Blisko ludziWspółczesna babcia "chce spijać śmietankę", czyli rozpieszczać wnuki. Wychowywać mają rodzice

Współczesna babcia "chce spijać śmietankę", czyli rozpieszczać wnuki. Wychowywać mają rodzice

Współcześni dziadkowie nie zawsze chcą spełniać funkcję opiekuńczo-wychowawczą, a spijać śmietankę i korzystać z uroków bycia dziadkami. – Osoby 50 plus, 60 plus cenią swoją wolność. To trend, który przyszedł z Zachodu – ocenia socjolożka z Collegium Civitas. Rodzicom, z którymi rozmawiamy, nie zawsze odpowiada takie podejście.

Współczesna babcia "chce spijać śmietankę", czyli rozpieszczać wnuki. Wychowywać mają rodzice
Źródło zdjęć: © Pixabay.com
Anna Podlaska

Karolina ma 27 lat, jest mamą 2-miesięcznej Igi. Jej teściowa skończyła 60-tkę i jeszcze nie widziała wnuczki. Przed jej narodzinami zarzekała się, że przejdzie na emeryturę i wesprze młodych rodziców. 27-latka wyobrażała też sobie, że babcia przyleci jak na skrzydłach zobaczyć nowo narodzone dziecko. Tak się jednak nie stało.

– Do dziś teściowa nie ma czasu na pierwsze odwiedziny. Cały czas czekamy na nią. A ona wymyśla choroby. Tłumaczy się, że nie może przyjechać. Coś jest na rzeczy – wyznaje Karolina w rozmowie z redakcją WP Kobieta.

"60 lat do dobry wiek na wnuki"

Karolina podejrzewa, że teściowej po prostu się nie chce. Do pokonania ma dystans 200 kilometrów. – Odwiedziny zaburzą jej rytm dnia. Teściowa za bardzo ceni sobie wolność. U nas prosiłabym ją o pomoc przy dziecku, może nocne wstawanie. Chciałabym też, aby posiedziała z małą jak będę załatwiać sprawy w urzędzie – mówi 27-latka.

Póki co kobieta i jej mąż muszą radzić sobie sami. Babcia twierdzi, że zobaczą się dopiero na święta wielkanocne. – Ostatnio usłyszałam, że ona miała dwójkę dzieci i sobie poradziła. Mówi, że z jednym dzieckiem to nie tragedia. Moim zdaniem, chce mieć czas tylko dla siebie. Nie chce się poświęcać. Nie jest stara, powinna być w sile wieku, uważam, że to dobry moment na wnuki – ocenia Karolina.

Socjolożka dr Marta Sałkowska zauważa, że współczesne kobiety w wieku około 50-ciu, 60-ciu lat, które przez całe życie wykonywały pracę opiekuńczą, chcą po prostu mieć czas dla siebie. Wykonywanie roli niańki im nie odpowiada. Chcą realizować siebie. – Od kilku lat seniorzy czy seniorki są dostrzegani jako potencjalna grupa konsumentów. Skoro pojawia się dla nich oferta, chętnie z tego korzystają – zauważa Sałkowska.

– Seniorzy nie chcieliby rezygnować z pracy po to, aby zajmować się wnukami. Tu ma też znaczenie to, że żyjemy dłużej. Poza tym trzeba pracować, aby odłożyć na emeryturę – dodaje socjolożka z Collegium Civitas. Od 1 października 2017 r. wiek emerytalny wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.

- Młodzi być może mają wspomnienie z dzieciństwa, że nimi opiekowała się babcia. A osoba w wieku 60 lat teraz łapie drugi oddech, przeżywa drugą młodość. Skończyło się wychowywanie własnych dzieci. "Teraz czas na mnie" – mówi doktor Sałkowska. – To jest bardzo wskazane – ocenia.

"Dziadkowie umywają ręce", "Słodycze dają garściami"

Dominika to 33-latka z Warszawy, mama dwóch dziewczynek w wieku 4 i 7 lat. – Dla mojej mamy wnuki są fajne na chwilę, na kilka godzin. Można wtedy wspólnie pożartować, pobawić się. Gorzej, gdy zmęczone zabawą maluchy stają się marudne, głodne i śpiące – wyznaje 33-latka.

– Dziadkowie moich córek po prostu umywają ręce, kiedy dzieci zaczynają marudzić. Od razu jest dystans i teksty w stylu: "Dominika, weź coś zrób", "Ty wiesz najlepiej jak zająć się własnymi dziećmi" – tłumaczy.

Kobieta zaznacza, że nigdy też nie było tematu pozostawienia dzieci u dziadków na noc. Mimo że wyszły z okresu niemowlęcego. – Babcia tłumaczy, że się boi, a dziadek, że się nie nadaje. Z własnej inicjatywy też nigdy nie nakarmią, bo niby nie mają pojęcia co dziecko lubi. No chyba, że chodzi o deser... Wtedy słodycze dają garściami, totalnie ignorując moje prośby, by tego nie robili – opowiada Dominika w rozmowie z WP kobieta.

– Raz zaproponowałam im, żeby pojechali z nami na wspólne wakacje nad morze. Chciałam opłacić im kwaterę, oby tylko pomogli mi w opiece nad córkami. Oczywiście wymigali się tysiącem własnych wakacyjnych planów – dodaje.

Jak ocenia socjolożka Katarzyna Iwińska, dziadkowie nie mają obowiązku pomagać. – Po 60-tce ludzie mają przekonanie, że wreszcie można pożyć. Niezbędni stają się, kiedy rodzice samotnie wychowują dzieci. I taka pomoc - pomimo konfliktów - jest bardziej powszechna – zauważa.

Bluzka dla wnuczki owszem, ale bez jednorożca i tylko z ekologicznej bawełny

Podobnego zdania jest 60-letnia Irena. Babcia 5-letniej Amelki. – Cenię sobie czas dla siebie. Chodzę do teatru, do opery. Ale nie unikam relacji z wnuczką. Jestem szczęśliwa, że do mnie przyjeżdża, chcę być dla niej dobrą babcią. Jednak w mojej opinii to rodzice spełniają funkcję wychowawczą, ja nie chcę się wtrącać. Zwłaszcza, że jak na początku próbowałam podpowiadać, spotkało mnie rozczarowanie – opowiada Irena.

Kobieta przytacza historię, w której dostała od zięcia jadłospis rodem z bloga Anny Lewandowskiej, kiedy zostawiał u niej córkę na dwa dni. – Amelia miała wówczas 3-lata. W jadłospisie były makarony gryczane, placki z mąki z amarantusa. Wszystko do kupienia w sklepie ekologicznym, którego w mojej miejscowości nie ma – tłumaczy. – Do tego wiem, że takich rzeczy zięć nie gotuje. A wnuczka nie ma uczulenia – dodaje Irena.

– Presja była i jest nadal. Nie kupuję np. wnuczce ubrań, bo są specjalne obostrzenia. Bluzka ma być bez tęczy, bez jednorożca, tylko bawełna ekologiczna – wyznaje babcia Amelii. – Rodzice mają teraz takie wymagania i trzeba się dostosowywać, dlatego wolę wziąć wnuczkę do muzeum raz na jakiś czas, pójść na spacer do parku, niż dzień w dzień odwiedzać i narażać się na nieprzyjemności ze strony przewrażliwionych często rodziców – mówi 60-latka. Dodaje też, że nie zrezygnowała z życia zawodowego. Chociaż mogłaby przejść na emeryturę, woli pracować, co wiąże się z większymi zarobkami i możliwością podróżowania.

Oceniając sytuację pani Ireny oraz historię 33-letniej Dominiki, socjolog Katarzyna Iwińska zauważa, że przedstawiony przez nich model relacji to tak zwane zaangażowane rodzicielstwo. – To trend szczególnie "wielkomiejski". Może wówczas wystąpić konflikt oczekiwań między dziadkami a rodzicami – twierdzi. Dodaje, że dziadkowie dają słodycze, puszczają bajki lub po prostu spełniają podstawowe potrzeby dziecka, ale nie zawsze chcą realizować pomysły rodziców np. na edukacyjne zabawy.

Role się zmieniają

– Treść przypisywana roli matki i roli ojca się zmienia. Inaczej też postrzegamy dzisiaj rolę babci i dziadka. Seniorzy zaczynają dostrzegać ograniczenia zdrowotne, albo nie chcą, nie mają czasu – tłumaczy dr Sałkowska z Collegium Civitas.

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że wśród seniorów (osób powyżej 60. roku życia) największą grupę tworzą osoby w wieku 60 – 64 oraz 65 – 69 lat. Łącznie stanowią ponad 55 proc. wszystkich seniorów. I to oni, jak zauważają socjologowie w rozmowie z nami, odchodzą od tradycyjnej roli pełnoetatowego dziadka i babci.

Obraz
© GUS

Świat już nie jest taki poukładany, jak wówczas kiedy dzisiejsi seniorzy byli rodzicami.

– Współczesne pokolenie dziadków inaczej wychowywało. Karmienie co 3 godziny, niech się wypłacze. Wszystko było rozpisane co do minuty. Teraz współcześni ojcowie, matki inaczej wychowują. Np. jest karmienie na żądanie. To może prowadzić do konfliktów – tłumaczy socjolog. Podkreśla też, że to, iż dziadkowie nie są pełnoetatowymi opiekunami, sprawia, że mogą być autentyczni w swojej roli. – Mogą być od rozpuszczania, zabawy, nie od wychowania. Mogą być po prostu od kochania – kwituje ekspertka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (353)