"Wstyd się nawet masturbować". Jak dyskusje o łechtaczce zrobiły z męskiej masturbacji wielkie tabu
Żyjemy w czasach, w których nie tylko nie walczy się o prawa mężczyzn – o nie walczyć nie wypada. "Męska seksualność po latach patriarchatu kojarzy się z krzywdą, jaką mężczyźni wyrządzili kobietom. Wstyd się nawet masturbować" – mówi seksuolog.
07.02.2018 | aktual.: 08.11.2018 16:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Z niemal każdego medium w ciągu ostatniego roku płynął jasny przekaz – czas zadbać o kobiecą seksualność. Temat kobiecych orgazmów, prawa do przyjemności, czy masturbacji poruszali wszyscy. Chociażby za sprawą premiery filmu Marysi Sadowskiej "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej". Dyskutowano o tym, czy ładnie jest mówić na waginę "cipka" oraz dlaczego kobiety nie dają sobie prawa do orgazmu. Na łamach gazet, w audycjach radiowych, w telewizjach śniadaniowych…
Trudno podważać słuszność tych dyskusji. I tak na sto procent nasze matki nie wiedziały, że mają łechtaczki. Za to o co chodzi w obsłudze penisa orientowano się doskonale. Ponadto o kobiecej seksualności zaczęto mówić również w kontekście wychowania na "dobre żony". Dobre, czyli w ujęciu patriarchalnym, nie roszczeniowe, nastawione na obsługę a) męża, b) dzieci, c) domu, d) całej reszty, która zechciałaby mieć do nich jakąś prośbę. Takie żony nie mają potrzeb, również seksualnych. Po prostu cieszą się, że mogą dawać rozkosz.
Szczęśliwie mamy ten etap (nie)świadomości za sobą. To sukces. Jednak sukces ten urodził bękarta – skutkiem ubocznym odstawienia męskiej seksualności na bok jest rosnąca liczba par, które nie uprawiają seksu. W tej chwili jest ich już 36 proc.
Zobacz także
- Walka o prawa seksualne mężczyzn ma konotację patriarchalną, więc dziś nie wypada o nie walczyć. W wyniku tejże konotacji faceci zrobili kobietom sporo krzywdy, dlatego dziś rozmawianie o męskiej przyjemności spotyka się z wrogością – mówi Andrzej Gryżewski, psychoterapeuta i seksuolog z gabinetu CBTseksuolog. - Jednak to błąd. Powinniśmy pozbyć się uprzedzeń i na każdym etapie dyskusji traktować kobiety i mężczyzn na równi. Powód? Te niecałe 40 proc. par, które tworzą białe związki to wynik między innymi faktu, że kobiety zaczęły wyłącznie wymagać. Faceci mają być zawsze gotowi, zawsze muszą stawać na wysokości zadania. Nierzadko jeden orgazm dla kobiety to mało… Jego przyjemność jest ostatnia.
- Choćby dziś miałem pacjenta, który jest seksualnym altruistą i stał się nim bezwiednie. Po prostu – żona dbała wyłącznie o siebie. On się musiał "urobić po łokcie" za co nie dostawał nic i efekt jest taki, że nie kochali się od czterech lat. Bo on podświadomie uznał, że on takiego seksu nie chce i zupełnie stracił pociąg do swojej żony. O altruizmie seksualnym piszę we właśnie wydanej książce "Sztuka obsługi penisa" – wyjaśnia seksuolog.
Andrzej Gryżewski zwraca również uwagę na postawę mężczyzn wobec zaostrzających się wymagań. – Przez wiele dekad kobietom wydawało się, że jeśli ktoś je wykorzystuje seksualnie, one nie mają prawa się sprzeciwić. Powiedzieć o tym głośno. Przyznać się. Były przekonane, że to je piętnuje. Dlatego akcja #metoo wywołała taką burzę. Analogiczna sytuacja dotyczy dziś mężczyzn – od swoich pacjentów słyszę, że oni nie dają sobie prawa do sprzeciwu i widzą, że społeczeństwo też im tego prawa nie daje. Mówienie głośno "nie mam ochoty na seks" czy postawienie jasno, jakie mają wymagania, jest dla nich jak próba uprawiania ogródka kwietnego w środku miasta opanowanego przez wojnę – wyjaśnia seksuolog.
Jednym z opresyjnych wobec mężczyzn zakazów (tuż obok nakazu o wierności partnerce i wiecznej na nią ochocie) jest tabu męskiej masturbacji. Tak, tabu – o kobiecej masturbacji powiedziano w ciągu ostatniego roku naprawdę wiele. A o męskiej? Nie kojarzę żadnego konkretnego wątku. No, może poza tym, że kobietom zdarza się traktować onanizm jak zdradę.
- To dość częste podejście kobiet do męskiej masturbacji. Od swoich pacjentów i pacjentek wiem, że kiedy on się masturbuje i np. ogląda przy tym pornografię, kobiety zawsze interpretują to przez pryzmat własnej seksualności. Trudno powiedzieć, czy to jest wynik deficytów czy roszczeniowego podejścia do seksu, które jest pochodną ciągłej debaty o prawach do przyjemności kobiet. Tak czy inaczej kończy się tym, że kobiety myślą, co jego zachowanie mówi o niej, zamiast skupić się na tym, co to mówi o jego potrzebach. Tak byłoby sensownie. To, czy facet ogląda filmy porno, nie jest wyznacznikiem tego, co czuje do żony – wyjaśnia Gryżewski.
Co ciekawe, nie tylko pretensje kobiet mają wpływ na fakt, że masturbacja męska źle się kojarzy. Ogromną rolę odgrywa w tym wypadku również semantyka. Rok temu Magdalena Boczarska w programie Kuby Wojewódzkiego zwróciła uwagę na fakt, że nie istnieje w języku polskim określenie na żeńskie organy rozrodcze, które nie byłyby nacechowane emocjonalnie. Wagina – medycznie. Cipka – jak u małej dziewczynki itd. Tymczasem analogiczny problem dotyczy określeń na męską masturbację.
Mówimy "walić konia", "marszczyć freda", "męczyć pałę". Wszystko to wulgarne i niepoważne. - Semantyka bardzo wpływa na to, czego doświadczamy. Chociażby z tego powodu moja ostatnia książka ma tytuł "Sztuka obsługi penisa". Nie chcieliśmy owijać w bawełnę, żeby uniknąć niezręczności. Uznaliśmy, że lepiej również dla czytelników będzie jeśli dowiedzą się wprost, o czym czytają – mówi Andrzej Gryżewski. - Niektórzy mężczyźni dalej używają określenia "samogwałt". To ci sami, którzy przychodzą z poczuciem winy z powodu swej przyjemności. "Bicie Niemca po kasku" z kolei z góry zakłada, że penis to wróg. Staram się pracować z pacjentami i zmieniać tą semantykę, bo wiem, jak duży ma ona nich wpływ. Jest to wyjątkowo trudne, bo nawet słowo masturbacja kojarzy się nieprzyjemnie. Z turbulencjami, czymś niebezpiecznym – dodaje seksuolog.
Andrzej Gryżewski zauważa również, że praca nad semantyką miała ogromne znaczenie, gdy ukuwały się określenia, takie jak "homoseksualność". – Kiedyś był "homoseksualizm". Końcówka "izm" powodowała, że ten rodzaj orientacji kojarzono z patologią, z chorobą, jak alkoholizm. Z tego samego powodu nie było nigdy "heteroseksualizmu". Była zawsze heteroseksualność.
Jakie są alternatywy? Z doświadczeń naszego eksperta dowiadujemy się, że nie jest złym określenie "solista", na kogoś, kto się masturbuje. Popularne staje się też określenie "pasować". Jednak czy znów nie jest odrobinę upokarzające? W końcu pasować znaczy również odpuścić, dać za wygraną... A temat jest tak ważny, że dawać za wygraną nie warto. I nam, kobietom, powinno na tym zależeć tak samo, jak naszym kochanym facetom. W końcu dostajemy rykoszetem.