Uczestnicy "Rolnik szuka żony" boją się wykształconych i niezależnych kobiet? Ten sam scenariusz powtarza się w każdej edycji [OPINIA]
Program "Rolnik szuka żony" ogląda średnio 3,5 mln widzów. W ostatnią niedzielę Telewizja Polska wyemitowała pierwszy odcinek nowego sezonu, w którym to rolnicy i rolniczki czytali przed kamerą listy od osób zainteresowanych wzięciem udziału w misyjnym show. Ich wybór – nie wiadomo, czy ze względu na preferencje rolników, czy też specyficzny montaż – okazał się, delikatnie mówiąc, tendencyjny. Kobiety z wyższym wykształceniem, które kończą lub ukończyły wymagający kierunek, nie miały bowiem szans na rozpoczęcie znajomości z rolnikami. Czy to wyłącznie przypadek?
21.09.2021 15:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Jestem architektem i fotografem, w Paryżu mogłabym być 1, 2 dni w tygodniu, ponieważ moja praca mi na to pozwala, resztę czasu byłabym z tobą", "Kończę studia, przez sześć lat trenowałam judo, pasjonuję się jazdą konną" czy "Skończyłam matematykę i finanse na UMCS-ie" - to przykłady zdań z listów napisanych do dwóch najmłodszych uczestników tej edycji programu: 23-letniego Kamila i 26-letniego Szymona.
Inteligentna i wykształcona kobieta nie odnajdzie się na wsi?
Żadna z piszących je pań nie przeszła dalej, a reakcje farmerów na wiadomości od nich były co najmniej mało entuzjastyczne. Z kolei nestor tej edycji – 55-letni Krzysztof na pytanie Marty Manowskiej: "Ty masz jakiś lęk, że ona jest wykładowcą?", postawione, gdy rolnik z dużym dystansem przyglądał się zdjęciom atrakcyjnej profesorki z Białorusi – odpowiedział: "No może tak, czy ona zechce tutaj na wsi ze mną mieszkać?".
Nic dziwnego, że po emisji wspomnianego odcinka (ale i epizodów z poprzednich sezonów) miałam wrażenie, że rolnicy – sami nierzadko wykształceni, niezależni i majętni – boją się kobiet, którym można by przyporządkować te same przymioty. Oczywiście, na tym etapie programu wiele zależy od twórców show i fragmentów, jakie postanowią włączyć do emisji montażyści. Pod uwagę wziąć należy także możliwe obawy wybierających przed brakiem szczerych intencji i próbą wylansowania się ich kosztem przed kamerami ze strony piszących kobiet. Dlatego jestem daleka od oceniania konkretnych rolników.
Myślę jednak – szczególnie że podobne do przedstawionych na wstępie spostrzeżeń miało kilka innych osób z mojego otoczenia – że warto przyjrzeć się bliżej tej kwestii. Tym bardziej że dziewczyna, która napisała w liście: "Chciałabym być żoną, mamą i gospodynią, która dba o ognisko domowe, tu widzę swoje powołanie i temu chcę się poświęcić", z miejsca stała się faworytką najmłodszego uczestnika.
Podkreślanie intelektualnych atutów mężczyzn przy jednoczesnym deprecjonowaniu lub ignorowaniu możliwości kobiet to zresztą w "Rolniku" nie pierwszyzna. Ten mechanizm dało się zauważyć m.in. u kończącego studia doktoranckie 31-letniego Macieja – uczestnika poprzedniej edycji. Mężczyzna nie tylko właściwie nie rozmawiał z zaproszonymi na gospodarstwo kobietami, prosząc, by czas zajęły sobie odganianiem szpaków, ale w jednym z zadań upokorzył je pod płaszczykiem dobrej zabawy. Mowa o sytuacji, gdy kandydatki musiały zacytować z pamięci tytuł jego dysertacji, a każda pomyłka była pretekstem do śmiechu. Nie trzeba chyba dodawać, że najlepiej bawił się oczywiście twórca pracy? Ostatecznie wybrał zresztą dziewczynę, która nie zgłaszała żadnych uwag i wątpliwości, choć początkowo deklarował zauroczenie, mającą swoje zdanie, nauczycielką.
Wybierali kobiety o niższym IQ
Ciekawy w tym kontekście wydaje się eksperyment przeprowadzony przez psychologów z trzech amerykańskich uczelni: Uniwersytetu Buffalo, Uniwersytetu Luterańskiego Kalifornii i Uniwersytetu Teksańskiego w Austin. W jego pierwszej części 105 mężczyzn oceniało dwie grupy kobiet (w jednej znalazły się panie z wyższym wynikiem w teście na inteligencję, w drugiej z niższym). Początkowo wyższe noty otrzymała grupa pierwsza, jednak gdy ci sami mężczyźni mieli spośród wszystkich kobiet wybrać kandydatkę na randkę, podchodzili niemal wyłącznie do dziewczyn o niższym poziomie inteligencji.
Zobacz także
Wpływ na obawę rolników przed wykształconymi i niezależnymi kobietami może wynikać również (nawet podświadomie) z dysproporcji, na którą wskazuje Fundacja na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa. Z prowadzonych przez nią statystyk wynika, że udział kobiet mieszkających na wsi jest zbliżony do mężczyzn tylko do ok. 25. roku życia, a później wyraźnie spada (do ok. 30 proc.). Dlatego właśnie wielu młodych gospodarzy ma problem ze znalezieniem partnerki i założeniem rodziny.
Chcesz być żoną rolnika? Porzuć zawodowe aspiracje
Jednak sprowadzanie problemu wyłącznie do poszukiwania kobiety z niższym wykształceniem byłoby pewnym uproszczeniem. Historia programu pokazuje bowiem, że happy endem kończą się również związki, w których na gospodarstwo trafia dziewczyna z dyplomem w kieszeni. Nie zmienia to jednak faktu, że zazwyczaj szybko chowa go głęboko do szuflady i porzuca zawodowe aspiracje. Na stronie internetowej Ani Bardowskiej, która wyszła za uczestnika drugiej edycji – Grzegorza – czytamy: "Z wykształcenia pedagog, jednak pochłonięta rolą mamy i życiem na wsi nie ma czasu na pracę zawodową. Ciągle uczy się nowych rzeczy, pokonuje wszelkie granice i ograniczenia, jednak nie, kiedy chodzi o prędkość". W przypadku przyszłej rolniczki wykształcenie odegrało zresztą bardzo istotną rolę już na etapie wyboru, kiedy to jej przyszły mąż podkreślał, że przedszkolanka z dyplomem będzie przecież… umiała zająć się dziećmi.
Zobacz także
Wątek konieczności zrezygnowania z zawodu przewija się konsekwentnie w każdej z wyemitowanych dotychczas edycji. Już Zbigniew z pierwszego sezonu dzielił się przed kamerą wątpliwościami, mówiąc: "boję się, że Kasia nie będzie chciała zrezygnować z pracy w urzędzie". Pojawiali się też uczestnicy (jak np. Krzysztof z piątej edycji), którzy tak bardzo obawiali się związku z pracującą dziewczyną, że dokonywali nietrafionych wyborów tylko dlatego, że jedna z kandydatek głośno deklarowała potrzebę bycia w domu i "gotowania i pieczenia dla ukochanego mężczyzny".
Niestety, obawy związane z aktywnością zawodową potencjalnej wybranki (idącą bardzo często w parze z wykształceniem) mogą okazać się zasadne. Zgodnie z badaniem przeprowadzonym przez FOCUS GROUP i Centrum Rozwoju Społeczno-Gospodarczego, wśród 200 pracodawców działających na terenach wiejskich, największą przeszkodą (aż 89 proc. respondentów udzieliło takiej odpowiedzi) w podjęciu pracy przez kobiety jest brak dostępu do żłobków i przedszkoli (te ostatnie, nawet jeśli są na terenie wsi, zamykają się bardzo wcześnie).
Z kolei Sylwia Michalska z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN w swoim artykule pt. "Tradycyjne i nowe role kobiet wiejskich" zwraca uwagę, że to właśnie przywiązanie do tradycyjnego modelu rodziny, zakładającego większe zaangażowanie kobiet w prace domowe oraz wpisującego w ścieżkę kariery dłuższe przerwy po urodzeniu dzieci zmniejsza szanse kobiet na rynku pracy. Rolnicy z show "Jedynki" (jak pewnie wielu ich kolegów, którzy nigdy nie zdecydowali się wystąpić przed kamerami) wpadają zatem w błędne koło obaw, oczekiwań i ograniczeń, które na wstępie stawiają swoim partnerkom.
Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, nie jest łatwo z pełnym przekonaniem apelować do mieszkających na wsi mężczyzn, by otworzyli się bardziej na kobiety inteligentne i wykształcone, spróbowali docenić ich potencjał, zaczęli traktować je po partnersku i wyszli poza utarty schemat. Dobrą matką i partnerką nie musi być jedynie ta, która poświęci się tym zadaniom w stu procentach. Mimo wszystko, po obejrzeniu pierwszego odcinka ósmej edycji formatu "Rolnik szuka żony", wydaje mi się to apelowanie konieczne.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!