Współczesna babcia "chce spijać śmietankę", czyli rozpieszczać wnuki. Wychowywać mają rodzice
Współcześni dziadkowie nie zawsze chcą spełniać funkcję opiekuńczo-wychowawczą, a spijać śmietankę i korzystać z uroków bycia dziadkami. – Osoby 50 plus, 60 plus cenią swoją wolność. To trend, który przyszedł z Zachodu – ocenia socjolożka z Collegium Civitas. Rodzicom, z którymi rozmawiamy, nie zawsze odpowiada takie podejście.
Karolina ma 27 lat, jest mamą 2-miesięcznej Igi. Jej teściowa skończyła 60-tkę i jeszcze nie widziała wnuczki. Przed jej narodzinami zarzekała się, że przejdzie na emeryturę i wesprze młodych rodziców. 27-latka wyobrażała też sobie, że babcia przyleci jak na skrzydłach zobaczyć nowo narodzone dziecko. Tak się jednak nie stało.
– Do dziś teściowa nie ma czasu na pierwsze odwiedziny. Cały czas czekamy na nią. A ona wymyśla choroby. Tłumaczy się, że nie może przyjechać. Coś jest na rzeczy – wyznaje Karolina w rozmowie z redakcją WP Kobieta.
"60 lat do dobry wiek na wnuki"
Karolina podejrzewa, że teściowej po prostu się nie chce. Do pokonania ma dystans 200 kilometrów. – Odwiedziny zaburzą jej rytm dnia. Teściowa za bardzo ceni sobie wolność. U nas prosiłabym ją o pomoc przy dziecku, może nocne wstawanie. Chciałabym też, aby posiedziała z małą jak będę załatwiać sprawy w urzędzie – mówi 27-latka.
Póki co kobieta i jej mąż muszą radzić sobie sami. Babcia twierdzi, że zobaczą się dopiero na święta wielkanocne. – Ostatnio usłyszałam, że ona miała dwójkę dzieci i sobie poradziła. Mówi, że z jednym dzieckiem to nie tragedia. Moim zdaniem, chce mieć czas tylko dla siebie. Nie chce się poświęcać. Nie jest stara, powinna być w sile wieku, uważam, że to dobry moment na wnuki – ocenia Karolina.
Socjolożka dr Marta Sałkowska zauważa, że współczesne kobiety w wieku około 50-ciu, 60-ciu lat, które przez całe życie wykonywały pracę opiekuńczą, chcą po prostu mieć czas dla siebie. Wykonywanie roli niańki im nie odpowiada. Chcą realizować siebie. – Od kilku lat seniorzy czy seniorki są dostrzegani jako potencjalna grupa konsumentów. Skoro pojawia się dla nich oferta, chętnie z tego korzystają – zauważa Sałkowska.
– Seniorzy nie chcieliby rezygnować z pracy po to, aby zajmować się wnukami. Tu ma też znaczenie to, że żyjemy dłużej. Poza tym trzeba pracować, aby odłożyć na emeryturę – dodaje socjolożka z Collegium Civitas. Od 1 października 2017 r. wiek emerytalny wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
- Młodzi być może mają wspomnienie z dzieciństwa, że nimi opiekowała się babcia. A osoba w wieku 60 lat teraz łapie drugi oddech, przeżywa drugą młodość. Skończyło się wychowywanie własnych dzieci. "Teraz czas na mnie" – mówi doktor Sałkowska. – To jest bardzo wskazane – ocenia.
"Dziadkowie umywają ręce", "Słodycze dają garściami"
Dominika to 33-latka z Warszawy, mama dwóch dziewczynek w wieku 4 i 7 lat. – Dla mojej mamy wnuki są fajne na chwilę, na kilka godzin. Można wtedy wspólnie pożartować, pobawić się. Gorzej, gdy zmęczone zabawą maluchy stają się marudne, głodne i śpiące – wyznaje 33-latka.
– Dziadkowie moich córek po prostu umywają ręce, kiedy dzieci zaczynają marudzić. Od razu jest dystans i teksty w stylu: "Dominika, weź coś zrób", "Ty wiesz najlepiej jak zająć się własnymi dziećmi" – tłumaczy.
Kobieta zaznacza, że nigdy też nie było tematu pozostawienia dzieci u dziadków na noc. Mimo że wyszły z okresu niemowlęcego. – Babcia tłumaczy, że się boi, a dziadek, że się nie nadaje. Z własnej inicjatywy też nigdy nie nakarmią, bo niby nie mają pojęcia co dziecko lubi. No chyba, że chodzi o deser... Wtedy słodycze dają garściami, totalnie ignorując moje prośby, by tego nie robili – opowiada Dominika w rozmowie z WP kobieta.
– Raz zaproponowałam im, żeby pojechali z nami na wspólne wakacje nad morze. Chciałam opłacić im kwaterę, oby tylko pomogli mi w opiece nad córkami. Oczywiście wymigali się tysiącem własnych wakacyjnych planów – dodaje.
Jak ocenia socjolożka Katarzyna Iwińska, dziadkowie nie mają obowiązku pomagać. – Po 60-tce ludzie mają przekonanie, że wreszcie można pożyć. Niezbędni stają się, kiedy rodzice samotnie wychowują dzieci. I taka pomoc - pomimo konfliktów - jest bardziej powszechna – zauważa.
Bluzka dla wnuczki owszem, ale bez jednorożca i tylko z ekologicznej bawełny
Podobnego zdania jest 60-letnia Irena. Babcia 5-letniej Amelki. – Cenię sobie czas dla siebie. Chodzę do teatru, do opery. Ale nie unikam relacji z wnuczką. Jestem szczęśliwa, że do mnie przyjeżdża, chcę być dla niej dobrą babcią. Jednak w mojej opinii to rodzice spełniają funkcję wychowawczą, ja nie chcę się wtrącać. Zwłaszcza, że jak na początku próbowałam podpowiadać, spotkało mnie rozczarowanie – opowiada Irena.
Kobieta przytacza historię, w której dostała od zięcia jadłospis rodem z bloga Anny Lewandowskiej, kiedy zostawiał u niej córkę na dwa dni. – Amelia miała wówczas 3-lata. W jadłospisie były makarony gryczane, placki z mąki z amarantusa. Wszystko do kupienia w sklepie ekologicznym, którego w mojej miejscowości nie ma – tłumaczy. – Do tego wiem, że takich rzeczy zięć nie gotuje. A wnuczka nie ma uczulenia – dodaje Irena.
– Presja była i jest nadal. Nie kupuję np. wnuczce ubrań, bo są specjalne obostrzenia. Bluzka ma być bez tęczy, bez jednorożca, tylko bawełna ekologiczna – wyznaje babcia Amelii. – Rodzice mają teraz takie wymagania i trzeba się dostosowywać, dlatego wolę wziąć wnuczkę do muzeum raz na jakiś czas, pójść na spacer do parku, niż dzień w dzień odwiedzać i narażać się na nieprzyjemności ze strony przewrażliwionych często rodziców – mówi 60-latka. Dodaje też, że nie zrezygnowała z życia zawodowego. Chociaż mogłaby przejść na emeryturę, woli pracować, co wiąże się z większymi zarobkami i możliwością podróżowania.
Oceniając sytuację pani Ireny oraz historię 33-letniej Dominiki, socjolog Katarzyna Iwińska zauważa, że przedstawiony przez nich model relacji to tak zwane zaangażowane rodzicielstwo. – To trend szczególnie "wielkomiejski". Może wówczas wystąpić konflikt oczekiwań między dziadkami a rodzicami – twierdzi. Dodaje, że dziadkowie dają słodycze, puszczają bajki lub po prostu spełniają podstawowe potrzeby dziecka, ale nie zawsze chcą realizować pomysły rodziców np. na edukacyjne zabawy.
Role się zmieniają
– Treść przypisywana roli matki i roli ojca się zmienia. Inaczej też postrzegamy dzisiaj rolę babci i dziadka. Seniorzy zaczynają dostrzegać ograniczenia zdrowotne, albo nie chcą, nie mają czasu – tłumaczy dr Sałkowska z Collegium Civitas.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że wśród seniorów (osób powyżej 60. roku życia) największą grupę tworzą osoby w wieku 60 – 64 oraz 65 – 69 lat. Łącznie stanowią ponad 55 proc. wszystkich seniorów. I to oni, jak zauważają socjologowie w rozmowie z nami, odchodzą od tradycyjnej roli pełnoetatowego dziadka i babci.
Świat już nie jest taki poukładany, jak wówczas kiedy dzisiejsi seniorzy byli rodzicami.
– Współczesne pokolenie dziadków inaczej wychowywało. Karmienie co 3 godziny, niech się wypłacze. Wszystko było rozpisane co do minuty. Teraz współcześni ojcowie, matki inaczej wychowują. Np. jest karmienie na żądanie. To może prowadzić do konfliktów – tłumaczy socjolog. Podkreśla też, że to, iż dziadkowie nie są pełnoetatowymi opiekunami, sprawia, że mogą być autentyczni w swojej roli. – Mogą być od rozpuszczania, zabawy, nie od wychowania. Mogą być po prostu od kochania – kwituje ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl