Otyłość leczy się wiele lat. "Lekarze mówią: jest pani gruba. My nie chcemy tego słyszeć"
Do 2050 roku średnia długość życia w Polsce z powodu otyłości skróci się o 4 lata - wynika z raportu OECD. – Chorowałam na otyłość brzuszną. Na ulicy ktoś gratulował mi ciąży, lekarki nie mogły uwierzyć, że schudłam aż 30 kilo, nie dowierzały, co mnie wprawiało w lekkie zakłopotanie – mówi Natalia Horodko, która dziś jest dietetykiem. Podkreśla, że otyłość to choroba przewlekła, która trwa wiele lat, może nawet całe życie.
Otyłość prowadzi do rozwoju ponad 200 powikłań. - Główne powikłania otyłości, które zwiększają ryzyko i przyczyniają się do przedwczesnych zgonów to: zaburzenia gospodarki węglowodanowej w tym cukrzyca typu 2, choroby układu sercowo-naczyniowego, czyli miażdżyca i jej następstwa – udary mózgu, zawały serca, a także obturacyjny bezdech senny, zaburzenia gospodarki lipidowej, choroby układu kostno-stawowego. Pamiętajmy, że otyłość jest czynnikiem ryzyka wielu nowotworów. W społeczeństwie panuje przekonanie, że otyłość to nie jest tak groźna choroba jak np. cukrzyca typu 2. A fakt jest taki, że cukrzyca typu 2 jest powikłaniem otyłości - mówi dr hab n. med. Monika Szulińska z Katedry i Zakładu Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych i Dietetyki Klinicznej w Poznaniu.
Lekarka, która zajmuje się otyłością, zaznacza, że jest to choroba przewlekła i przewlekłego leczenia wymaga, nawet wieloletniego. - Mamy pewne narzędzia do leczenia otyłości: farmakologiczne i niefarmakologiczne. Dietoterapia i ruch są bardzo ważne. Pacjenci nie zdają sobie sprawy, że żyją w bezruchu. Bez leczenia niefarmakologicznego nie ma leczenia otyłości. Mamy do dyspozycji również 3 leki, które możemy, a nawet powinniśmy stosować w leczeniu otyłości, tak jak stosujemy leki w leczeniu nadciśnienia tętniczego, czy cukrzycy typu 2. Leczenie interdyscyplinarne też jest bardzo ważne. Rozumiem przez to, że chorujący na otyłość pacjent powinien mieć dostęp do lekarza, dietetyka, fizjoterapeuty i psychologa - zauważa.
"Taki jest twój urok"
Podobne spostrzeżenia mają sami chorzy. Natalia Horodko na otyłość cierpiała od dzieciństwa. Pochodzi z rodziny, gdzie do lekarza chodziło się rzadko i przez wiele lat myślała, że z tego wyrośnie. Bliscy zapewniali: "taki jest twój urok". - Już po zdjęciach z podstawówki widziałam, że miałam nadmierną masę ciała. Z wiekiem i biegiem lat to się rozwijało, aż do końcówki liceum. Musiałam iść na studia, a bałam się tego właśnie przez otyłość. Stwierdziłam: zostaję rok w domu, żeby się odchudzić. Waga wskazywała prawie 100 kilogramów. Wtedy zaczęłam walkę – mówi nam początkująca dietetyczka, która prowadzi blog Szczypta Natki.
- Możliwe, że wypierałam fakt, że otyłość to choroba. Raczej myślałam, że to defekt kosmetyczny. Na studiach zachorowałam na kompulsywne jedzenie. Wizyta u psychoterapeuty mi bardzo pomogła, ale sama też pracowałam nad sobą. Jestem dietetykiem, zaczęłam zgłębiać wiedzę, szukać informacji. Dopiero teraz jestem zaopiekowania, nie wstydzę się tego powiedzieć, że choruję na otyłość mimo tego, że moje BMI tego nie wskazuje – przyznaje 26-latka.
Rady typu "jedz mniej, ruszaj się więcej" nie są na miejscu
Studia dietetyczne wybrała właśnie przez swoją chorobę. Chciała też pomagać innym. - Ważne jest to, że otyłość trzeba leczyć, a nie odchudzać się samemu. Pomoc specjalisty jest podstawą. Schudłam w rok 30 kilogramów. Później, jak chodziłam do lekarza nawet rodzinnego, to się dziwił, jak to możliwe – opowiada kobieta.
I przyznaje, że z wizytami u lekarza różnie bywa. - Spotykałam się z różnymi historiami wśród znajomych. Rady typu "jedz mniej, ruszaj się więcej" nie są na miejscu – a takie słyszymy bardzo często. Większość osób chorujących na otyłość, wie o tych rzeczach, ale ma problem z tym, żeby wdrożyć je w życie. Temu więc należy poświęcić uwagę. Wśród osób chorujących na otyłość funkcjonuje przekonanie, że lekarz sprowadzi chorobę do błahego poziomu. Spotkałam się kiedyś z komentarzem, że lekarz powiedział choremu, że "w Oświęcimiu grubych nie było" – mówi.
Horodko podkreśla, że dużym problemem jest stygmatyzacja osób otyłych. – Chorzy są postrzegani jako zaniedbani. Ja miałam otyłość brzuszną. Na ulicy ktoś gratulował mi ciąży, lekarki nie mogły uwierzyć, że schudłam aż 30 kilo, nie dowierzały, co mnie wprawiało w lekkie zakłopotanie – mówi 26-latka.
Kilogramy rosły po cichu
Dietetyczka przeszła długą drogę. Od chorej osoby, do specjalisty, który takim osobom chce pomagać. Podobnie było w przypadku Joanny Kriventsov, która dziś jest psychologiem i pracuje głównie z pacjentami chorymi na otyłość. Sama ją pokonała i wie, jak podstępna może być. Mówi, że waga jej nie definiowała w dużym stopniu, ponieważ miała dużo szczęścia i nigdy nie była dyskryminowana ze względu na ciało.
– Byłam młoda, kilogramy nie wpływały na jakość mojego życia społecznego – mówi Kriventsov, która prowadzi na Instagramie profil Psycholog od Kuchni, gdzie opowiada m.in. o otyłości. A ta wynikała u Joanny przede wszystkim z niezdrowego trybu życia. Waga zaczęła rosnąć kiedy miała 19 lat. Wyprowadziła się wtedy z domu na studia, żywiła się na własną rękę. Kilogramy rosły po cichu.
Na studiach, w najgorszym momencie ważyła 135 kilogramów. Wtedy zaczęło jej to mocno doskwierać, miała problemy z chodzeniem. Pewnego dnia przypadkiem spotkała chłopaka, który pokazał jej zdjęcia sprzed swojej operacji zmniejszenia żołądka. – Był zdrowym, szczupłym, dobrze zbudowanym mężczyzną – mówi. Nie mogła uwierzyć, że patrzy na tego samego człowieka. W tym momencie zdecydowała się na operację i wszystko potoczyło się bardzo szybko.
- Zgłosiłam się do odpowiedniego lekarza i dostałam termin za pół roku. Miałam 22 lata w momencie operacji bariatrycznej. Po zabiegu czułam się bardzo dobrze, szybko wróciłam do pracy i nauki. Problemy zaczęły się później. W krótkim czasie straciłam ponad 40 kilogramów. To nie było dobre. Organizm zwariował, zaczęły się problemy ze zdrowiem, komplikacje. Zapłaciłam za to z paromiesięcznym opóźnieniem. Na wielu różnych płaszczyznach, odwiedziłam też kilka szpitali - wspomina. Dziś jest osiem lat po operacji i wie, że leczenie otyłości trzeba zacząć od wizyty zarówno u lekarza, jak i dietetyka i psychologa. A nie po prostu "wyciąć żołądek".
W gabinecie ludzie otyli opowiadają jej różne historie. Związane z życiem zawodowym, osobistym, seksualnym. Na te osoby nakładana jest ogromna presja. – Otyłość olbrzymia rzadko wynika tylko z jakiejś jednej choroby lub jedynie ze złych nawyków żywieniowych. To u wielu pacjentów efekt wieloletnich problemów, również tych związanych z emocjami - stwierdza.
Zobacz także: Jest mamą piątki dzieci, czwórka jest niepełnosprawna. Nie może liczyć na pomoc od państwa
Wyśmiewane przez bliskich
W rozmowie z nami Kriventsov mówi, że wysłuchała setek historii osób otyłych i każda była dla niej poruszająca. Zwraca uwagę też na to, jak niektórzy lekarze podchodzą do osób z otyłością. - Lekarze mówią chorym: proszę schudnąć, jest pani gruba. My nie chcemy tego słyszeć, my to wiemy. Od specjalisty potrzebujemy pomocy z naszymi chorobami, a także kompetentnych rad jak zacząć walkę z otyłością - zauważa.
Psycholog zaniepokojona jest faktem, że osoby otyłe często są wyśmiewane przez bliskich. Matkę, męża, siostrę. - Nie raz moje pacjentki, którym otyłość pozostała na przykład po ciąży, potrafiły od męża czy partnera usłyszeć komentarz w stylu: "zapuściłaś się, kiedyś wyglądałaś lepiej", "wyglądasz jak świnia" i inne epitety, które ciężko przechodzą mi przez gardło. To boli o wiele bardziej niż złośliwa uwaga na ulicy – puentuje Joanna.
Dr hab n. med. Monika Szulińska uważa, że pacjent chorujący na otyłość powinien móc zgłosić się do lekarza, jak z każdą inną chorobą. Nie powinno być przyzwolenia na skrócenie leczenia otyłości do zdania: "proszę się odchudzić". - Niejednokrotnie wynikać może to z braku czasu, czego nie usprawiedliwiamy. Pamiętajmy, że to system opieki zdrowotnej wymaga modyfikacji – pacjent nie ma możliwości w ramach NFZ wybrać się na wizytę do dietetyka. Raczej trzeba iść na prywatną wizytę. Ważne jest w tym przypadku, aby chory czuł się "zaopiekowany" i  trafił pod opiekę specjalistów. Skierowanie do poradni zaburzeń metabolicznych możemy otrzymać od lekarza rodzinnego. W takiej poradni pacjentem z otyłością zajmujemy się już kompleksowo. Zależy nam na tym, żeby pacjent chory na otyłość był odpowiednio leczony - mówi lekarka w rozmowie z WP Kobieta.
Dr Szulińska pacjentów, którzy czują się stygmatyzowani, spotyka wielokrotnie w swojej praktyce. Ich samoocena jest obniżona, nie czują się akceptowani przez otoczenie. - W mojej ocenie stygmatyzacja jest również na poziomie systemu opieki zdrowotnej. W szpitalach brakuje dostępu do odpowiedniego sprzętu: wag, wózków, łóżek. Jak chory, którego nie można zważyć i nie mieści się na łóżku szpitalnym, ma nie czuć się stygmatyzowany? To jest stygmatyzacja nie osób, a nieudolności organizacji opieki medycznej - zauważa dr Szulińska.