Blisko ludziWychowują dzieci w Szwecji. "System jest dostosowany tak, aby nie wiązało się to z kosztami"

Wychowują dzieci w Szwecji. "System jest dostosowany tak, aby nie wiązało się to z kosztami"

W szkole nie ma wywiadówek, w przedszkolu dzieci robią i jedzą to, na co mają ochotę. Do tego państwo wspiera rodzica na każdym kroku pod względem finansowym. – Dla mnie, jako polskiej mamy, większość rzeczy wydaje się inna, dziwna, czasem zupełnie przeciwna do tego, do czego jestem przyzwyczajona. I coraz bardziej mi się to podoba – zauważa Anna Korczak, Polka mieszkająca w Szwecji.

Przedszkole w Szwecji
Przedszkole w Szwecji
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Anna Podlaska

O fenomenie szwedzkiego podejścia do rodzicielstwa rozmawiamy z blogerką i mamą 6-latki Anną Korczak oraz z Weroniką Byczyńską, biznesmenką i mamą 4-latka. Jak zauważają kobiety, dziecko w Szwecji jest obojga rodziców i to od kołyski. – Opiekunowie mają do wykorzystania aż 480 dni urlopu rodzicielskiego na każde dziecko, w tym każde z rodziców ma 90 dni, których nie może przenieść na drugiego rodzica i właśnie te trzy miesiące to zwykle minimalna ilość czasu, przez którą tatusiowie sami zajmują się dziećmi, podczas gdy mamy pracują – informuje Korczak. – W tym modelu obydwoje rodzice mają przestrzeń, aby zadbać o swoje potrzeby – stwierdza psycholożka Dorota Minta.

 "Dziecko traktowane jest, jak człowiek"

– W Szwecji nie ma wywiadówek. Zarówno w szkole, jak i w przedszkolu są "utvecklingssamtal" czyli tzw. rozmowy o rozwoju przeprowadzane między nauczycielem, rodzicami i dzieckiem. Zadania domowe się zdarzają, ale nie ma ich za wiele. Szwecja jest najlepszym według rankingów krajem do wychowywania dzieci, w zasadzie cały system jest dostosowany tak, aby posiadanie dziecko nie wiązało się z kosztami i aby rodzice mieli duże wsparcie od państwa – ocenia Korczak.

Choć, jak zauważa, rodzicielstwo zawsze wymaga uważności i cierpliwości niezależnie od kraju, w jakim się mieszka, w Szwecji jest duży nacisk na dawanie swojemu maluchowi wyboru i traktowanie go na równi z dorosłymi. – Myślę, że jeśli chodzi o parenting, to polski i szwedzki różni to, że w Szwecji dziecko traktowane jest jak człowiek, tylko mały. Dzieci uważa się za kompetentne osoby i ma się do nich duży szacunek. Mogą za siebie mówić i decydować, nie załatwia się niczego dotyczącego dzieci ponad ich głowami – dodaje autorka bloga "Nowa w Szwecji".

"Musiał nauczyć się częstować jedzeniem"

Weronika Byczyńska na co dzień prowadzi własną firmę. Kiedy jej 1,5 roczny synek zaczął chodzić do przedszkola, zdziwiło ją tamtejsze podejście do jedzenia. Wspominała, że przychodził do domu głodny i płaczliwy. – Zapytałam nauczycielki, jak go karmi. Ona odpowiedziała, że Milton sam musi się nauczyć częstować jedzeniem, jak pozostałe dzieci. Na stole leżą owoce, chleb, jogurty, ma podchodzić i jak jest głodny, to brać i jeść. Po tygodniu się dostosował – powiedziała Weronika w rozmowie z WP Kobieta.

Dodała, że w Szwecji nauczycielki już na wejściu rozmawiają z dzieckiem o posiłku. - Informują, że są świeże owoce, pytają, na co dziecko ma ochotę i to właśnie kroją i dają do ręki. Jeżeli chodzi o obiady, w większości przedszkoli funkcjonuje bufet szwedzki, maluchy nakładają sobie to, na co mają ochotę. Nie są zmuszane do jedzenia. Czasami w placówkach są kucharze, którzy serwują posiłki – dodaje.

Przedszkole w Szwecji
Przedszkole w Szwecji© Archiwum prywatne

Aktualnie dzięki takiemu podejściu jej 4-letni syn z powodzeniem w restauracji sam zamawia dla siebie napój i jedzenie. – Dzieci w przedszkolu mają prawo głosu i wyboru. Jeżeli któreś dziecko dla przykładu chce rysować, a kolejne chcą iść na dwór, to mają do tego prawo. Każde dziecko robi, co chce, nie jest zmuszane do wykonywania jakichś czynności. Ja to samo przenoszę do domu – tłumaczy.

Weronika Byczyńska zauważa, że ciekawym podejściem jest w Szwecji stosunek do zabaw na zewnątrz. – Dzieci spędzają dużo czasu na dworze. Nie ważne czy jest śnieg, czy mróz, trzeba się po prostu odpowiednio ubrać, zgodnie z pogodą. Każdy szwedzki rodzic wie, że jak jego pociecha wróci z przedszkola, to na pewno spędziła na zewnątrz maksymalną ilość czasu – podaje mama Miltona. Zauważa też, że nie liczy się marka i fason stroju - ma być komfortowo. Szwedzi stawiają więc na ubrania sportowe.

Przedszkole w Szwecji
Przedszkole w Szwecji© Archiwum prywatne

– To, na co jeszcze warto zwrócić uwagę to pomoc państwa. My tutaj nie kupujemy do szkoły, książek, zeszytów, kredek – wszystko jest zapewnione. My rodzice głównie mamy kupować odpowiednie ubranie – dodaje.

– Dodatkowo każdy, najmniejszy nawet, zgłoszony problem w kwestii opieki nad dzieckiem oraz samego rozwoju dziecka, jest traktowany bardzo poważnie i dzięki temu mamy do naszych usług całą rzeszę specjalistów: pedagogów, psychologów, pracowników socjalnych, a nawet, w razie potrzeby, tłumacza. Wszystko to na koszt podatników – podkreśla na blogu Anna Korczak.

"W Polsce wciąż funkcjonuje matko-centryzm"

Psycholog Dorota Minta zauważa, że coraz więcej młodych ludzi w Polsce skłania się w podejściu do wychowania dzieci do modelu wzorowanego na Skandynawii. – Dziecko, nawet to małe, ma prawo do wyboru, ma prawo się uczyć, decydować, to jest przygotowanie dziecka do umiejętności radzenia sobie z kryzysami. W naszym konserwatywnym społeczeństwie funkcjonuje model, w którym rodzice decydują o wszystkim za dziecko. Jednak coraz więcej ludzi młodych rozmawia z dziećmi o uczuciach, pytają, co jest dla nich ważne, robią narady na temat remontu mieszkania, albo wyjazdu na wakacje – to jest dobre dla rozwoju młodych ludzi – podkreśla Minta.

Mówiąc o roli ojca w życiu dziecka, zauważa, że w Polsce wciąż funkcjonuje model matko-centryczny. – Mam nadzieje, że będziemy dążyć w Polsce do tego, aby bycie mężczyzny z malutkim dzieckiem, było w jak najszerszym wymiarze. Ciągle niewielu ojców decyduje się na urlopy tacierzyńskie, a jest to tylko dwa tygodnie. Na pewno model szwedzki jest modelem, który daje szanse obojgu rodzicom na zbudowanie więzi. Od początku – wyjaśnia.

Anna Korczak podkreśla dodatkowo, że ojcowie w Szwecji to widok, do którego szybko można się przyzwyczaić. – "Latté pappas" to fenomen, na który zwróciłam uwagę już w pierwszych dniach mojego pobytu. Parki, place zabaw, plaże, kawiarnie – wszędzie byli ojcowie z dziećmi. W Polsce zwykle matki biorą urlop macierzyński i zajmują się dziećmi, a mężczyzna z wózkiem na ławce w parku to widok tak rzadki, że ma się ochotę podejść bliżej i sprawdzić, czy to nie przewidzenie – kwituje.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (584)