W kilkanaście godzin po tym, jak spłonął ich cały dobytek, wzięli się do odrabiania strat. Tatarska Jurta jak Feniks z popiołów
Ile trzeba mieć w sobie siły, by w kilkanaście godzin po wielkiej katastrofie dźwignąć się i pracować nad odbudową dobytku życia? Pokazują nam to właściciele Tatarskiej Jurty – gospodarstwa agroturystycznego, które w nocy doszczętnie spłonęło.
01.05.2018 18:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Szczęśliwie, nikomu nic się nie stało, choć przed godziną 23 we wtorek 30 kwietnia, kiedy ogień zaczął trawić gospodarstwo, przebywało w nim kilkunastu turystów oraz właściciele. Dżenneta i Mirosław Bogdanowiczowie od lat prowadzili znaną na całą Polskę Tatarską Jurtę – w opinii internautów miejsce niezwykle przyjazne, spokojne i malownicze. Jednej nocy ich dobytek spłonął doszczętnie. Jednak to, co zrobili po kilkunastu godzinach, daje nam wzór, jak powinno się podnosić po upadkach (nie z własnej winy).
W poście na fan page’u właściciele Jurty wkleili zdjęcie, które pokazuje frekwencję w ich gospodarstwie. Bo mimo wielkiego nieszczęścia, w kilkanaście godzin po pożarze byli w stanie przygotować kuchnię polową i zagospodarować teren przed spalonymi budynkami. Wszystko po to, by jak najszybciej odrobić straty.
Właściciele wspominają o zbiórce, którą zorganizował dla nich w serwisie pomagam.pl jeden z przyjaciół, jednak z wielką pokorą zaznaczają, że nikt nie musi wpłacać, a najważniejsze jest, by być z nimi w tych trudnych chwilach.
Pod zdjęciem na Facebooku widać również wpisy wsparcia oraz deklaracje gości, którzy jadą do Bogdanowiczów i do tego, co zostało z Tatarskiej Jurty z całej Polski:
„A my do Was jedziemy! Magda i Waldek”
„bo to przecież nie chodzi o te ściany i dach...... to ludzie tworzą tą atmosferę i klimat!”
„Warszawa czeka na info jak można pomagać; np.nr konta na darowizny ; bardzo ; bardzo mi przykro ; ale wierzę że z pomocą uda się odbudować. Pozdrawiam”
Tatarska Jurta to gospodarstwo agroturystyczne w Kruszynianach (3km od granicy z Białorusią, 50km od Białegostoku), nieopodal Puszczy Knyszyńskiej, którą założyli potomkowie prawdziwych Tatarów i w którym można zjeść tatarskie specjały, m.in.: kołduny, pierekaczewniki, trybuszoki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl