Blisko ludziWielki urok poszukiwań. Wywiad z eksploratorką Katarzyną Bajerlein

Wielki urok poszukiwań. Wywiad z eksploratorką Katarzyną Bajerlein

Wielki urok poszukiwań. Wywiad z eksploratorką Katarzyną Bajerlein
Źródło zdjęć: © odkrywca.pl, fot. Grzegorz Góra
17.03.2017 20:03, aktualizacja: 29.03.2017 09:04

Mieszkają setki kilometrów od siebie, ale łączy ich silna więź. Wystarczy jeden sygnał, by rzucili wszystko, wzięli urlop i ruszyli w nieznane. Odkrywcy amatorzy. Należy do nich Kasia, dla której hobby stało się pomysłem na życie. Z Katarzyną Bajerlein, członkiem stowarzyszenia „Enigma” i „Riese”, rozmawia Grzegorz Góra.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z eksploracją?
Odkąd pamiętam, lubiłam wchodzić w zakamarki strychów i piwnic. Po przeczytaniu książki pani Joanny Lamparskiej „Tajemnice, zamki, podziemia” odkryłam, że wokół Karpacza, do którego często jeździłam, jest mnóstwo pałaców, ruin, wież i innych miejsc z ciekawą przeszłością.
Zaczęłam je wszystkie zwiedzać. Później sama szukałam mało znanych miejsc na mapach, w muzeach, w książkach. Są bardzo urokliwe, gdyż często znajdują się na uboczu i są trudno dostępne. Czytałam miesięcznik „Odkrywca”, w którym znajdowałam również tematy na następne wycieczki.
Po związaniu się z Maciejem, moim obecnym partnerem, którego udało mi się zarazić tą pasją, założyliśmy historyczne stowarzyszenie „Enigma”. Później wstąpiliśmy również do grupy poszukiwawczej „Riese”.

Co najbardziej zaskoczyło Cię w tym środowisku?
To, że kiedy z zupełnie sobie obcymi ludźmi, mieszkającymi setki kilometrów od siebie, zaczynamy rozmawiać, nagle okazuje się, że oglądamy te same programy historyczne, czytamy te same czasopisma o eksploracji, znamy te same miejsca. Bardzo chętnie dzielimy się informacjami o miejscach wartych odwiedzenia czy spenetrowania, poradami np. na temat sprzętu, jego ustawień. W swoich szeregach mamy saperów, grotołazów, płetwonurków. Kiedy organizujemy akcje, każdy stara się jak może, żeby przyjechać. Trzeba poprosić o wolne w pracy, ułożyć sobie sprawy rodzinne i liczyć się z kosztami dojazdu i często noclegu. To niesamowite, że pasja tak zbliża ludzi.

Obraz
© odkrywca.pl, fot. Grzegorz Góra

Jest konkretna epoka, bądź miejsce, które działają na Ciebie szczególnie?
Uwielbiam średniowiecze. Podziwiam pomysłowość ówczesnych ludzi w radzeniu sobie na co dzień. Nie są to wieki ciemne, wtedy rozwijała się wiedza o budownictwie, medycynie, chemii, matematyce. Średniowiecze to też czarownice, templariusze, czyli tajemnice.

To również plagi i zarazy. Wspaniale te realia opisuje Ken Follett w książkach „Filary ziemi” czy „Świat bez końca”. Robi na mnie wrażenie architektura romańska czy gotycka, przypory w kościołach, ukryte przejścia, a najbardziej symbolika. Zawsze mam dreszcze, kiedy jestem w ruinach zamku w Lipie, zamku Bolczów, bądź kiedy w zamku Czocha otwiera się szafa, a za nią jest ukryty tunel. Szczególnym miejscem jest też dla mnie Miedzianka. Historia miasta, które zniknęło. Zawsze gdy stoję tam przy ruinach kamienic, jestem zdumiona, jak szybko po budynkach pozostają tylko resztki fundamentów i gdzieniegdzie piwnic. I jeszcze jest jedno, ale nie ostatnie miejsce, do którego lubię wracać. To wieża książęca w Siedlęcinie. Samo wejście do wieży jest jak wchodzenie w inny wymiar. Nierówne masywne schodki, w które wrasta stare drzewo, kamienny portal.

Zachwycam się również secesją, tą specyficzną linią i motywami roślinnymi. Mogłabym mieszkać w secesyjnej willi i posiadać meble z tej epoki. Nie pogardziłabym paroma sukniami i biżuterią, oczywiście.

Jaki rodzaj prac lubisz najbardziej, w czym czujesz się najlepiej?
Lubię każdy rodzaj prac, przy których mogę mieć styczność z niedostępnym przez długie lata obiektem, czy przedmiotami znajdującymi się pod ziemią lub w różnych innych zakamarkach.
Razem z Maćkiem bierzemy udział w różnych akcjach. Często polegają one na tym, że sprawdzamy teren, chodząc z wykrywaczem metali. To wspaniałe uczucie wyciągać z ziemi przedmioty, które przeleżały tam dziesiątki czy setki lat. Zastanawiam się wtedy, kto miał np. tę monetę ostatni raz w ręce, dlaczego ją zgubił i gdzie jest teraz pochowany. Do dzisiaj wspominam akcję „Sztolnia Australijczyka”, kiedy to po paru ruchach łyżki koparki ukazało nam się wejście do sztolni, a w niej pokryte błotem przeróżne buteleczki szklane i ceramiczne, fiolki, puszeczki, części lamp naftowych, ceramiczne kapsle z nazwą producenta. To była taka kapsuła czasu.

Wśród odkrywców dominują mężczyźni. Jak się czujesz w tym środowisku?
To fakt, podczas eksploracji otaczają mnie głównie panowie. Jednak zawsze miałam naturę łobuziary, przeskakiwałam przez płoty, z bandą przyjaciół z podstawówki budowaliśmy bazy w parku w krzakach, rozbijałam sobie kolana, „piratując” na rowerze, więc czuję się w tym środowisku bardzo dobrze. Koledzy są bardzo pomocni i troskliwi. Każdy z nich ma sporą wiedzę, jakieś zdolności, można się od nich sporo nauczyć. Nasz saper zawsze po akcji przygotowuje dla nas wspaniałe jedzenie w kuchni polowej. W stowarzyszeniu „Enigma” mam od niedawna pierwszą koleżankę, natomiast w grupie „Riese” są już trzy kobietki.

Obraz
© odkrywca.pl, fot. Grzegorz Góra

Które akcje określiłabyś jako wyjątkowe? Co było Twoim największym odkryciem?
Mieliśmy przyjemność jako „Enigma” brać udział wraz z naszym archeologiem w badaniu obwodnicy Ostrowa, gdzie znaleźliśmy części ceramiki sprzed paru tysięcy lat. Zorganizowaliśmy spotkanie z paroma żołnierzami z Navy Seals. Dwukrotnie organizowaliśmy akcję wydobywania szczątków samolotu - latającej fortecy B-17, kiedy to mieliśmy przyjemność gościć ekipę programu „Było, nie minęło...”. Współpracujemy też z organizacją Pomost. Niedawno prowadziliśmy wspólną akcję wydobycia szczątków 21 członków Hitlerjugend. Po ludziach pozostały już tylko brunatne kości, natomiast w zbiorowej mogile wspaniale zachowały się bibułki do papierosów z czytelnymi napisami, szczoteczki do zębów, grzebienie, guziki, sztuczna szczęka, obrączka z wygrawerowanym imieniem, a nawet szklane oko.
Mieliśmy też zaszczyt razem z Maćkiem brać udział w poszukiwaniach na polach Grunwaldu. To niezwykła przyjemność badać teren bitwy, o której uczono nas od wczesnych lat szkolnych. Są obecnie teorie, że bitwa rozciągała się na znacznie większym terenie. Znaleziska, bądź ich brak, pomagają to ustalić. Mimo upału i spieczonej, wyschniętej ziemi, byliśmy w stanie wykopać parę grotów i bełtów.
Do tej pory jedną z najciekawszych akcji było odgruzowywanie baszty lodowej w Książu. Przez cały czas mieliśmy nadzieję, że odsłoni nam się jakieś wejście. Po usunięciu ton gruzu na głębokości ok. 10 m ukazał nam się tunel prowadzący w kierunku zbocza skarpy. Największym zaskoczeniem był jednak otwór w posadzce. Okazało się, że stoimy na metrowym czopie, a pod nami jest 40-metrowa studnia, której dno jest najniższym znanym punktem na zamku. Mamy nadzieję, że uda się nam tam dotrzeć i odnaleźć jakieś boczne tunele.

Co radziłabyś dziewczynom, które chcą rozpocząć swoją poszukiwawczą przygodę?
Jeżeli ktoś jest choć trochę zainteresowany historią, ma w sobie tę ciekawość, by wejść w niedostępne miejsca, poznać ich przeszłość, to nie ma na co czekać. Dobrze jest na początku wziąć udział w jakimś zlocie i tam nawiązać kontakty. Dzięki pasji mamy zawsze pomysł jak spędzić wolny czas, odwiedziliśmy sporo pięknych zakątków, poznaliśmy cudownych ludzi. Jeżeli druga połowa podziela zainteresowania to już pełnia szczęścia.

Tekst ukazał się w marcowym numerze czasopisma „Odkrywca”.

Źródło artykułu:Odkrywca.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (22)
Zobacz także