"Wierzę w Boga, a nie w księży". Polki mówią, dlaczego przestały chodzić do kościoła

"Wierzę w Boga, a nie w księży". Polki mówią, dlaczego przestały chodzić do kościoła

Polki tłumaczą, dlaczego przestały chodzić do kościoła
Polki tłumaczą, dlaczego przestały chodzić do kościoła
Źródło zdjęć: © Getty Images
Klaudia Stabach
10.06.2020 18:07

Joanna po usłyszeniu treści kazania wyszła z kościoła w trakcie mszy i już nie wróciła. Z kolei Magdalena zniechęciła się do instytucji Kościoła po tym, gdy dowiedziała się, że znajomy ksiądz okazał się pedofilem. Osób, które wierzą w Boga, ale nie praktykują, przybywa.

Jak wynika z badań CBOS przeprowadzonych w okresie od stycznia do marca włącznie, 91 proc. naszego społeczeństwa to zdeklarowani katolicy, jednak tylko ponad połowa z nich bierze udział w uroczystościach religijnych. Wiele z tych osób woli pomodlić się w domowym zaciszu. Co więcej, z roku na rok zmniejsza się liczba regularnie praktykujących.

W związku z tym zapytaliśmy wierzących Polaków, którzy na przełomie ostatnich lat postanowili, że nie będą chodzić do kościoła, o powody ich decyzji.

Paulina Taterka z Wielkopolski nie ukrywa, że od dziecka była bardzo uduchowiona i czuła potrzebę uczestniczenia w nabożeństwach. – To samoistnie pojawiło się we mnie. Rodzice nie mieli z tym nic wspólnego, bo chociaż są katolikami, to od wielu lat nie chodzą do kościoła – wyjaśnia.

Jednak z czasem 30-latka zmieniła nastawienie. – Kiedy zaczęłam sama analizować Biblię – a przeczytałam ją całą już 3 razy – to zrozumiałam, że przez wiele lat byłam bardzo oszukiwana. Kościół ma się nijak do tego, co jest zapisane w Słowie Bożym – twierdzi. – Odeszłam od Kościoła i nigdy tam nie wrócę. Bardzo wierzę w Stwórcę i swoje wierzenia opieram na Biblii, a nie tym, co mówi ksiądz – dopowiada kobieta.

"NIE" dla księży

Są też i tacy, którzy przestali zasiadać w kościelnych ławkach z powodu niechęci wobec księży. Joanna Lasota z woj. lubuskiego trzy lata temu przeprowadziła się na wieś. Po tym, jak proboszcz parafii zobaczył jej tatuaże, miał stwierdzić, że mają je tylko "dzieci szatana". Jednak czarę goryczy przelało inne zdanie. – W trakcie mszy ksiądz stwierdził, że rodzice, którzy pozwalają młodym parom na wspólne mieszkanie pod ich dachem, robią z domu burdel. Wtedy wkurzyłam się i wyszłam – wspomina 30-latka.

Niedługo później jej rodzice również przestali chodzić do kościoła. – Nie dosyć, że ksiądz odmówił ochrzczenia córki mojego brata, bo on ma tylko ślub cywilny, to jeszcze nie chciał wydać zaświadczenia o przynależności do naszej parafii. Wtedy moja 60-letnia mama i 63-letni tata przestali pojawiać się w tutejszym kościele – opowiada Joanna.

Kobieta nie ukrywa swojego rozczarowania, bo przez wiele lat była blisko związana z Kościołem. – Przez pięć lat prowadziłam scholę i lubiłam to robić. Teraz chodzę na msze tylko na Pasterkę i w Wielkanoc, i zawsze jadę wtedy do starej parafii – dodaje.

Magdalena również zrezygnowała z chodzenia do kościoła ze względu na rozczarowanie zachowaniem duchownych. – Był jeden ksiądz, którego uważałam za dobrego człowieka, dobrego ducha. Msza u niego to była czysta przyjemność. Była, bo ten ksiądz okazał się pedofilem. Swoją drogą jest on jednym z bohaterów filmu braci Sekielskich – przyznaje kobieta.

– Tyle się słyszy o pedofilii, łamaniu celibatu. I ktoś taki ma nas uczyć o pożyciu małżeńskim i zakładaniu rodziny? Nie sądzę – mówi. – Staram się być dobrym człowiekiem, mam swoje idee i wartości, których się trzymam – dodaje.

Chodzenie na siłę

31-letnia Renata zapewnia, że nigdy nie pośle swojego dziecka na rekolekcje ani nie będzie nakłaniać go do udziału w mszach. Decyzja młodej mamy wynika z jej osobistych doświadczeń. – Moi rodzice zmuszali mnie do tego. Musiałam być w kościele w każdą niedzielę i każde święto, niezależnie czy większe, czy mniejsze.

Renata po pewnym czasie czuła się bardzo sfrustrowana i postanowiła wyżalić się podczas spowiedzi. – To był młody ksiądz, który powiedział mi coś bardzo cennego: "jak na razie to jest wiara twoich rodziców, a nie twoja". Od tego momentu myślę inaczej – przyznaje. – Zmuszanie mnie doprowadziło do tego, że obecnie mam kryzys i nie uczęszczam w ogóle na msze. Oczywiście rodzice są źli i nie pojęli, że wyrządzili mi krzywdę swoją obsesją wiary – mówi.

Modlitwa w domu

Główny Urząd Statystyczny również zajął się analizą religijności i praktykowania wiary. Z ich danych opublikowanych w ubiegłym roku wynika, że prawie 42 proc. Polaków modli się codziennie lub nawet kilka razy dziennie. Co ciekawe, jest to wynik większy o dwa procent w porównaniu z badaniami przeprowadzonymi w 2015 roku.

Do grona osób, które chętnie się modlą, ale nie robią tego w kościele, zalicza się 28-letnia Sonia. Dziewczyna przyznaje, że od dawna traktuje wiarę jako coś indywidualnego. – Wierzę w Boga, ale do kościoła nie chodzę. Moja babcia mówiła: "jeśli czujesz, że chcesz się wyspowiadać, możesz zrobić to w łóżku przed snem. Wyznać swoje grzechy Bogu, on ci odpuści, nie musisz iść do księdza, modlić się czy oddawać cześć Bogu możesz w domu, na ulicy, wszędzie. Nie musisz być w kościele. Modlić możesz się tam, gdzie ci się podoba, Pismo Święte masz, więc jeśli chcesz, to czytasz".

W tym podejściu wtóruje Soni Monika, tegoroczna maturzystka z Elbląga. – Bóg jest wszędzie, nie potrzebuję żadnego pośrednika. Do kościoła kiedyś chodziłam, bo myślałam, że aby wierzyć to muszę. Teraz wiem, że to było bez sensu, nic stamtąd nie wynosiłam, chodziłam na siłę – podkreśla.

Poprosiliśmy kilku księży o komentarz do artykułu, licząc na to, że podzielą się swoimi przemyśleniami i pomysłami na poprawę statystyk. Niestety żaden z nich nie zgodził się na rozmowę, tłumacząc to m.in. niechęcią do wypowiadania się w imieniu Kościoła.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (3122)
Zobacz także