Własność prywatna Jadźki

Jadźka ma dwa lata, ale nikt nie odbierze jej prawa do kobiecości. Niezachęcana, wychowywana bez podziału na to co kobiece i co męskie, zdecydowała, że chce mieć torebkę. A nawet trzy.

Własność prywatna Jadźki

15.02.2010 16:29

Kobiety mają w zwyczaju nosić swoje skarby w torebkach. To praktyczne rozwiązanie, a jeśli przy tym torba mówi za właścicielkę: „Mam gust i gest” - sytuacja staje się idealna. Jadźka na razie nie zachwyca gustem ani gestem, ale torebkę posiada i się z nią obnosi po mieście.

Telefon, klucze, portfel, szminka, grzebień, dokumenty – gdzieś to wszystko trzeba trzymać. Mężczyźni mają swoje aktówki, plecaczki i torby, w których kryją się kanapki do pracy i wielkie terminarze. Kobiety od wieków dzielnie próbują upchnąć wszelkie najpotrzebniejsze drobiazgi w wytworne torebeczki. Upchnąć – pół biedy. Znaleźć w środku jedną jedyną rzecz, która wymaga użycia – bardzo trudne zadanie.

Jadźka już o tym wie. Ma dwa lata, ale nikt nie odbierze jej prawa do kobiecości. Niezachęcana, wychowywana bez podziału na to co kobiece i co męskie, zdecydowała, że chce mieć torebkę. A nawet trzy. I trzyma w niej - jak matka, wszystko to, co wysoce niepotrzebne.

„Gdzie jest moja torebka” - to pierwsze pytanie po przebudzeniu. Gdy ją znajdzie, gramoli się do naszego małżeńskiego łóżka i wyjmuje wszystko ze środka. Inwentarz zawiera: kilka kulek, cztery sztuki małych misiów, ich mebelki do małego domu dla lalek, plastikowe opakowanie po czymś niewiadomym, lusterko na nóżce (jak żyć bez lusterka!), lornetkę, ulubionego pluszaka, kilka monet, które cichcem podkradła matce, krowę, konia i gęś oraz kilka przedmiotów o niewiadomym pochodzeniu i celu użytkowania. Z całym tym bałaganem Jadźka musi pożegnać się na kilka godzin spędzanych w żłobku, by po kilku godzinach wrócić do swoich skarbów z worka.

U naszego dziecka więc, jak i u innych, rośnie poczucie posiadania prywatnej własności. Zaczyna się od ulubionego kocyka w czasach niemowlęcych. Niezwykle ważnym elementem w dorastaniu do posiadania, jest własny, prywatny smoczek, którego jednak ktoś nagle, niespodziewanie ci zabiera. To pierwsza strata. Duża, bo bolesna. W dodatku nieodwracalna, na szczęście dla zgryzu. Potem kolekcjonuje się już dużo poważniejsze rzeczy – klocki, lalki, pierwsze samochody. Zbiera się prezenty i stawia na półce. Inwentarz rośnie i zamienia pokój dziecinny w wielką, zagraconą bawialnię. Według definicji jasno określonej w artykule 140 Kodeksu Cywilnego, właściciel własności prywatnej ma uprawnienia do używania rzeczy z możliwością czerpania z niej pożytków oraz do przetworzenia rzeczy, zużycia i zniszczenia.

I tego artykułu Jadźka ściśle się trzyma, kiedy zniszczy coś bezpowrotnie. Lalki bez głów, misie bez rąk i samochody bez kół są jej świętym prawem, mimo że rodzina przeciw takiemu obrotowi sprawy otwarcie się buntuje. Ona jednak wzrusza ramionami i toczy się jak walec po całym swoim zebranym majątku.

Nasza rola to nauczyć ją szacunku do posiadania rzeczy. Jej, bo jej, ale swoje też trzeba traktować z namaszczeniem. Pilnujemy więc, by po zabawie wszystko wróciło na swoje miejsce. Ale jak to robić, skoro nasza córka ma sto zabaw na minutę.

Tu coś wyciągnie, tam porzuci, złapie za coś innego, przeniesie do innego pomieszczenia, przypomni sobie o zakurzonej lokomotywie pod łóżkiem, włoży ją do zlewu, ale w międzyczasie pobiegnie wyprać coś w swojej pralce, aż w końcu zajmie się rysowaniem.

Na szczęście na koniec dnia szuka swoich trzech toreb, wkłada co najcenniejsze do środka i jest gotowa do pójścia spać. Wraz z trzema torbami. Gdyby nie nasz rozsądek, prawdopodobnie zabrakłoby w jej łóżku miejsca dla niej. I tak śpi tam już dziesiątka pluszaków. Kładziemy więc worki na podłodze obok i mówimy, że nigdzie nie pójdą, że będą tam na nią czekały, a rano znowu porwie je i pobiegnie do nas do łóżka.

Jadźka się lekko łamie, nie wie czy jest to odpowiednie rozwiązanie, ale w końcu łaskawie się zgadza. „To moje!” - mówi, jakby ktoś z nas chciał kiedykolwiek przyznać się do lalki bez głowy czy obłupanej kulki. „Twoje, twoje, rodzice mają inne zabawki” - mówię na odczepnego. „Inna zabawki?” zapalają się iskry w jej oczach. I jak tu dziecku wytłumaczyć, że każdy ma coś dla siebie, ale ona niekoniecznie musi o tym wiedzieć?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)