Weronika Rosati skomentowała zdjęcia z ojcem córki. To koniec wojny?
Weronika Rosati jakiś czas temu została sfotografowana na placu zabaw z córką i jej ojcem. Jeszcze niedawno byli partnerzy toczyli sądową wojnę. Jak aktorka komentuje te zdjęcia?
Weronika Rosati była przez pewien czas związana z Robertem Śmigielskim. Wydawało się wtedy, że aktorka w końcu odnalazła miłość. Zakochani doczekali się wspólnej córeczki Elisabeth. Ich miłość nie przetrwała jednak próby czasu. Po rozstaniu aktorka ujawniła, że była ofiara przemocy ze strony partnera.
Zobacz także: "Pierwszy gwałt był brutalny. Drugi przeszłam prawie nieprzytomna". Gwałty w związkach dzieją się bez krzyku i świadków
Rozstanie ze skandalem w tle
Związek zakończył się w atmosferze skandalu, a pomiędzy rodzicami dziewczynki toczył się spór o opiekę, nad dzieckiem. Sąd zadecydował, że ma ona pozostać przy mamie.
Spór sądowy trwał bardzo długo, jednak w ostatnim czasie ze względu na dobro córeczki postanowili zawrzeć ugodę. Jeszcze do niedawna Robert nie mógł zbliżać się do Weroniki ani do swojego dziecka. Ostatnio jednak w mediach ukazały się zdjęcia, na których można było zobaczyć, jak byli partnerzy spędzają wspólnie z córką czas na placu zabaw.
- Ja nie wyraziłam zgody na publikację tych zdjęć. Nie wyrażam w ogóle zgody na publikację mojego dziecka. Z mojej strony na pewno nie była to ustawka – mówiła w rozmowie z "Jastrząb Post" Weronika, odnosząc się do tej publikacji.
Weronika jest zmęczona popularnością
- Ja uważam, że trochę to jest tak, że jeżeli paparazzi za mną jeżdżą codziennie, to jest to nękanie. Też czasy się zmieniły i nie ma już tak, że ludzie mogą cię śledzić i każdego dnia utrudniać ci życie. Dla mnie to popularność jest podatkiem od mojej pracy, który muszę płacić. Kiedy decydowałam się na ten zawód, miałam kilkanaście lat. Nie było Internetu, nie było szmatławców, więc jak ktoś mówi, że wiedziałam, na co się piszę, to mówię, że to nieprawda. Nie było Internetu. Internet zaczął powstawać, jak grałam w serialach i zaczynałam być popularna. To jest bardzo trudne. Myślę, że ja też trafiłam na czasy w Polsce, kiedy początek mojej popularności, kiedy to przekraczało wszelkie granice. Mam na myśli te nagonki medialne. Teraz to trochę inaczej wygląda, bo zmieniają się czasy i pewne sytuacje są tępione, jest pewne uszanowanie dla prywatności. Pewne, ale nie do końca takie, jakie bym chciała. A ja chronię swoją prywatność - mówiła Rosati.
Weronika podkreśliła, że nie podoba jej się to, że zdjęcia są wykonywane i publikowane bez jej zgody.
- Wolałabym, żeby tych zdjęć nie było. Czuje taką ingerencję w moją prywatność i czuję, że ktoś bez mojej zgody robi coś takiego, że o mojej prywatności się pisze. A ja nie wyrażam na to zgody. Nie mam potrzeby, żeby dzielić się tym na Instagramie, poza tym, że spędzam w totalnie neutralny sposób czas ze swoja córką, więc też nie bardzo rozumiem, skąd jest to przyzwolenie. Ale ok, nauczyłam się w pewien sposób z tym żyć i tak naprawdę moje życie, jest tak wypełnione innymi rzeczami, że jak widzę coś takiego, to myślę o.k., słabe, ale mam ważniejsze rzeczy na głowie - dodała w rozmowie Weronika.
Rosati skomentowała też zdjęcie z tajemniczym mężczyzną.
- Ja mam takie wrażenie, że to jest straszne i to jest przekroczenie granic. To już nie są te czasy, że jeżeli ja jestem w kawiarni czy na spacerze, to trzeba dopisywać do tego jakiś wątek. To jest uwłaczające i obrażające. Ja mam non stop spotkania: biznesowe, w sprawie ról, próby do filmów, spotkania z twórcami, z dziennikarzami mam też wywiady. Mam masę przyjaciół płci żeńskiej, męskiej i to jest bardzo niefajne wobec tych ludzi, którzy się ze mną spotykają, bo przypisywanie zawsze jakiejś historii zdjęciom, które są tak naprawdę żadne, to jest męczące.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl