bać się o własne życie. – przyznaje z ulgą.
Gdzie szukać pomocy
Psycholog Katarzyna Korpolewska w rozmowie z WP Kobieta porównała życie z toksycznym partnerem do uzależnienia. Ofiary przemocy domowej według niej są zmanipulowane do tego stopnia, że uznają swoją winę.
– Dla osób, które nie doświadczyły przemocy, to może brzmieć irracjonalnie, że kobiety latami tkwią w toksycznych relacjach. W rzeczywistości przypomina to jednak domową sektę. Kobiety nie przyjmują do wiadomości, że dzieje im się krzywda, nawet gdy są bite i poniżane – podkreśla Katarzyna Korpolewska. – Wielokrotnie jest tak, że kiedy sprawa trafia do sądu, ofiary w końcu wycofują oskarżenia, po tym jak partner obiecuje poprawę.
W takich przypadkach bardzo ważny jest kontakt z rodziną i przyjaciółmi. Dzięki rozmowie z nimi ofiary mogą poznać punkt widzenia osób trzecich i zrozumieć, że nie są winne.
– Partnerzy dążą do tego, by odizolować kobietę od rodziny i znajomych, ale warto nawet po latach odnowić kontakt z kimś, z kim miało się kiedyś dobre relacje. Trzeba prosić o wsparcie, rozmowę, o pomoc. Taka osoba naprawdę będzie potrzebna, by podtrzymać pokrzywdzoną osobę w decyzji o rozstaniu – zapewnia psycholog. – W Polsce istnieje wiele form pomocy dla ofiar przemocy domowej. Mamy "Niebieską Linię", warto zadzwonić, opowiedzieć swoją sytuację i poprosić o pomoc. Jest też możliwość założenia "Niebieskiej Karty", np. zgłaszając sprawę na policję lub poprzez ośrodek pomocy społecznej oraz centrum pomocy rodzinie – dodaje.
Ofiarom przemocy, które zgłosiły swoją sytuację, przysługuje pomoc psychologiczna. Nie trzeba czekać miesiącami na wizytę u specjalisty, ani za nią płacić, co jest bardzo ważne dla kobiet, których nie stać na lekarza. Warto zaznaczyć, że do przemocy często dochodzi w nocy. Wtedy ośrodki pomocy społecznej i centrum pomocy rodzinie są zamknięte, co nie oznacza, że kobieta nie znajdzie bezpiecznego schronienia.
– Bardzo często ofiary wraz z dziećmi w dniu zgłoszenia znajdują zastępcze schronienie. Pomagają im w tym samorządy. Czasem ofiary są odwożone do ciepłych i czystych pokojów znajdujących się na przykład przy ośrodku zdrowia lub szkołach – mówi Katarzyna Korpolewska.
Opieka społeczna podpowiada ofiarom przemocy, jakie kroki powinny podjąć w dalszej kolejności, czy mają się starać o mieszkanie w gminie, czy też mogą u kogoś wynająć pokój. Ważna jest również opieka psychologa, który pomoże w odbudowaniu poczucia własnej wartości.
Najczęściej zgłaszanymi przypadkami przemocy są te dotyczące przemocy psychicznej, fizycznej bądź ekonomicznej. Na podstawie danych zebranych w 2019 roku można stwierdzić, że w prawie w połowie przypadków zgłaszanych w pogotowiu "Niebieska Linia" osobą krzywdzącą jest partner (47,5 proc).
Od 2019 roku funkcjonariusze Policji wypełnili 74 313 formularzy "Niebieska Karta", co w stosunku do 2018 roku stanowi wzrost zgłoszeń przypadków przemocy domowej o 1,59 proc.
W 26,3 proc. zgłaszanych przypadków osoba stosująca przemoc nadużywa alkoholu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl