Wiosna, wiosna, ach to ty?
Słońce wstaje o wiele wcześniej i śmielej wpada w okna pokoju Jadźki. Na dworze cieplej, a w naszych zmarzniętych sercach budzi się radość do życia. Po zimie przychodzi nowe życie. Czas na wiosenne zmiany!
14.04.2009 | aktual.: 14.04.2009 12:49
Słońce wstaje o wiele wcześniej i śmielej wpada w okna pokoju Jadźki. Na dworze cieplej, a w naszych zmarzniętych sercach budzi się radość do życia. Po zimie przychodzi nowe życie. Czas na wiosenne zmiany!
Jadźka nie wie jeszcze, że na świecie są cztery pory roku i nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo rodzice czekali na tę, która właśnie nadeszła. Po miesiącach krótkich dni i długich nocy, po szarudze za oknem i mrozach, mamy szansę na zdjęcie kilku warstw odzienia i wyjście na słoneczne ulice miasta. A to już Jadźka potrafi docenić. Potrafi odczuć.
Wiosna jednak przede wszystkim na początku zawitała do naszego mieszkania. Można powiedzieć, że weszła z butami. Słońce wpada do pokoju Igi już po godzinie piątej, a ponieważ nie potrafi jeszcze korzystać z zegara (słonecznego ani zasilanego bateriami) wszystko jej się plącze w głowie. Wstaje z kurami i jest za dwie godziny senna niczym suseł. Rozwiązanie jest proste – zamiast ładnych, ale mało praktycznych prześwitujących zasłon, trzeba natychmiast zamontować roletę z prawdziwego zdarzenia. Bez zwłoki! Problem jest z wymagającą matką, która chce mieć roletę piękną, wdzięczną i niebanalną. Jak każda matka. Ufam, że jednak taką znajdę prędzej niż później.
Jadźka poznała też tajniki młodej ogrodniczki. Sezon siania powoli się rozkręca, a my w naszym domu postanowiliśmy zrobić mały ziołowy ogródek. Na pierwszy rzut poszła pietruszka, szczypior, ozdobny czosnek i oczywiście rzeżucha. Jadźka swoimi niezwykle precyzyjnymi paluchami brała nasionka i wkładała w otwory w ziemi. Precyzja jej ruchów nie wzięła się znikąd, Jadźka jest mistrzynią solenia nie swoich potraw.
Ponieważ ona sama soli nie potrzebuje, rozwija swoje umiejętności dosalając nam zupy i dania mięsne. A teraz sieje jak prawdziwy, zdrowy rolnik spod Gdańska. Na większość rezultatów jeszcze czekamy, ale na rosnącą rzeżuchę spoglądamy z podziwem codziennie. Na wilgotnej wacie prezentuje się pięknie. Niedługo schrupiemy ją na chlebie z masłem. I solą. Ciekawe, co wtedy powie nasza droga Jadźka.
Niezwykłą oznaką wiosny są ćwierkające wróble. Niby zwykła rzecz, ale wróbel nie jest dzisiaj już ptakiem występującym w takim nadmiarze, jak za czasów mojej młodości. Zdumiało mnie, że za naszą zachodnią granicą nie ma ich już prawie w cale. Podobno współczesny świat im nie służy. A tu proszę, na naszym podwórku roi się od małych wróbelków-elemelków.
Śpiewają cudnie, a Jadźka jest wniebowzięta. Na podwórku coraz częściej słychać także dzieci, które po długim czasie zabawy w domach wreszcie wychodzą poskakać po kałużach. Radar w uszach naszej córki bezbłędnie wyłapuje wszelkie odgłosy małych, umorusanych potworów grzebiących w błocie. Kilkanaście razy dziennie sprawdza, czy są czy też ich nie ma. Niestety, ze względu na obrzydliwego wirusa, nie dołączy do nich jeszcze przez kilka dni.
Ponieważ dni są dłuższe, Iga ma o wiele więcej pomysłów na spędzanie wolnego czasu. Rozpiera ją energia, słońce motywuje do działania. Całkiem inaczej rzecz ma się z Matką i Tatką. Dopadła nas wiosenna senność, zmęczenie wychodzi z nas, brakuje wigoru, a głowa sama ciągnie resztę ciała na miękką poduszkę. Nogi czasem odmawiają posłuszeństwa, a z głowy nagle wyparowały wszelkie pomysły na kreatywne zabawy. Chce się spać, na Boga!
Jeszcze chwilka, a przetrwamy ten kryzys. Bo jak tu wiosny nie kochać.