W Łodzi przebadano pracowników żłobków i przedszkoli. Wirusolog komentuje
Po wykonaniu badań przesiewowych władze miasta zdecydowały się otworzyć tylko jeden żłobek w Łodzi. Wyniki wykazały, że w każdej pozostałej placówce, przynajmniej jedna osoba miała wynik pozytywny. Wirusolog Tomasz Dzieciątkowski uważa jednak, że to nie powinien być powód do zamykania placówek.
19.05.2020 | aktual.: 19.05.2020 12:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od 18 maja Minister Zdrowia dał zielone światło dla rozpoczęcia pracy żłobków i przedszkoli. Decyzja o otwarciu placówek leży w gestii organów założycielskich, czyli gmin i miast. W związku z tym w Łodzi władze miasta podjęły decyzję o zleceniu i sfinansowaniu wykonania testów przesiewowych pracownikom tych instytucji.
"Decyzja o przebadaniu wszystkich pracowników żłobków i przedszkoli przed ich otwarciem była dobrą decyzją. Dziwię się, jak można było podejmować decyzje o otwieraniu żłobków i przedszkoli bez przebadania ich pracowników. Nie wiem, ilu tragedii uniknęliśmy, bo to pokażą ostatecznie badania prowadzone przez sanepid. Na 3337 przebadanych pracowników żłobków i przedszkoli, osób z podejrzeniem mamy 456. To blisko 14 procent - poinformowała prezydent miasta Hanna Zdanowska.
W związku z tym, zamiast otwarcia w poniedziałek 28 żłobków, uruchomiono tylko jeden. Podobna sytuacja pojawiła się w przedszkolach. Podejrzane wyniki stwierdzono u 324 pracowników na 2781 przebadanych osób, dlatego dzieci przyjęto jedynie w 31 placówkach ze 146 znajdujących się na terenie miasta.
Wirusolog Tomasz Dzieciątkowski podkreśla, że badania przesiewowe świadczą tylko o tym, że ktoś potencjalnie miał kontakt z koronawirusem. - Nie świadczą, że jest zakażony. Teoretycznie mógł przejść to zakażenie bezobjawowo i jeśli nie było w tamtym momencie żadnej reakcji krzyżowej z innymi koronawirusami człowieka, to teraz mogłoby wręcz świadczyć o tym, że ta osoba na jakiś czas jest odporna przed kolejnym zakażeniem - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Ekspert zastanawia się również nad metodologią przeprowadzonych badań wśród pracowników żłobków i przedszkoli w Łodzi. - Często do testów przesiewowych wykorzystuje się absolutnie niewiarygodne testy kasetkowe, które są najtańsze i łatwo dostępne. Jeśli tak było, to należałoby teraz potwierdzić badaniami molekularnymi, czy te osoby mają rzeczywiście w sobie materiał genetyczny koronawirusa - tłumaczy.
W związku z tym nasuwa się pytanie, czy decyzja o rezygnacji z otworzenia placówek była słuszna? Wirusolog komentuje to porównaniem. - Jeśli przeprowadzilibyśmy teraz wśród tych pracowników badania przeciwciał w kierunku wirusa grypy i wynik wyszedłby dodatni, to nie jest to od razu przesłanka do zamknięcia placówek - zapewnia nas.
Na koniec Tomasz Dzieciątkowski podkreśla, że popiera testowanie jak największej grupy ludzi, ale w konkretny sposób. - Powinny być to testy molekularne zalecane przez WHO. One pozwalają wykryć ostrą fazę zakażenia, nawet u osób przechodzących chorobę bezobjawowo - puentuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl