W domu z uchodźcą
- Jeśli żyjemy w kraju, gdzie dojmującą większość stanowią Polacy, trudno nie czuć dyskomfortu wobec inności - mówią Zosia Jaworowska i Monika Prończuk, współtwórczynie platformy Refugees Welcome Polska. - Ale jest na to sposób, i to bardzo bezpośredni - dodają.
29.12.2015 | aktual.: 31.12.2015 17:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Niedawno w mediach społecznościowych pojawił się mem informujący, że Steve Jobs był synem syryjskiego emigranta. Wiele osób natychmiast szukało potwierdzenia w Wikipedii lub innych stronach informacyjnych i znalazło je. Rzeczywiście, jeden z najbardziej podziwianych umysłów naszych czasów był synem syryjskiego uchodźcy. - Jeśli żyjemy w kraju, gdzie dominującą większość stanowią Polacy, trudno nie czuć dyskomfortu wobec inności - mówią Zosia Jaworowska i Monika Prończuk, współtwórczynie platformy Refugees Welcome Polska. - Ale jest na to sposób i to bardzo bezpośredni - dodają.
WP: : Co wam się nie podoba w podejściu do uchodźców?
Monika Prończuk: Spolaryzowany obraz pokazywany przez media, że uchodźcy to albo źli ludzie, którzy przyjeżdżają do Europy po to, żeby zabijać i gwałcić, albo że to biedne ofiary, którym trzeba ciągle coś dawać za darmo. Brakuje w tym racjonalnego spojrzenia, czyli tego, że uchodźca to człowiek, który z jakichś powodów, na przykład z powodu wojny, nie może mieszkać w swoim państwie, został zmuszony do opuszczenia kraju. Mieszka teraz u nas i to, co możemy dla niego zrobić, to pomóc mu pracować i normalnie mieszkać pośród nas. To wszystko.
Zosia Jaworowska: Oczywiście nie wszyscy są uprzedzeni. Teraz jest specyficzny moment, kiedy uchodźca kojarzy się najbardziej z konfliktem w Syrii. Ale w Polsce uchodźcy różnych narodowości mieszkają od lat. Są oni marginalizowani w debacie publicznej, praktycznie się o nich nie mówi, nie widać ich, nie słychać. Chcielibyśmy, żeby to się zmieniło.
WP: : Piękna idea, tylko jak?
Monika: Konfrontacja 1:1 jest najlepsza. Powiedzmy, że do tej pory miałaś uprzedzenia wobec muzułmanów, nie znałaś żadnego, ale miałaś negatywne albo mieszane uczucia. Kiedy wynajęłaś pokój muzułmaninowi, albo twój znajomy wynajął mu pokój i miałaś z nim częsty kontakt, okazało się, że jest w porządku, jest miły, lubi na przykład grać w karty albo w tenisa. Z czasem okazuje się, że jego religijność nie jest jego dominującą cechą. Lubisz go, bo jest fajnym człowiekiem, to, jakiego jest wyznania, już cię tak nie interesuje.
Zosia: Umożliwianie ludziom wspólnego mieszkania razem jest bardzo naturalnym pomysłem na integrację. Jeśli uchodźcy nie wyjdą z ośrodków dla uchodźców, których jest w Polsce kilkanaście, będą zawsze obcy, odizolowani. Wiemy też, że bardzo trudno uchodźcom, ale i po prostu obcokrajowcom wynająć mieszkanie w Polsce na własną rękę. Sam fakt bycia cudzoziemcem automatycznie buduje barierę, do tego dochodzi język.
WP: : Jak konkretnie wygląda proces zadomowienia w waszej platformie?
Zosia: Zgłasza się do nas uchodźca, który, na przykład, jest w procedurze i korzysta ze świadczeń poza ośrodkiem. Otrzymuje wówczas 750 zł miesięcznie, co już daje mu ograniczoną, ale jednak, możliwość wynajęcia pokoju. Z drugiej strony zgłasza się ktoś, kto chce uchodźcy ten pokój wynająć u siebie w mieszkaniu. Zajmujemy się łączeniem takich osób, pomagamy im poznać się, ustalić warunki wspólnego mieszkania i podpisać umowę.
Monika: Nie jesteśmy organizacją charytatywną. Czyli za wynajem mieszkania uchodźca musi zapłacić sam. Minimalna kwota to 150 zł.
WP: : A jeśli nie ma tyle?
Zosia: Wtedy proponujemy, aby ten, który chce wynająć pokój poprosił swoich przyjaciół, znajomych, rodzinę o mikro-darowiznę, czyli stałą comiesięczną wpłatę, na przykład po 30 zł. W ten sposób może uzbierać resztę potrzebnej kwoty. Dodatkowo angażując bliskich uświadamia ich. Dowiadują się, jak wygląda sytuacja życiowa danego uchodźcy, przez co przeszedł, dlaczego jest w Polsce, dlaczego nie ma pieniędzy, kim jest z zawodu, itp.
WP: :* Ile osób zaoferowało pokój u siebie w mieszkaniu?*
Zosia: 20.
Monika: W dwa miesiące.
WP: : To dobry wynik. A jak to wygląda w innych krajach? Gdzie to wszystko się zaczęło?
Zosia: W Austrii i w Niemczech, które działają razem, jest około 400 połączonych par. To taka nasza stacja matka. Dzięki nim się poznaliśmy. Kilka osób z Polski napisało do nich chcąc współpracować, podali nam kontakty do siebie nawzajem i tak powstała polska komórka.
WP: : Jaka jest główna idea Refugees Welcome Polska?
Zosia: Pomagamy uchodźcom wynająć pokój. Tyle. Funkcjonujemy jako praktyczne narzędzie. Nie jesteśmy schroniskiem, nie jesteśmy fundacją charytatywną. Uważamy, że bardzo ważne jest uczucie podmiotowości i odpowiedzialności za miejsce, w którym się mieszka - stąd minimalny czynsz i stąd też czas dla obu stron, aby się poznały przed zamieszkaniem razem. Uchodźca, tak jak każdy, musi móc zapłacić za mieszkanie, dogadać się ze współlokatorem, nauczyć się polskiego, jednym słowem musi się ogarnąć - dzielenie mieszkania z Polakiem jest dobrym bodźcem.
Monika: Nie wszyscy tego chcą, są tacy, którzy chcą opiekuńczej struktury. Ale niektórzy naprawdę nie chcą ciągłej pomocy, oni właśnie mogą zgłosić się do nas, my pomożemy im tylko na starcie.
WP: : A Wy? Zarabiacie na tym? Czy od tej strony Refugees Welcome Polska to praca charytatywna?
Zosia: Praca u podstaw za darmo. Prężnie działa w naszym zespole 10 osób. W wieku od 20 do 30 lat.
Monika: Założenie jest takie, że każdy członek naszego zespołu chociaż raz zajmie się zakwaterowaniem uchodźcy w mieszkaniu. Każdy na własnej skórze musi znać proces parowania i wynajmu od początku do końca.
WP: : Co charakteryzuje ludzi, którzy chcą wynająć pokój uchodźcy?
Zosia, Monika: Odwaga. Zgłaszają się ludzie z Warszawy, Krakowa, Wrocławia, ale też np. z małych miasteczek i wsi. Kiedy myślę o ludziach, którzy chcą wynająć pokój na wsi to wyobrażam sobie, że to naprawdę wielka odwaga, bo naraża się na gadanie ludzi, niezdrową ciekawość, może dziwne plotki. Zgłosiła się do nas wieloosobowa rodzina, która zdawałoby się, że już pęka w szwach, ale zaoferowała miejsce jeszcze dla trójki uchodźców, więc myślę, że to też ludzie obdarzeni empatią, szczerą chęcią pomagania. Podziwiam tych naszych gospodarzy, bo przecież czasem trudno dogadać się z nowym współlokatorem, który jest Polakiem, a tu są dodatkowe znaki zapytania czyli inna kultura, religia czasem bariera językowa.
WP: : Czy wszyscy uchodźcy, którzy się do was zgłaszają są w Polsce legalnie?
Zosia: Unikamy dzielenia ludzi na legalnych i nielegalnych, bo to najczęstszy i najprostszy sposób odhumanizowania ich. Nie ma nielegalnych ludzi, jest nielegalne przekraczanie granic. Niemniej osoby, którym pomagamy to takie, które już otrzymały prawo pobytu w kraju lub ubiegają się o status uchodźcy w Polsce, czyli jeszcze nie dostały decyzji pozytywnej, ale żyją lub chcą żyć poza ośrodkiem.
WP: : Prosiłam żebyście mnie skontaktowały z uchodźcami, którym pomagacie. Ale odmówiłyście. Dlaczego?
Zosia: Bo unikamy rozgłosu, który zakłóciłby ich spokój. To po pierwsze. Dlatego nie pośredniczymy w takim kontakcie, chcemy utrzymać odpowiedni balans między naszą działalnością, a jej obecnością w mediach. Głównie chodzi o budowanie zaufania do pomocy, której udzielamy i zagwarantowanie prywatności uchodźcom i osobom, z którymi zaczynają mieszkać.
Ewa Kaleta