"W trzy dni wypiłam więcej wódy niż w całym swoim życiu". Trudna prawda o rozstaniach
- Dwie butelki wina zapiłam wódką i obudziłam się dopiero rano. Znajomi mówili: "Stara, coś ty zrobiła!". Podobno cały wieczór rzucałam się na facetów. Lepiłam się dosłownie do każdego - tak Ewa wspomina pierwszą imprezę po rozstaniu z partnerem. Nie tylko ona uciekła w alkohol.
Po prostu chciałam być nieprzytomna
Ewa była w związku trzy lata. Chłopak zostawił ją nagle, bez żadnych wyjaśnień.
- Po rozstaniu nie radziłam sobie najlepiej. Codziennie przez trzy dni piłam pół litra wódki i paliłam dwie paczki papierosów. Leżałam w pokoju pod kołdrą i na zmianę chlałam, paliłam i płakałam. W trzy dni wypiłam więcej wódy niż w całym swoim życiu. Wlewałam ją w siebie, bo najszybciej klepie, a ja po prostu chciałam być nieprzytomna - wspomina Ewa. Swój ciąg przerwała po kilku dniach, kiedy zwymiotowała krwią.
- Ogarnęłam się tylko na kilka dni, później przyszedł weekend i impreza u znajomej. Dwie butelki wina zapiłam wódką i obudziłam się dopiero rano. Znajomi mówili: "Stara, coś ty zrobiła!". Podobno cały wieczór rzucałam się na facetów. Lepiłam się dosłownie do każdego... chyba bardzo potrzebowałam bliskości - mówi. Po tej imprezie Ewa zmieniła tryb picia. Nie upijała się już na imprezach, bo wiedziała czym to grozi, ale codziennie kupowała butelkę wina. Czasem wypijała ją ze znajomymi, częściej zupełnie sama. Po dwóch miesiącach zaczęła nowy związek, ale wciąż piła.
- Pomimo że byłam ponownie zakochana i nie myślałam często o ex, alkohol dalej był moją metodą na odreagowanie wszystkich problemów. Dziś jesteśmy razem już rok, ale wciąż, gdy mam ciężki dzień, sięgam po wino. Pociąg do alkoholu to jedyne, co zostało mi po byłym partnerze - podsumowuje.
Powrót do czasów studenckich
Ilona mieszkała ze swoim byłym w nowoczesnym bloku. Była prawdziwą panią domu - gotowała zdrowe obiady i dbała o porządek.
- Kiedy się rozstaliśmy, zaczęłam szukać nowego mieszkania i wprowadziłam się do studenckiej kamienicy. Mam genialną współlokatorkę, która jest w moim wieku - opowiada 27-latka. - Czuję, że wróciłam do studenckich czasów. W lodówce mam tylko piwo, syrop klonowy i stare jajka. I wiesz co? Mam to w d.pie - komentuje Ilona, która przeżywa drugą młodość.
- Moja współlokatorka też jest singielką. Pijemy na balkonie piwo i palimy skręty. Czuję się jak studentka, myślę o tym, jaka byłam porządna, jak gotowałam zdrowe obiadki... i się złoszczę. Nie chcę odmawiać znajomym wyjścia nad Wisłę, choć to często wiąże się z baletem do 3 w nocy, nawet w tygodniu. Czy czuję się zmęczona? Tak. Zauważyłam po sobie, że ciągle chodzę niewyspana, że jem fast foody, czasem w środku nocy, że strasznie dużo palę. To się odbija na moim wyglądzie - mam gorszą cerę, waga mi podskoczyła i ciągle chodzę przeziębiona, ale trudno mi jest odmówić. Przykład z ostatniego piątku: miałam potwornego kaca. Po całym dniu w pracy chciałam tylko iść spać. Ale koleżanka zaprosiła mnie na domówkę. Byłam wrakiem, ale pojechałam i strasznie się spiłam. Dlaczego nie odmówiłam? Nie wiem, ja po prostu nie chcę, żeby coś mnie omijało. Mam takie poczucie, że przez byłego za dużo już w życiu straciłam.
Nie pamiętam, kiedy zasnęłam bez używek w organizmie
Monika cztery miesiące temu zakończyła pięcioletni związek. Po raz pierwszy w życiu zamieszkała zupełnie sama w kawalerce w centrum Warszawy.
- Przyjaciele, gdy się dowiedzieli, że mieszkam sama, to dosłownie bili brawo. Wiedziałam, jak to będzie wyglądać - niemal codziennie są u mnie jakieś balety, tylko znajomi się zmieniają. Na balkonie mam trzy wielkie słoje, z których wysypują się pety. Sąsiedzi mnie nienawidzą. Kilka dni temu podczas jednej z posiadówek o 2 w nocy z balkonu nade mną wychylił się facet w piżamie i krzyknął: "Robicie to każdego dnia! Ludzie, jest wtorek!". I wiesz, ja wtedy sobie uświadomiłam, że normalne osoby rzeczywiście o tej porze śpią i że ja też jeszcze niedawno tak żyłam - mówi Monika, która po krótkiej rozmowie przyznaje, że brakuje jej spokoju, chodzenia spać o ludzkiej porze, czytania książek, ćwiczenia na siłowni... i wielu innych aktywności, z których zrezygnowała na rzecz imprezowania.
- Dlaczego nie odmawiam znajomym? Bo jak myślę o wieczorze, który mam spędzić sama, to rozsadza mnie niepokój. Czuję, że nie zasnę, że będę się męczyć, że nie będę miała czym zająć myśli. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie pamiętam, kiedy zasnęłam bez używek w organizmie. Od rozstania codziennie zasypiam po jakimś piwie, drinku, winie albo skręcie. Jak jestem sama, to walnę sobie piwo albo palę skręta na balkonie, bo nie wyobrażam sobie inaczej. Chyba bym w ogóle nie zasnęła.
Faza gniewu
- Rozstanie jest jak żałoba, najpierw następuje faza zaprzeczenia, która jest szczególnie wyraźna po zakończeniu długich związków - mówi psycholog społeczny, Iza Kobierecka. - Partnerom trudno uwierzyć w to, co się stało. Nie wyobrażają sobie swojego życia bez tej drugiej osoby, nie potrafią jeszcze ogarnąć, że od teraz wszystko się zmieni. Kiedy już uświadomią sobie, że zerwanie rzeczywiście nastąpiło, pojawia się gniew. Ta faza czasem trwa bardzo długo i wydaje mi się, że dziewczyny, o których piszesz, są właśnie w fazie tego gniewu. Buntują się na przeszłość, na to jak żyły wcześniej, że były idealne, zawsze piękne i ułożone dla swojego byłego. W tym buncie może być wiele złości na partnera, na siebie i na sytuację życiową, z którą muszą się zmierzyć - tłumaczy Kobierecka.
- Wizja życia, w którym możesz pić, imprezować jak szalona i nikt nie będzie cię strofować, jest niezwykle podniecająca. W dodatku osoby, które po rozstaniu wpadają w imprezowy wir są jak magnesy - przyciągają dokładnie takie same osoby. W gronie znajomych, dla których normą jest codzienne picie, trudno sobie uświadomić, że wyrządzamy sobie krzywdę - zauważa Kobierecka i tłumaczy, że alkohol może okazać się straszną pułapką. - Alkohol nie dość, że pozwala się odstresować, to jeszcze powoduje, że nie analizujemy swojego zachowania. Uwalnia nas od myśli i uczuć, z którymi nie chcemy się konfrontować.
Samotna podróż jako sposób na zerwanie to mit
- Wśród młodych ludzi funkcjonuje dziwny stereotyp, że spakowanie plecaka i wyjechanie w samotną podróż to najszybszy sposób na uporanie się ze smutkiem po rozstaniu - kontynuuje Kobierecka. - A przecież wyjeżdżając, zmieniamy otoczenie, ale nasza głowa i nasze emocje zostają te same. W trudnych sytuacjach druga osoba jest bardzo potrzebna. Wyobraź sobie, jak taka młoda singielka, która ma problem z zaśnięciem, poradzi sobie zupełnie sama w górach? Być może spakuje cały plecak wódki, zaśnie gdzieś na stoku i już się nie obudzi... Czy będziemy w Warszawie czy w Tajlandii, będziemy mieli ze sobą swój smutek, żal i lęk. I te wszystkie emocje będziemy musieli przeżyć, żeby się z nimi uporać, a nie od nich uciekać - mówi Kobierecka, która osobom, którym pomaga, odradza samotnych urlopów.
Zdaniem ekspertki pierwszym krokiem do uporania się z emocjami po rozstaniu, jest zwrócenie się do bliskiej osoby. - Mam na myśli osobę, która jest nam życzliwa i bliska. Która nie będzie z nami imprezować, tylko pojedzie na rowery, pójdzie pobiegać czy pograć w kręgle. Która nami potrząśnie i powie: "Stara, za dużo pijesz". Jeśli nie mamy wokół nikogo, komu możemy w pełni zaufać, z kim możemy pomilczeć i przy kim umiemy się uspokoić, a widzimy, że tryb życia, w który wpadamy nie jest dobry, że nie radzimy sobie z naszymi nerwami, że alkohol jest nam potrzebny, a nawet niezbędny do tego, by zasnąć lub, by czuć się dobrze ze sobą, powinniśmy udać się do specjalisty. Czasem wystarczy jedna konsultacja, żeby uświadomić sobie, co w naszym życiu wymaga zmiany i jak możemy do tego dojść.
Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.
Zobacz też: Dominika Gwit-Dunaszewska mężu, hejcie i otyłości
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl