Blisko ludziWiktoria wizytę w galerii przypłaciła atakiem w paniki. Cierpi na demofobię

Wiktoria wizytę w galerii przypłaciła atakiem w paniki. Cierpi na demofobię

– Po prostu chciałam kupić córkom upominki mikołajkowe. Nie sądziłam, że dokoła mnie będzie tyle ludzi – opowiada Wiktoria, która panicznie boi się tłumów. Marty, choć organizuje wydarzenia na kilka tysięcy osób, nie spotkasz na koncercie, podczas marszy czy w zatłoczonym autobusie. – Marzy mi się, żeby nakaz zachowywania dystansu został na stałe – przyznaje.

Tłumy na przedświątecznych zakupach
Tłumy na przedświątecznych zakupach
Źródło zdjęć: © Getty Images

11.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 20:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pod koniec listopada rząd otworzył galerie i centra handlowe. Wiktoria, mama pięcio- i sześciolatki, postanowiła wybrać się na zakupy. Wybrała środę. Miała wolny dzień, poza tym myślała, że w środku tygodnia w godzinach przedpołudniowych uda jej się uniknąć tłumów. Pojechała do jednej z wrocławskich galerii. – Na miejscu przeżyłam szok – mówi. – Tłok, ścisk, na korytarzach pełno ludzi. Przed sklepami ustawiały się kolejki, bo zgodnie z obostrzeniami wpuszczano tylko po kilka osób naraz. I w tym wszystkim ja.

Miała moment zawahania. Chciała już wrócić do domu, ale bała się, że jeśli zamówi prezenty przez internet, nie dotrą na Mikołajki. Postanowiła zaryzykować. Stanęła na końcu jednej z kolejek do sklepu z zabawkami, dobre półtora metra za ostatnią osobą. – Pomyślałam, że może nie będzie tak źle, jest pandemia, trzeba zachować odległość. Niestety, to było moje pobożne życzenie. Ludzie zaczęli ustawiać się zaraz za mną i to bez zachowania dystansu – wspomina.

Kolejka zakręcała tak niefortunnie, że Wiktoria poczuła się osaczona. Zaczęło brakować jej tchu, wydawało jej się, że zemdleje. Opuściła kolejkę, usiadła na ławce. – Nikt mi nie pomógł, ale nie mam pretensji, w tych czasach każdy boi się każdego – mówi. Zainteresował się nią ochroniarz, który pomógł jej spokojnie dotrzeć do samochodu. Przesiedziała w nim pół godziny, zanim wróciła do domu.

Co to za lęk?

Demofobia (nazywana też ochlofobią) to paniczny lęk przed tłumami. Nazwa pochodzi z greckiego: dēmos oznacza lud, a phóbos – strach, lęk.

– Człowiek jest istotą społeczną. W społeczeństwie realizujemy swoje podstawowe potrzeby. Kontakt z drugim człowiekiem powinien dawać nam poczucie bezpieczeństwa, choć to normalne, że w większej grupie nie zawsze czujemy się komfortowo – tłumaczy psycholog Paulina Mikołajczyk z Centrum Medycznego Damiana. – Zdarza się jednak, że u niektórych przebywanie w zatłoczonych miejscach powoduje zbyt silne poczucie dyskomfortu. W takich sytuacjach możemy mieć do czynienia z fobią, czyli zaburzeniem nerwicowym, którego objawem jest uporczywy lęk przed określonymi sytuacjami, zjawiskami lub przedmiotami. Osoba unikająca nagromadzenia ludzi i miejsc, w których znajduje się tłum, może być dotknięta odmianą fobii nazywaną demofobią.

Przyczyny demofobii są u każdej osoby inne. – Cierpiący mógł przeżyć złe doświadczenia w pewnym momencie swojego życia – bardzo często takie doświadczenia występują w dzieciństwie. To np. zagubienie się w tłumie lub bycie zdeptanym, zranionym. Należy też pamiętać, że każdy stres może wywołać fobię – dodaje Paulina Mikołajczyk.

Główne objawy demofobii to przyśpieszone bicie serca, duszność, drżenie rąk. – Osoba dotknięta demofobią będzie miała problem z normalnym funkcjonowaniem, a w skrajnych przypadkach może zacząć bać się wszystkiego, co wiąże się z wyjściem na zewnątrz. Wpłynie to istotnie na jej życie osobiste, pracę oraz kondycję fizyczną – zauważa psycholog.

Organizatorka koncertów z demofobią

Marta Molska nigdy nie zapomni sytuacji, gdy była studentką. – Mój kolega zabrał mnie koncert swojego ulubionego zespołu. W pewnym momencie złapał mnie za rękę i siłą wciągnął pod scenę. Chciał mnie objąć, żebym w jego ramionach poczuła się bezpiecznie. Doznałam wtedy strasznego ataku paniki, straciłam oddech, miałam odruch wymiotny. Musiałam stamtąd jak najszybciej wybiec. To było przerażające przeżycie, na które nie byłam gotowa. Mój organizm zaprotestował psychicznie i fizycznie – wspomina.

Wielu jej znajomych nie może uwierzyć, że Marta na co dzień prowadzi agencję marketingową, jest dyrektorem instytucji kultury i organizuje imprezy na 6000 osób. – Jako organizator znajduję się na zapleczu technicznym, na scenie albo obok niej. Dzięki temu doskonale wiem, gdzie są tunele bezpieczeństwa, mam więc pełną kontrolę nad swoją fobią. Ale jeśli jestem wśród obcych, którzy mnie osaczają i w każdej chwili mogą na mnie ruszyć, dostarcza mi to ogromnego lęku. Przeraża mnie nieprzewidywalność takich sytuacji i to, że nie mam w nich żadnej decyzyjności.

Dlatego Marta swoje pierwsze zarobione pieniądze odkładała, by móc kupić sobie samochód. Tylko w nim czuła się komfortowo. – Pamiętam, jak poszłam do liceum i musiałam korzystać z zatłoczonych autobusów. Nie byłam w stanie. Czekałam na kolejny albo jeszcze następny, byleby nie był zatłoczony. Świadomość, że będę podróżować w ścisku i nie będę w stanie się wydostać, paraliżowała mnie. Nie mam klaustrofobii – tutaj chodzi o ludzi. W tłumie zawsze czułam się przytłoczona – opowiada.

Święta bez strachu

Wiktoria i Marta podkreślają, że z demofobią – jak z każdą inną fobią – trzeba nauczyć się żyć. Obie z zaprzyjaźnionymi psycholożkami rozpracowują swoje lęki. Mają jednak świadomość, że najlepszym sposobem, by nie dopuścić do ataku paniki, jest unikanie tłumów i zbiorowisk. Dlatego Marta nie chodzi na pochody, marsze ani pielgrzymki. – Nawet gdybym chciała, to nie miejsca dla mnie – mówi. – Dla mnie takie tłumy są po prostu przerażające. Nie czułabym się tam bezpiecznie. Poza tym nigdy do końca nie wiem, jak zareaguję.

Wiktoria w pielgrzymce wzięła udział raz, jako nastolatka. Gdy weszła w tłum pełen wiernych, zemdlała. – Od tamtej pory wiem, że muszę unikać tłumów, czy mi się to podoba, czy nie – zaznacza.

Dla Wiktorii grudzień to najtrudniejszy miesiąc w roku. Pandemia tego nie zmieniła. – Przyznam szczerze, że miałam nadzieję, że w grudniu nie poluzują obostrzeń, dzięki czemu będę mogła bez obaw, w spokoju, pójść na zakupy, kupić prezenty dla rodziny. Niestety, zwyczajów Polaków nie zmieniła nawet pandemia. Po tym, co wydarzyło się ostatnio w galerii, wiem już, że moje miejsce jest w domu. Co się da, kupię przez internet.

Psycholog Paulina Mikołajczyk potwierdza, że demofobię można przezwyciężyć – zarówno samodzielnie, jak i we współpracy ze specjalistą. – Trzeba jednak pamiętać, że samoleczenie jest obarczone rozwojem nieprzewidzianych sytuacji, lepiej więc szukać pomocy u specjalisty. Odpowiednio poprowadzona psychoterapia, w niektórych przypadkach wsparta środkami farmakologicznymi, daje najlepsze efekty, a co za tym idzie, możliwość powrotu do normalnego funkcjonowania – mówi ekspertka.

Marta uwielbia Boże Narodzenie. Dlatego jak ognia unika zatłoczonych miejsc. Nie ustawia się w kolejkach, nie wchodzi do sklepów, w których panuje ścisk. – Z demofobią da się żyć na co dzień – zapewnia. – Po prostu szukam dla siebie miejsc, w których będę się czuła komfortowo i które nie będą mnie obciążać psychicznie. Nigdy nie staję w kolejkach. Nawet w galeriach jestem w stanie tak zrobić zakupy, żeby nie czuć dyskomfortu. Nauczyłam się tego i w miarę upływu lat w coraz większym stopniu przepracowuję i przezwyciężam swoją fobię.

Komentarze (58)