Ustawowy koniec z wychudzonymi modelkami i retuszem zdjęć
Izraelski parlament uchwalił prawo zakazujące pokazywania w reklamach zbyt szczupłych kobiet. Nie będą one mogły również prezentować strojów na wybiegach. A zdjęcia, na których komputerowo wyszczuplono modelki lub wygładzono im zmarszczki, będą wymagały specjalnego oznaczenia.
Czy to początek globalnej wojny z wychudzonymi modelkami i nadmiernym retuszowaniem zdjęć? Stanowczy krok w tym kierunku zrobił Izrael. Tamtejszy parlament uchwalił prawo zakazujące pokazywania w reklamach zbyt szczupłych kobiet. Nie będą one mogły również prezentować strojów na wybiegach. A zdjęcia, na których komputerowo wyszczuplono modelki lub wygładzono im zmarszczki, będą wymagały specjalnego oznaczenia.
Każda modelka przed sesją zdjęciową będzie zobligowana do dostarczenia zaświadczenia lekarskiego. Jego najważniejszym elementem będzie oznaczony przez lekarza wskaźnik masy ciała BMI. W uproszczeniu BMI (z ang. Body Mass Index) to stosunek wzrostu do wagi. Istnieje specjalny wzór na obliczenie wskaźnika, ale można go szybko poznać dzięki specjalnym, bardzo popularnym kalkulatorom.
Izraelskie piękności, których indeks BMI wynosi mniej niż 18,5, nie pojawią się w reklamie kremu czy pasty do zębów. Autorzy ustawy wychodzą z założenia, że prezentowanie wizerunków wychudzonych modelek może przyczyniać się do zaburzeń odżywiania u młodych dziewcząt.
„Dzięki wprowadzeniu nowych regulacji wysyłamy do nastolatek komunikat: bycie szczupłą jest akceptowalne, ale są granice tej chudości” – twierdzi Rachel Adato, członek izraelskiego parlamentu.
Parlamentarzyści idą krok dalej i żądają, by zdjęcia, które retuszowano (modelki wyszczuplono, a zmarszczki wygładzono), były specjalnie oznaczone.
- Kanon urody kreowany przez Photoshopa okazał się nieosiągalny dla większości kobiet, pozostając w sferze marzeń lub wręcz frustracji. Sprowokowało to władze Izraela do działania. Choć modelka, podobnie jak baletnica czy tancerz, musi wyjątkowo dbać o szczupłą figurę, to jednak proporcje sztucznej lalki Barbie z 50 cm w talii oraz "wyprasowane" przez grafika twarze nie powinny tworzyć wizji "normalnego" człowieka i wpędzać nas w kompleksy. Radykalnym zakazom używania Photoshopa mówię "nie", informacji i uświadomieniu - zdecydowane "tak" - komentuje dla serwisu kobieta.wp.pl Małgorzata Leitner, właścicielka agencji modelek Avant Management, menedżerka Joanny Krupy i Kasi Struss.
Ostatnio kłopoty z "reklamową policją", czyli brytyjską organizacją Advertising Standards Authority(ASA), miała firma L'Oreal. Uznano, że reklama kremu, który swoim wizerunkiem promuje brytyjska aktorka Rachel Weisz, wprowadza czytelniczki w błąd. Jej twarz wygładzono do granic możliwości, wyglądała na "wyprasowaną".
- Rządowa ingerencja w świat modowej fotografii i reklamy w Izraelu jest odpowiedzią na (nad)używanie obróbki komputerowej w tworzeniu wizerunku modelek na okładkach magazynów, w reklamach czy katalogach z odzieżą - mówi nam Małgorzata Leitner, właścicielka agencji modelek Avant Management.
Do głosu doszli też przeciwnicy nowatorskiej ustawy. Krytycy „wagowej policji” uważają, że twórcy tych rozwiązań legislacyjnych powinni skupić się na trosce o zdrowie modelek, a nie tylko na kontrolowaniu liczby kilogramów. Twierdzą, że niektóre z nich nie głodzą się, są naturalnie szczupłe.
BMI czołowej izraelskiej modelki Adi Neumann wynosi 18,3. Dopóki nie przytyje kilku kilogramów, nie znajdzie pracy. „Dużo jem i ćwiczę, w ogóle się nie głodzę” – jej wypowiedź cytuje BBC.
„Szkieletory” na wybiegach i w reklamach coraz częściej są piętnowane. Próbuje się zakazać epatowania wizerunkami kościstych dziewczyn. Brytyjska Advertising Social Agency (ASA) zażądała wycofania z kampanii reklamowej fotografii 21-letniej Amandy Hendrick. Według specjalistów kobieta „wygląda anorektycznie”, a publikowanie jej zdjęć uznano jako „społecznie nieodpowiedzialne”. Hendrick podaje na swoim profilu internetowym, że ma 178 cm wzrostu i 61 cm w talii.
(kg)/(sr)