"Pierwszy gwałt był brutalny. Drugi przeszłam prawie nieprzytomna". Gwałty w związkach dzieją się bez krzyku i świadków
Według policyjnych statystyk co roku w Polsce dochodzi do gwałtów od 1800 do 2300 razy. Z kolei ze statystyk Niebieskiej Linii wynika, że rocznie ofiarą gwałtu pada 30 tys. polskich kobiet. O życiu po traumie w rozmowie z WP Kobieta opowiedziała Oliwia Jankowiak, która została zgwałcona dwa razy.
31.05.2021 18:51
Gwałt wciąż jest tematem tabu. Wiele osób wciąż nie wie, w którym momencie kończy się molestowanie, a w którym zaczyna gwałt.
- Z punktu widzenia psychologicznego o doświadczeniu gwałtu mówimy przy każdym doświadczeniu seksualnym związanym z naruszaniem granic fizycznych oraz o każdym doświadczeniu niechcianym. Takim, które jest dokonane na ofierze gwałtu mimo jej oporu i sprzeciwu, albo kiedy dzieje się coś, na co nie było zgody - mówi w rozmowie z WP Kobieta Małgorzata Rutkowska, psycholożka i psychoterapeutka psychoanalityczna z Kliniki PsychoMedic.pl.
- Jako psycholodzy, bardzo byśmy chcieli, aby w świadomości społecznej utrwaliło się, że każdy kontakt seksualny to jest coś, o co się należy zapytać i uzyskać zdecydowaną zgodę. Jeśli takiej zgody nie ma, bo np. taka osoba jest nietrzeźwa czy nieświadoma sytuacji, śpi, albo nie do końca jest obudzona, wtedy mówimy o gwałcie - zaznacza ekspertka.
"Pierwszy gwałt był brutalny. Drugi przeszłam prawie nieprzytomna"
"Pierwszy gwałt był brutalny. Byłam świadoma, wyrywałam się i błagałam o to, żeby tego nie robił. Przydusił mnie do ziemi całym ciężarem swojego ciała. Drugi gwałt przeszłam prawie nieprzytomna. Wtedy nie miałam siły się wyrywać, mogłam tylko szeptać o zaprzestanie" – napisała na Twitterze Oliwia Jankowiak, przedstawicielka ds. praw LGBT+ w Młodej Lewicy, aktywistka, ateistka, feministka.
W rozmowie z WP Kobieta Oliwia przyznaje, że duży wpływ na sytuacje, w jakich się znalazła, miał wpływ braku edukacji seksualnej - O gwałcie wiedziałam tylko tyle, że zdarza się wtedy, kiedy nieznajomy wciąga w krzaki, bo ma się za krótką spódniczkę, a kobieta się wyrywa i krzyczy. Nie miałam pojęcia, że partner też może zgwałcić, że gwałt może być bez krzyków i szarpaniny na ulicy - mówi mi dziewczyna.
W przypadku Oliwii gwałcicielem zawsze był jej partner. - Za pierwszym razem była to jedna osoba, a za drugim, długi czas później, mój kolejny partner, który wiedział o moich wcześniejszych doświadczeniach i na co dzień mnie wspierał, ale w którymś momencie okazało się, że nic nie rozumiał – wyznaje aktywistka.
- Przez długi czas nie mogłam sobie uzmysłowić, co się właściwie stało. Wiedziałam, że bolało, ale nie potrafiłam tego nazwać gwałtem. Dopiero jak się doedukowałam, po kilku latach uznałam, że to, co mnie spotkało to gwałty - stwierdza.
Doświadczenie gwałtu w relacji jest zdarzeniem podwójnie traumatycznym, z którym ofierze ciężko się uporać. Dziś Oliwia twierdzi, że najważniejszą rzeczą jest nietrzymanie tego w sobie, a zwierzenie się komuś zaufanemu. - W samotności, po gwałcie rodzi się w głowie dużo różnych pytań, wątpliwości, obwinianie siebie, a jak się opowie o tym komuś, kto jest w stanie wesprzeć, to łatwiej się przez to przechodzi – mówi.
To nie ofiara jest winna
To samo potwierdziła ekspertka, dodając, że najważniejsze jest mówienie i oddemonizowanie przekonania, że jest to coś wstydliwego, o czym ofiara powinna milczeć. - Ofiara nie musi się wstydzić czy bać konsekwencji, tylko sprawca. Ofiara nie jest winna, bo ona nic złego nie zrobiła – podkreśla Małgorzata Rutkowska i dodaje, że kolejnym ważnym elementem jest psychoterapia.
- Jeśli gwałt przydarza się dwa albo więcej razy, w różnych związkach u tej samej osoby, to oczywiście ona nie jest winna, ale być może powtarza jakiś mechanizm wybierania pewnego rodzaju partnerów, którzy są przemocowi, o czym może nie wiedzieć, bo jest to mechanizm nieuświadomiony – zauważa specjalistka.
Może być tak, że ktoś ma skłonność do tworzenia takich związków, gdzie nie można o seksie rozmawiać albo nie istnieje idea granic, czyli dla obojga partnerów nie jest jasne, co można z drugą osobą robić, a czego nie.
- Wtedy dzieją się różne rzeczy i często nie wiadomo, czy jedno z partnerów robi coś z drugim za zgodą, czy bez zgody; czy ktoś seksu chciał, czy nie chciał etc., bo schematy komunikacji w związku są niejasne i właściwie nie wiadomo czy ta zgoda jest potrzebna, czy nie. Tymczasem w związku ważne jest ustalenie, jak się komunikujemy, co lubimy, czego nie, na co pozwalamy, na co nie, i że sprzeciw nie jest elementem gry, ale trzeba go traktować dosłownie: "Nie" znaczy "nie" - wyjaśnia ekspertka.
Aby w przyszłości po takiej traumie wejść w nową i dobrą relację potrzeba najczęściej dużo czasu i konieczne jest przejście odpowiedniej psychoterapii. Chodzi o wypracowanie nowego modelu, aby związać się już z osobą o innych cechach osobowości i umieć inaczej komunikować swoje granice.
- Osoba, która takiej traumy doświadczyła, powinna się sporo dowiedzieć o sobie i swoich wzorcach tworzenia więzi, zanim wejdzie w kolejną relację. Warto te wzorce poznać i zdecydować, co w nich nam nie służy i co warto zmienić – wyjaśnia psycholożka.
- To wszystko jest to przerobienia, przepracowania i do zmiany. Najczęściej trwa to długo, ale jest możliwe, po czym później jest jak najbardziej szansa na stworzenie nowej, dobrej relacji z kimś odpowiednim. Chodzi o to, żeby za szybko nie wchodzić w kolejny związek, na zasadzie lekarstwa czy szukania wybawiciela - partnera lepszego od poprzedniego, który uszczęśliwi nas i pozwoli zapomnieć o poprzednim, toksycznym związku. Na jakiś czas warto się powstrzymać od wchodzenia w kolejny związek i przy pomocy terapii popatrzeć w głąb siebie - radzi.
Oliwia Jankowiak wyznaje, że od jakiegoś czasu systematycznie korzysta z psychoterapii, bo zdarzenia sprzed lat bardzo wpłynęły na jej życie i postrzeganie bliskości w relacjach.
- Przede wszystkim straciłam zaufanie do tamtych osób i to bardzo mnie zabolało. Straciłam zaufanie do partnerów, do wszystkich mężczyzn, którzy próbowali mnie podrywać – od tamtego czasu trzymam ich bardzo na dystans. Natomiast w momencie, w którym wchodziłam w nowy związek, było mi ciężko się otworzyć. Poza tym popadłam w depresję, miałam problemy z samoakceptacją, obwiniałam swoje ciało za to, co się stało, nienawidziłam go – słyszę.
"Nie zgłosiłam tego policji"
Oliwia nie poszła na policję, nie złożyła zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, bo nie miała wiedzy, jaką ma dzisiaj. - Jak sobie uświadomiłam, to było już za późno na jakiekolwiek badania, które by potwierdzały gwałt. Trudną sprawą jest też to, że zazwyczaj jest tylko ofiara i tylko gwałciciel, czyli słowo przeciwko słowu - mówi - Aczkolwiek jeśli ktoś czuje się odpowiednio silny wewnętrznie, to jak najbardziej powinien pójść i zgłosić sprawę na policję, choćby dlatego, że im więcej będzie takich zgłoszeń, tym większa szansa, że świadomość społeczna dzięki temu się zmieni.
Ujawnienie na Twitterze tego, co się wydarzyło, pełni dla niej również rolę terapeutyczną. - Miało być dla mnie rodzajem katharsis, gdzie łatwiej jest mi się z tym pogodzić i w pewnym sensie zrzuciłam z siebie balast – tłumaczy Jankowiak.
- Dostaję dużo pozytywnych komentarzy i wsparcia. Jednak też zdarzają się komentarze, w których ludzie zarzucają mi kłamstwo, którzy życzą mi źle i robią sobie żarty z tego, że takie sytuacje miały w moim życiu miejsce. Jeśli ktoś pisze o tym, że został brutalnie zgwałcony, a ktoś mu odpisuje z pytaniem, czy było ostro, albo "też bym cię zgwałcił", to jest to mocno nie na miejscu - ocenia.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl