Blisko ludziW papierach będzie funkcjonować jako ojciec, w domu - jako druga mama. Wywiad z Kasią Gauzą

W papierach będzie funkcjonować jako ojciec, w domu - jako druga mama. Wywiad z Kasią Gauzą

W papierach będzie funkcjonować jako ojciec, w domu - jako druga mama. Wywiad z Kasią Gauzą
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Katarzyna Chudzik
25.08.2018 12:28, aktualizacja: 28.08.2018 15:51

Kasia Gauza jeszcze niedawno była Michałem. Otoczenie nigdy nie miało z tym problemu, teraz natomiast kłopot się pojawia - wkrótce jej dziewczyna urodzi ich dziecko. Chciane i wyczekane. Kasia wciąż jest biologicznie mężczyzną i tak samo funkcjonuje w papierach. Będzie więc ojcem.

*Katarzyna Chudzik, Wirtualna Polska: *Dwa lata temu widziałam z Tobą wywiad. Mówiłaś wtedy, że Twoja tożsamość jest płynna, że nie chcesz określać się jako kobieta, ani mężczyzna. Dziś przedstawiasz się jako Kasia, a Twoja dziewczyna jest z Tobą w ciąży.

Kasia Gauza: Tak, byłam wtedy w procesie, szukałam siebie. Musiałam dojrzeć do zmiany. Rok temu zaczęłam używać imienia Kasia oraz określać się kobietą. I czuję się z tym dobrze - czuję się właściwie.

To trywialne pytanie, ale czemu akurat Kasia? Sama je noszę, jak tysiące innych kobiet. Jest banalne.
Funkcjonuje taki stereotyp, że osoby transpłciowe wybierają zazwyczaj imię, które jest bardzo ekstrawaganckie. A we mnie - kiedy przypominam sobie ten wieloletni proces tworzenia tożsamości, podczas którego zastanawiałam się nad tym, kim w ogóle jestem - zawsze siedziała ta Kasia właśnie. Jak już przyszedł ten moment, w którym poczułam, że muszę się określić, to wybór był oczywisty.

Ale nie zamierzasz zmieniać chirurgicznie swojej biologicznej płci?
To jest skomplikowane. Przegapiłam najlepszy czas do podejmowania tego typu decyzji, czyli okres dojrzewania. Nie miałam wtedy z kim o tym porozmawiać, a to właśnie w tym czasie ciało się kształtuje i ingerencje nie są duże. Teraz mam 35 lat i jeśli miałabym zmodyfikować kształt swojego ciała, to ingerencja byłaby bardzo mocna. Hormony w tym momencie za dużo mi już nie dadzą.
To z czym mam największy problem, to mój głos. Jest niski. Regularnie, jeśli dzwoni do mnie ktoś, kto mnie nie zna, to pyta, czy się dobrze dodzwonił, bo słyszy męski głos. To mi przeszkadza, ale nie wiem jeszcze, jak to załatwić. W idealnym świecie chciałabym nie musieć cały czas tłumaczyć, że moja tożsamość odbiega od wyglądu. Teraz żyję w skomplikowanej sytuacji, w dwóch światach. W dokumentach jestem Michałem, muszę się więc zawsze sporo natłumaczyć. Zobaczymy, jak to będzie w przyszłości, ale trochę się tego boję.

Co najbardziej cię odstrasza?
Problemów jest mnóstwo. Ale straszne jest to, że musiałabym pozwać moich rodziców. Ustawodawca uzasadnił to w ten sposób, że muszę podważyć decyzję swoich rodziców, którzy po moim urodzeniu "wybrali" mi złą płeć. To jest bardzo dziwne rozumowanie. Sam fakt, że jeśli chcę dokonać korekty płci mając 35 lat, muszę pozwać rodziców, jest poniżający. Państwo polskie nie gwarantuje godnej procedury.

Mam nadzieję, że nie zabrzmi to obcesowo, ale biologicznie rzecz ujmując jesteś ojcem dziecka, które zaraz się urodzi, co jest sporym problemem w Twojej sytuacji. W papierach będziesz funkcjonować jako ojciec, w domu - jako druga mama?
To była jedyna możliwość, żebyśmy miały własne dziecko. I dla nas jest to bardzo trudne wyzwanie, bo jesteśmy nietypową rodziną, zwłaszcza na gruncie polskim. To prawda, że we wszystkich papierach będę funkcjonować jako ojciec, ale tylko od nas zależy, jak będziemy komunikować się w domu, jak będzie się do mnie dziecko zwracało, jaką rodziną będziemy między sobą. Prawnie to będzie bardzo trudne, zwłaszcza, jeśli zdecyduję się na tranzycję. Teraz możemy wziąć ślub, ale jeśli zdecyduję się dokonać korekty płci, to automatycznie musimy wziąć rozwód - sytuacja musi być wyczyszczona, bo przecież dwie kobiety w Polsce nie mogą być w związku małżeńskim. I wtedy też już nie będę przecież ojcem, mimo że to dziecko spłodziłam i będę wychowywać. Jest cała plątanina spraw, które trzeba w jakiś sposób rozwiązać, ale to jest dopiero przed nami. Obie chciałyśmy mieć dziecko, teraz jesteśmy już na półmetku, a to jak sobie tę rodzinę ułożymy, jest dopiero przed nami.

Dyskutujecie o tym wciąż, zastanawiacie się?
Wiem na pewno, że po tym wszystkim, co zaszło, nie stanę się nagle tatą Michałem. To byłoby supersztuczne i nie fair w stosunku do dziecka. Przecież już w momencie, w którym zacznie używać internetu, zobaczy, kim byłam. Dziecko może się poczuć oszukane i zawiedzione, że ja nagle z niewiadomego powodu przybrałam po raz kolejny zupełnie inną postać. To byłoby schizofreniczne. Myślę, że dla Alex - mojej partnerki - też byłoby to trudne.

Czy kiedy zaczęłyście się spotykać, przedstawiłaś się jej jako Michał, czy poznałyście się już po tej zmianie?
Wbrew pozorom jesteśmy razem krótko, od lipca zeszłego roku. Przedstawiłam się jako Michał, ale dosyć szybko się to zmieniło. Alex jest osobą wrażliwą, wsłuchującą się w drugą osobę. Jej podejście też pozwoliło mi określić siebie. Michał funkcjonował może ze trzy tygodnie znajomości. I potem zaczęłam być Kasią.

Zastanawiałyście się, jak wytłumaczyć dziecku, czym jest transpłciowość? Bardzo szybko zauważy przecież, że u was jest inaczej niż w innych domach.
Często wychowanie polega na tym, że dziecku wręcza się tablet i mało się z nim spędza czasu. A my postaramy się być blisko i tłumaczyć to tak, jak my to widzimy. Mamy wsparcie osób, które są ekspertami w tej dziedzinie i prowadzą organizacje pozarządowe
zajmujące się edukacją seksualną. Myślę, że znajdziemy sposób, żeby o tym z dzieckiem rozmawiać. Musi się dowiedzieć, że nie zawsze tak jest, że osoba rodzi się w danym ciele i ma "pasującą" tożsamość. Czasem ktoś urodzi się w ciele chłopczyka, a czuje się dziewczynką. To wielka nauka dla nas i myślę, że to doświadczenie może się w przyszłości przydać innym.

Chodzisz z Alex na USG?
Tak. I jestem w lekarskim gabinecie traktowana jako jej partnerka, nie ma żadnych problemów. Na początku trochę się stresowałyśmy, Alex poszła i zapytała, czy może przyprowadzić partnerkę, bo nasz związek jest niecodzienny. Akceptują nas w pełni, a byłyśmy już w trzech placówkach.

Dziecko rodząc się, musi być albo dziewczynką, albo chłopczykiem. Ale będziecie je wychowywać nie ograniczając go do jednej płci?
Nie chcemy formatować dziecka. Postaramy się, żeby jego wzorce były otwarte, różnorodne. Żeby nie czuło się do niczego zmuszane. Żeby to, z jakimi genitaliami się urodziło, nie określało tego, jak musi się zachowywać i myśleć. Najważniejsze w procesie wychowania będzie to, żeby słuchać dziecka, wsłuchiwać się w jego potrzeby, rozmawiać jak równy z równym. Niech smakuje i poznaje świat, uczy się różnorodności.

A to zdjęcie, które wstawiłyście na Facebooka? Jesteście fankami programu 500 plus, czy to ironia?
Z jednej strony to jest ironiczne, bo wiadomo, że my w tym momencie tego 500 plus nie otrzymamy. Poza tym mamy trochę antyrządowych znajomych na Facebooku, chciałyśmy potraktować to z dystansem. Ale dostrzegamy plusy programu 500 plus, wiemy, że dużej części rodzin pomógł wyjść z trudnej sytuacji materialnej. Jego wadą jest to, że nie jest dostosowany do matek samodzielnie wychowujących dzieci, te osoby są wykluczone. Generalnie opowiadamy się za państwem dobrobytu, które inwestuje w swoich obywateli.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (904)
Zobacz także