W dzieciństwie lekarze wyleczyli ją z raka. Tak się spłaca dług wdzięczności
Jennifer Pratt z Minnesoty jako dziecko spędziła kawał życia na oddziale onkologicznym. Lekarze zrobili wszystko, by dziewczynka wróciła do zdrowia. Po latach postanowiła się im odwdzięczyć.
Niestety wiele osób zna ten problem: wychowywanie dziecka w szpitalu. Niektóre, jak na przykład warszawskie Centrum Zdrowia Dziecka, prowadzą nawet własne szkoły, które małym pacjentom zastępują zwykłe placówki. W dziecięcych szpitalach pielęgniarki są ciociami, bo spędza się z nimi tak wiele czasu, że traktuje je niemal jak rodzinę.
Jako jedenastolatka Jennifer Pratt spędziła dużo czasu w Dziecięcym Szpitalu Stanu Minnesota w St. Paul. Powodem był kostniakomięsak – odmiana raka tkanki kostnej, która kosztowała ją rok życia z chemioterapią. Choroba ta to jeden z najczęściej występujących dziecięcych nowotworów. W wypadku Jennifer oznaczała operację oraz długie okresy terapii chemią, zarówno przed, jak i po interwencji chirurgów. Trudy leczenia trochę łagodził fakt, że ze strony lekarzy spotkało ją samo dobro. Wtedy postanowiła, że w przyszłości pójdzie w ich ślady.
Ta historia wydarzyła się 20 lat temu i ma swój happy end. Po pierwsze, lekarze kontrolując dorosłą dziś pacjentkę są przekonani, że nawrót choroby jej nie grozi. Choć jako dziecko Pratt marzyła o karierze animatora kreskówek (z tego powodu fundacja Mam Marzenie zabrała ją do Disneylandu, gdzie poznała osobę wykonującą ten zawód), ostatecznie zmieniła zdanie i poszła na Midwestern University w Chicago. Dziś dr Jennifer Pratt jest lekarzem w... Dziecięcym Szpitalu Stanu Minnesota w St. Paul. – Rak czyni człowieka silniejszym – mówi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl