Wiedźmy z Kongo. Tam polowania na czarownice wciąż są normalnością
Miesiąc temu ONZ wyznaczył swoje nowe globalne cele. Jednym z nich jest zaprzestanie polowania na czarownice w Kongo. Praktyka ta, mimo upływu lat, nie umiera. Za biedę, niepowodzenia w życiu, śmierć domownika, czy zwykłą awarię sprzętu obwinia się nastolatki. To wiedźmy, na które trzeba polować i egzorcyzmować je.
23.10.2015 | aktual.: 16.11.2015 20:09
Miesiąc temu ONZ wyznaczył swoje nowe globalne cele. Jednym z nich jest zaprzestanie polowania na czarownice w Kongo. Praktyka ta, mimo upływu lat, nie umiera. Za biedę, niepowodzenia w życiu, śmierć domownika, czy zwykłą awarię sprzętu obwinia się nastolatki. To wiedźmy, na które trzeba polować i egzorcyzmować je.
Pewnej nocy zmarła babka nastoletniej Theresy. Do tej pory nic nie zapowiadało koszmaru, jaki czekał dziewczynę. Jedna z krewnych oskarżyła ją o czary.
- Zabrali mnie do kościoła, gdzie odprawia się modlitwy za dzieci. Zmusili mnie do picia solonej wody. Wpychali mi do buzi palce, aż do samego gardła. Mówili, że muszą wyciągnąć ze mnie kawałki mojej babci, którą podobno zjadłam. Niczego nie mogli znaleźć, więc trzymali mnie i bili. Uciekłam i zamieszkałam na ulicy. Zbierałam wszystko co się dało, stare jedzenie – wspomina nastolatka.
To jedna z wielu historii, które wciąż żyją w kongijskim społeczeństwie. Czary i wiedźmy istnieją w mentalności mieszkańców tego państwa od lat. Rodzice za nagłe wypadki i niewytłumaczalne łatwo zjawiska oskarżają swoje dzieci. Małe czarownice mają używać magii na swoich krewnych. Zaprowadzają więc je do lokalnych kościołów, gdzie odprawia się specjalne obrzędy.
Kinszasa pełna jest takich miejsc. Jak sprawdzili to ostatnio reporterzy brytyjskiego „Daily Mail”, tradycyjne egzorcyzmy odprawia się tu codziennie. – To dzieło diabła. Magia zabija w dziecku całe dobro. Wypełnia je nienawiścią, sprawia, że jest w stanie zjeść własnego ojca, bić się z bratem – mówią kapłani w rozmowie z dziennikarzami.
Wytłumaczyć biedę
Kongo przez lata zmagało się ze skrajnym ubóstwem. Sytuację gospodarczą kraju pogarszały coraz to nowe konflikty i wreszcie wojna domowa. Bieda dotknęła niemal każdej rodziny. Konflikty, przesiedlenia, brzemię HIV i AIDS odbiły się na zwykłych mieszkańcach ze zdwojoną siłą. Nieopłacani żołnierze plądrowali przypadkowe domostwa, by zyskać choć trochę środków do życia. Wszystko to przyczyniło się do tego, że w państwie coraz więcej osób zaczęto oskarżać o praktykowanie magii.
Zdesperowane rodziny próbowały wyjaśnić sobie jakoś wszelkie niepowodzenia. A magia była od wieków zakorzeniona w afrykańskiej tradycji. Tak oto za wypadki i śmierć domowników zaczęto oskarżać dzieci, czasem też kobiety w podeszłym wieku.
Seniorki bardzo łatwo oskarżyć o czary. – Pozbycie się ich może przyspieszyć przejęcie mienia przez chciwego oskarżyciela. Był taki przypadek, kiedy pewien mężczyzna dotkliwie pobił matkę jednego z mężczyzn i zarzucił jej praktykowanie czarnej magii, by zyskać dostęp do posiadanej przez nią ziemi – pisał w „New York Times” Chi Mgbako.
Jednak o wiele więcej, bo aż 50 tys. przypadków, stanowią dzieci. Są odrzucane, bo rodzice nie mogą pozwolić sobie na kolejną osobę do wykarmienia. Te dzieci, które nie przynoszą do domu żadnych pieniędzy, są w największym niebezpieczeństwie. Oskarżenie malucha o czary jest najprostszą wymówką dla rodziców.
- Dzieci posądzane o czary najpierw są wyszydzane przez rodzinę i znajomych, później stają się ofiarami pastorów i uzdrowicieli. Raz oskarżone są dyskryminowane do końca życia. Są mordowane, bardzo często jednak trafiają na ulice – mówi dziennikarzom „Daily Mail” Aleksander Cimpric z UNICEF-u.
Biznes szamana
Liczba oskarżeń w kraju wcale nie maleje. Z ratunkiem przychodzą kapłani, zarówno ci katoliccy, jak i ewangeliccy. Ojciec Alexis tak opowiadał brytyjskim dziennikarzom o swojej pracy: - Ocaliłem setki dzieci. Dziś uwolniłem od magii trójkę. Codziennie muszę ocalić chociaż jedno. Egzorcyzmy odprawiam dwa razy w tygodniu, we wtorki i piątki. Jako katolicki misjonarz taki mam obowiązek. Musimy wygnać czary i demony. Mówimy rodzinom, by nie porzucały dzieci. Każemy im się za nie modlić.
Według innego pastora z Kinszasy nie wszystkie wiedźmy są świadome swoich czynów. - Są takie, które wiedzą, że są złe i też takie, które są nieświadome, że budzą się w nocy i jedzą ludzkie ciało. Mogę rozpoznać wiedźmę na pierwszy rzut oka. Widzę to w ich oczach – mówił.
Jeśli oni zawiodą, rodzina może zgłosić się do uzdrowicieli. Jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne sekty, które oferują usługi w postaci zmyślonych egzorcyzmów. Lokalni szamani za ściganie wiedźmy żądają wygórowanych opłat. Kosztuje i ceremonia, i specjalne eliksiry, które mają uchronić domowników przed zaklęciami rzucanymi przez dzieci.
Czarownice na bruku
Co się dzieje z tymi maluchami, na które egzorcyzmy nie działają według rodziny. Ulice Kinszasy przepełnione są bezdomnymi dziećmi. Z pomocą przyszedł jednak UNICEF, który tworzy tam od kilku lat specjalne domy opieki. Tam trafiła m.in. 8-letnia Dorcas.
- Została oskarżona o czary. Nie wiem, jak długo żyła na ulicy. Przyszła tu kilka dni temu. Pokrywały ją wszy i inne robactwo. Nie powiedziała jak ma na imię, więc pracownice dały jej nowe – opowiada dziennikarzom "Daily Mail" Claudine Nlandu, dyrektorka ośrodka.
Dla dzieci domy takie jak ten założony przez UNICEF, to ucieczka od brutalnego życia na ulicy. Tam nie tylko walczą o jedzenie, ale też stają się ofiarami gwałtów.
- Niektóre dzieci akceptują to miejsce, inne decydują się pozostać na ulicy. Mogą wchodzić i wychodzić stąd kiedy tylko chcą. Jesteśmy tylko punktem pomocy, sanktuarium. Są wśród tych „czarownic” dziewczynki, które za pieniądze prostytuują się. Staramy się ochronić je przed chorobami. Kilka razy w tygodniu wychodzimy na ulice i szukamy potrzebujących dzieci. Często pomagają nam okoliczni sprzedawcy, którzy wiedzą o nowych dziewczynkach. Mamy nadzieję, że takie ośrodki jak nasz zapewnią im lepsze życie – mówi dyrektorka.
Tu wykwalifikowani pracownicy i lekarze dbają o ich stan zdrowia, uczą dzieci pisać i czytać, a także jak powinny się zachowywać. Otrzymują od obcych ludzi to, czego nie mogli dać im rodzice. Jak przyznają, nie są w stanie kontrolować wszystkich przypadków oskarżania dzieci o czary. Wiele z dziewczynek rodzi na ulicy własne dzieci, a te również uważane są przez społeczeństwo za czarownice.
Działacze UNICEF-u starają się zapewnić dzieciom lepsze życie. Miesiąc temu określili swoje nowe cele rozwoju. Wśród nich znalazło się polepszenie życia dzieci w Kongo. Niełatwo jednak walczyć z wieloletnią tradycją zakorzenioną w całym społeczeństwie. Afrykańska Karta Praw Dziecka nijak ma się do praktyki, która ma dla mieszkańców większe znaczenie, niż jakikolwiek dokument.
md/ WP Kobieta