Blisko ludziWiceprezes INGLOT: Największe sukcesy są jeszcze przed nami

Wiceprezes INGLOT: Największe sukcesy są jeszcze przed nami

Otwierają 65-75 sklepów rocznie - zarówno w Polsce, jak i za granicą. Przychody firmy szacowane są na ponad 100 mln złotych. Marka INGLOT osiągnęła ogromny sukces w branży i nie zamierza na tym poprzestać. O tym, jaka jest misja i wizja kosmetycznego giganta, co się zmieniło po śmierci założyciela przedsiębiorstwa Wojciecha Inglota, o tym, jakie ciekawe składniki używane są do produkcji kosmetyków firmy, w rozmowie z WP opowiada wiceprezes marki, Magdalena Kluz-Pękalska.

Wiceprezes INGLOT: Największe sukcesy są jeszcze przed nami
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Paulina Ermel

18.05.2016 | aktual.: 18.05.2016 11:34

Paulina Żaglewska: Co zmieniło się w firmie po odejściu Wojciecha Inglota, założyciela kultowej marki?

*Magdalena Kluz-Pękalska: * Wojciech Inglot zostawił świetnie przygotowaną i dobrze prosperującą firmę. Miał jasno określoną wizję marki i zawsze stawiał sobie ambitne cele. Wizja i misja marki pozostały te same. My skupiamy się na konsekwentnym realizowaniu naszych założeń.

PŻ: Jak wygląda „przejęcie” firmy w takiej sytuacji?

*MKP: * Firma zawsze miała charakter rodzinny – tworzyła ją rodzina i bliscy współpracownicy związani z nią od wielu lat. INGLOT wciąż zarządzany jest przez rodzinę, a polityka firmy jest kontynuowana.

PŻ: Jak ocenia Pani kondycję marki dzisiaj? Jest lepiej czy gorzej?

MKP: Z pewnością jest coraz lepiej. Stawiamy na ciągły rozwój – zarówno technologiczny, jak i terytorialny. Jesteśmy dziś obecni w ponad 80 krajach na 6 kontynentach. Coraz większa jest też świadomość naszej marki na świecie.

Obraz
© Materiały prasowe

PŻ: Przełomowe momenty w historii marki?

MKP: Było ich wiele. Jednym z najważniejszych był rok 2000 i podjęcie przez Wojciecha Inglota bardzo ważnej, ale jednocześnie dość ryzykownej decyzji o zerwaniu współpracy z drogeriami i utworzeniu oraz stopniowym rozwijaniu własnej sieci sprzedaży. Przełomowym momentem w historii marki był też rok 2006 i otwarcie pierwszego zagranicznego salonu INGLOT w Montrealu w Kanadzie. Kolejnym rynkiem były kraje Bliskiego Wschodu. Od tego momentu rozwój zagranicznej sieci sprzedaży nabrał szybkiego tempa. Krokiem milowym było również wejście na ważny dla nas rynek amerykański w 2009 r. Wtedy też otwarty został flagowy salon INGLOT w Nowym Jorku na Times Square.

PŻ: Jak radzi sobie firma kosmetyczna w czasach kryzysu? Rzeczywiście działa tzw. efekt czerwonej szminki? (mechanizm polegający na zmianie preferencji konsumentów - rezygnują oni z drogich dóbr luksusowych, ale chętnie w czasie kryzysu sięgają po luksusowe kosmetyki, jakościowe produkty spożywcze)

MKP: Z naszych doświadczeń wynika, że efekt czerwonej szminki naprawdę działa. W czasach kryzysu kobiety wciąż chętnie kupują kosmetyki, w związku z tym nie odczuliśmy spadku sprzedaży.

PŻ: Macie ponad 600 sklepów na świecie, z tego bardzo dużą część w Indiach. Jak często są otwierane? Jak wygląda wasza sytuacja na arenie międzynarodowej – czy planujecie dalszą ekspansję?

MKP: Indie to dla nas ważny rynek. Obecnie mamy tam 15 sklepów i planujemy dalszy rozwój. Liczba naszych sklepów za granicą stale rośnie. W tym momencie otwieramy około 65-75 salonów rocznie, z czego 90-95% są to otwarcia na rynkach zagranicznych. Nasze plany zakładają rozwój marki zarówno na nowych rynkach, jak i wzmocnienie pozycji w krajach, w których jesteśmy już obecni. Stawiamy też na rozwój naszych sklepów własnych. Tylko w zeszłym roku otworzyliśmy nowe spółki córki w Szwecji i we Włoszech w bardzo ważnych lokalizacjach – przy Via del Corso w Rzymie i największej galerii handlowej w Skandynawii - Mall of Scandinavia w Sztokholmie. Planujemy też rozwój w Australii, gdzie obecnie mamy 15 sklepów własnych. W 2015 r. otworzyliśmy na tym rynku sklep w niezwykle prestiżowej galerii handlowej Queen Victoria Building w Sydney. Mogę już oficjalnie powiedzieć, że kolejne sklepy własne naszej marki otworzymy w dwóch prestiżowych lokalizacjach – przy Oxford Street w Londynie i w luksusowym hotelu „The Venetian” w Las Vegas.

Obraz
© Materiały prasowe

PŻ: Co się najlepiej sprzedaje w Polsce? Co w USA? A co na Bliskim Wschodzie?

MKP: Każdy rynek jest inny i preferencje klientek także są różne. Niezmiennie wszędzie bardzo dobrze sprzedaje się nasz unikalny Freedom System. Z ostatnich nowości naszej marki bestsellerem stały się Pomadki w płynie HD Matte.

PŻ: Jakie są trendy kosmetyczne na świecie, których nie doświadczymy w Polsce?

MKP: Uważam, że obecnie nie ma takich trendów. Polski są coraz bardziej otwarte na nowe trendy w makijażu, chętnie też eksperymentują i bawią się kolorami.

PŻ: Podobno Polki częściej jednak wybierają minimalizm w makijażu. Czy też z tym związana jest koncepcja palety stworzonej we współpracy z La Manią?

MKP: Minimalizm może być piękny i elegancki. Umiejętnie zaprezentowany jest czymś ponadczasowym. Wystarczy jednak, że dodamy do makijażu jeden mocniejszy akcent i już nasz look może nabrać zupełnie nowego charakteru. Głównym założeniem kolekcji La Mania by INGLOT było stworzenie uniwersalnej palety kosmetyków do makijażu, które pozwolą wykreować zarówno dzienny, bardzo kobiecy look, jak i ten wieczorowy, bardziej glamour. Chcieliśmy skomponować właśnie coś ponadczasowego.

Obraz
© East News

PŻ: Można powiedzieć, że edukujecie Polki w zakresie makijażu? Zmieniacie ich przyzwyczajenia?

MKP: Raczej proponujemy nowe rozwiązania i chcemy inspirować. Pokazujemy, że sztuka makijażu i zabawa kolorami może sprawiać wiele satysfakcji. A dla nas największą satysfakcją jest zadowolenie naszych klientów.

*PŻ: * *Jakie są kolejne plany produktowe firmy? Doskonale znana jest wasza ‘kolorówka’, ale czy planujecie np. poszerzenie oferty o produkty pielęgnacyjne typu krem do twarzy? *

MKP: Stale poszerzamy swoją ofertę i pracujemy nad nowymi produktami. Lubimy wyzwania i stawiamy na innowacje, dlatego mogę zapewnić, że jeszcze nie raz zaskoczymy nasze klientki czymś zupełnie nowym.

PŻ: Inglot słynie z tego, że nie korzysta z reklam. Skąd taka polityka marki? I w jaki sposób w takim razie trafiacie do klienta?

MKP: Jest to przemyślana polityka. Nie stać nas na konkurencję z gigantami kosmetycznymi w tym zakresie. Dla nas najważniejsza jest jakość naszych produktów. Inwestujemy w badania i najlepsze jakościowo składniki. Nie chcemy, aby nasi klienci płacili za reklamę. Dzięki temu otrzymują najlepszy jakościowo produkt w rozsądnej cenie. Stawiamy na nietradycyjne formy reklamy. Pracujemy przy pokazach mody w Polsce i na świecie, współpracujemy przy produkcjach filmowych i telewizyjnych, partnerujemy musicalom na nowojorskim Broadwayu, współpracujemy ze znanymi i cenionymi wizażystami, bierzemy udział w najważniejszych międzynarodowych targach kosmetycznych i angażujemy się w wiele różnych projektów, w których możemy w ciekawy sposób zaprezentować nasze produkty. Istotnym elementem marketingowym jest też spójny wygląd naszych firmowych salonów, a także starannie dobierane lokalizacje, w których otwieramy nasze punkty sprzedaży.

PŻ: Kontrowersje wzbudzają dzisiaj kosmetyki tzw. ekologiczne. Czy macie takie w swojej ofercie?

MKP: Brak jasno sprecyzowanej definicji kosmetyków ekologicznych sprawia, że właściwie trudno jest interpretować je jednoznacznie. My wolimy nie nadużywać tego słowa, dlatego nie określamy naszych kosmetyków jako ekologiczne.

Obraz
© Materiały prasowe

PŻ: A może któryś z waszych cieni do powiek zawiera w składzie jakiś ciekawy egzotyczny naturalny element, którym warto się podzielić z klientkami i czytelniczkami?

*MKP: * Mamy ich co najmniej kilka. Warto wymienić choćby olej z nasion trukwy egipskiej, zawarty w naszych cieniach sypkich, który ma właściwości odżywiające i wygładzające.

PŻ: Najciekawszy składnik, którego używacie do produkcji kosmetyków?

MKP: Do produkcji naszych „oddychających” lakierów do paznokci O2M używamy wysoce wysublimowanego polimeru, stosowanego w szkłach kontaktowych.

PŻ: Dlaczego Przemyśl?

*MKP: *Pochodzimy z Przemyśla, więc wybór dla nas był oczywisty. W naturalny sposób utożsamiamy się z tym regionem. Tutaj mamy siedzibę główną, hale produkcyjne oraz magazynowe, laboratoria i działy techniczne. W Przemyślu powstaje 95% wszystkich kosmetyków naszej marki.

PŻ: Prosty przepis na sukces?

*MKP: * Wierzymy, że te największe sukcesy są jeszcze przed nami.

PŻ: I na koniec - co wspólnego ma Inglot z Britney Spears?

MKP: Nasze kosmetyki towarzyszyły Britney Spears podczas trasy koncertowej Femme Fatale w 2013 r. Jest to jedna z wielu gwiazd, która używa produktów naszej marki. Obecnie skupiamy się na naszych aktualnych projektach, do których należy m.in. współpraca z musicalami na nowojorskim Broadwayu. Jak dotąd byliśmy partnerem 15 znakomitych spektakli, takich jak The Lion King, The Cripple of Inishman z Danielem Radcliffem w roli głównej, The Last Ship z muzyką Stinga, Upiora w operze czy kultowej już Mamma Mia!

Zobacz też: Naturalne kosmetyki z lodówki

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)