UrodaUżywasz go kilka razy dziennie. Jeśli masz skórę wrażliwą, to błąd

Używasz go kilka razy dziennie. Jeśli masz skórę wrażliwą, to błąd

Używasz go kilka razy dziennie. Jeśli masz skórę wrażliwą, to błąd
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com | shutterstock.com
04.09.2017 13:17, aktualizacja: 05.09.2017 13:48

Służy do usuwania tłustych substancji z powierzchni skóry. Dzięki temu znajduje się w większości szamponów i mydeł - bez niego nie spełniałyby one swojej funkcji. Ale ten silnie działający detergent jest także jednym z głównych składników…. płynów do podłóg. Przeciwnicy SLS grzmią: jest bardzo szkodliwy i może wywoływać rozmaite dolegliwości. Ile w tym prawdy?

SLS, czyli Sodium Laureth Sulfate to detergent, który świetnie się pieni i odtłuszcza każdą powierzchnię - niezależnie czy chodzi o kuchenny blat, czy skórę głowy. Jeśli dodać do tego niską cenę i obfitą pianę, nic dziwnego, że jest on stałym bywalcem większości środków do czyszczenia kuchni i łazienek. W popularnych drogeriach nie jest łatwo znaleźć środek myjący lub czyszczący niezawierający SLS. Jednak wielu świadomych konsumentów nie poddaje się i niczym ognia unika produktów z feralną substancją w składzie. Wśród zarzutów stawianych wobec detergentu najczęściej występują: podrażnienia, uczulenia, wypadanie włosów (poprzez osadzanie się SLS na mieszkach włosowych), podrażnienie śluzówki (w przypadku past do zębów), odkładanie się i negatywne wpływanie między innymi na serce, wątrobę czy nerki. Brzmi przerażająco, ale czy rzeczywiście SLS jest tak szkodliwy? Okazuje się, że nie zawsze. Trzeba jednak wiedzieć, jak go używać i kto powinien go unikać.

Kluczowe jest stężenie

Według najnowszego badania Unilever, wszystko zależy od stężenia SLS w produkcie. Nie powinno ono wynosić więcej niż 1 procent. Niestety w wielu kosmetykach SLS stanowi aż 10-30 procent. - To zdecydowanie za dużo. Nie bez znaczenia jest także temperatura, w jakiej stosowany jest produkt zawierający tę substancję. Pod wpływem gorącej wody ryzyko podrażnień wrasta. Z tego względu lepiej nie myć włosów ani ciała w bardzo wysokiej temperaturze, letnia woda całkowicie wystarczy - tłumaczy Katarzyna Sochacka, kosmetolog z Gdańska.

Wiadomo już, że środek nie powinien być stosowany w produktach przeznaczonych do skóry wrażliwej. To jej posiadacze najdotkliwiej odczują nadmiar SLS. Substancja uszkadza bowiem naturalną hydrolipidową barierę naskórka, przez co może powodować przesuszenie skóry, wypryski, zaskórniki, a nawet wypadanie włosów.

Jednak w przypadku właścicieli cery normalnej czy tłustej - bezpośrednie przeciwskazania nie istnieją. Badania potwierdzają, że SLS nie wywołuje alergii u zdrowych ludzi. Jednak alergicy nie powinni go stosować, bo może nasilić objawy uczulenia. W efekcie może dojść nawet do atopowego zapalenia skóry.

Płukać, płukać i jeszcze raz płukać

Z badania "Health Report Sodium Lauryl Sulphate" wynika, że bez obaw o zdrowie można używać kosmetyków z SLS, które na skórze głowy znajdują się krótko (do kilku minut). - Za każdym razem należy pamiętać o ich dokładnym spłukaniu. W przypadku płukania ciała, włosów czy zębów nie należy oszczędzać ciepłej wody. Dlatego właśnie mycie i płukanie włosów u fryzjera trwa tak długo - specjalista dba, by dokładnie oczywścić skórę i włosy - wyjaśnia kosmetolog.

Jeśli substancja zostanie na włosach lub ciele, w skutek niedokładnego spłukania może dojść do wypadania włosów lub łuszczenia się skóry, a nawet stanów zapalnych. Na razie nie ma jednak dowodów naukowych na to, jak działa to na organizm w dłuższej perspektywie czasu.

Istnieje wiele zamienników kontrowersyjnej substacji, jednak niska cena, wydajność i duża ilość piany, jaką otrzymujemy, sprawia, że producenci chętnie dodają go do składu kosmetyków. Jeśli nasza skóra nie reaguje w żaden niepokojący sposób na używane kosmetyki - w porządku. Jeśli jednak zauważymy niecodzienne objawy, należy zasięgnąć rady dermatologa lub kosmetologa. W dobie mody na ekologiczne kosmetyki na rynku jest już także spora gama produktów pozbawionych SLS. Warto je wypróbować i porównać efekty.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (6)
Zobacz także