Wykształcone kobiety sięgają po alkohol chętniej
Mają po kilka dyplomów, dobre stanowiska, własne biznesy, karierę w rozkwicie i zarabiają duże pieniądze. Wiele z nich od lat ma także rodziny, mężów i dzieci. Ale nie tylko to je łączy - pod koniec dnia są tak zmęczone, że marzą tylko o kieliszku wina.
18.01.2017 | aktual.: 20.01.2017 11:34
– Piję, bo lubię. Lubię smak wina, lubię celebrację tego trunku w ładnym kieliszku i naprawdę nie widzę powodu, by sobie tego odmawiać – mówi Ula, menedżerka pracująca w firmie produkującej luksusową odzież. Ula sięga po wino pod koniec ciężkiego dnia, zazwyczaj wtedy, gdy jej dziecko pójdzie wreszcie spać. – Czasami, jak nie mam wina, nalewam do kieliszka zwykłego soku. I to też pomaga mi się rozluźnić – tłumaczy.
Czy nie zastanawia się czasem, czy nie za dużo pije? – Są takie momenty np. wtedy, gdy brakuje mi worka na szkło do segregacji, bo wszystkie są pełne butelek, albo wyciągam śmieci przed bramę i widzę, ile przez miesiąc uzbierało się butelek. Ale bez przesady, wszyscy znajomi piją prawie codziennie kieliszek lub dwa, nie odstaję od ogółu społeczeństwa. Zresztą jakoś żadne z nas nie popadło w alkoholizm, nie ma problemów z pracą. Przeciwnie, wszyscy mają wysokie stanowiska i dobrze sobie radzą – odpowiada.
Relaks w stylu fast
Zdaniem Lidii Krotoszyńskiej, psychoterapeutki i terapeutki uzależnień, taki sposób radzenia sobie z codziennym stresem to coraz częściej „ standard" wśród kobiet pracujących na wyższych stanowiskach oraz w biznesie, choć nie tylko. – Jesteśmy przeładowane obowiązkami. Mamy być dobrymi pracownikami, mamy się rozwijać, bywać, zadbać o niezależność finansową, mieć dobry seks i udany związek oraz zadbane dzieci. Nie mogąc sobie poradzić ze stresem, nie umiejąc się wyluzować, kobiety po pierwszą lampkę wina czy drinka sięgają zaraz po wejściu do domu, gdzieś między gotowaniem, praniem a odrabianiem z dziećmi lekcji. Pewnie, że można się odprężyć np. spacerując, ale na to trzeba czasu, którego kobietom brakuje. Szybkie wypicie alkoholu powoduje spadek napięcia i lepszy nastrój niemal błyskawicznie.
Tyle, że na jednej lampce zazwyczaj się nie kończy. Kolejna jest wypijana wtedy, gdy wszyscy pójdą spać, jako nagroda za dobry dzień. Czasami wypija się całą butelkę, by nie zostawiać bałaganu.
Czy to jest problem? Uważa się, że lampka wina to żadne picie. – W pokoleniu rodziców obecnych trzydziesto- i czterdziestolatek piło się rzadziej. Wiadomo było, że jak przychodzi dzień popularnych imienin Andrzeja, Krystyny czy Jana, to można było spodziewać się imprez, na których z pewnością kilka flaszek zostanie rozpracowanych. Kiedyś piło się raz, a konkretnie, dziś częściej, ale w małych ilościach – mówi prof. Mariusz Jędrzejko, specjalista uzależnień.
Tak pije właśnie Ola, współwłaścicielka firmy eventowej. – Babcia, widząc jak sączę winko, mówi, że ja to nawet napić się nie potrafię. I fakt, na rodzinnych zjazdach na pewno nie jestem w stanie dotrzymać kroku starszemu pokoleniu. Ale lubię wieczorkiem z mężem napić się wina czy piwa, zrelaksować się – opowiada.
Z czego to wynika? – Mam inne priorytety, bo na drugi dzień muszę ogarnąć pracę i dzieci. Nie mogę sobie pozwolić na to, by raz na jakiś czas zabalować tak, by urwał mi się film. Po lampce jestem w stanie być od rana na pełnych obrotach – tłumaczy Ola.
Jest przekonana, że kobiety dziś piją lepiej, mądrzej. Czy tak rzeczywiście jest? – Żaden terapeuta uzależnień nie powie, że tak jest lepiej. Miałem kiedyś znajomą dyrektorkę szkoły. Piła co wieczór tylko pół butelki wina. Dziś już jej z nami nie ma, zapiła się – tłumaczy Jędrzejko.
Podobnego zdania jest także dr Ewa Wojdyłło, terapeutka uzależnień. – Przyszła kiedyś do mnie kobieta, która uzależniła się, pijąc tylko przez cztery miesiące. Wyglądała tak, jak mężczyźni po latach picia. Po prostu kobiety uzależniają się szybciej i w dodatku pijąc nawet niewielkie ilości alkoholu.
Szacuje się, że na 10 pijących osób, w uzależnienie popadnie jedna.
Pani prezes pije chętniej
Z badań przeprowadzonych przez naukowców z londyńskiej School of Economic na które powołuje się portal „F5”, wynika, że kobiety z wyższym wykształceniem znacznie częściej sięgają po alkohol niż ich gorzej wykształcone koleżanki. A ryzyko, że popadną w alkoholizm jest o 86 proc. wyższe niż u rówieśnic, które edukację zakończyły wcześniej.
– Alkohol staje się coraz częstszym elementem stylu życia. Po dobre wino czy whisky sięgają piękne, dobrze sytuowane kobiety, które stać na to, by nie pić byle czego. W pewnych sferach po prostu wypada tak usiąść i sączyć – mówi Ewa Wojdyłło. Dodaje, że ostatnio była w kilku kawiarniach mieszczących się przy warszawskim Nowym Świecie. – Zauważyłam, że w knajpkach przy kilku stolikach siedziały po dwie, trzy kobiety, a przed każda z nich był kieliszek wina czy szklaneczka z piwem. Kiedyś koleżanki umawiały się na plotki przy kawie, dziś raczej wybiera się alkohol – mówi Wojdyłło. – W przeszłości młode dziewczyny nie piły. Dopiero panie po 45. roku życia pozwalały sobie na cygaro i naleweczkę. Jeśli młoda dziewczyna nie stroniła od alkoholu, to musiała być to jakaś ladacznica. A dziś już nikomu nie przyszłoby do głowy, by tak myśleć – dodaje ekspertka.
Tyle że oficjalnie niewiele kobiet przyznaje się nawet do okazjonalnego picia. Żadna z naszych rozmówczyń nie zgodziła się na ujawnienie nazwiska. Bo to, co wybacza się mężczyznom, kobietom już niezbyt chętnie. A na te, które otwarcie mówią, że lubią alkohol, patrzy się często nieprzychylnym okiem. – Alkohol nie jest głównym powodem spotkania, ale elementem towarzyszącym. Dziś dobrze jest umówić się na kolację w modnym miejscu, takim jak np. Hala Koszyki czy Alioli, gdzie przede wszystkim idzie się na kolację. Przy okazji wypija butelkę czy dwie wina – mówi właścicielka firmy PR-owej.
Interesy przy winie
Zdaniem prof. Jędrzejko większa łatwość kobiet w sięganiu po alkohol wynika z tego, że w ostatnich latach kobiety przebojem weszły do świata biznesu. – Do niedawna było to miejsce zdominowane przez mężczyzn, którzy chętnie załatwiali takie sprawy przy szklaneczce dobrego alkoholu. Kobiety, chcąc być ich równorzędnymi partnerami, także na tych spotkaniach piją – mówi ekspert.
Ale kobiece picie to wcale nie taka prosta sprawa, bo kobiety z uwagi na swoje warunki fizyczne. Boją się, że szybko przeholują. – Na służbowych rautach prawie nigdy nie piję. Pewnie, że snuję się z kieliszkiem wina w dłoni, ale sporadycznie się zdarza, bym zanurzyła w nim usta. Nie mogę sobie pozwolić na to, by ktoś zauważył, że jestem wcięta na służbowej imprezie – mówi prezeska dużej fundacji.
Przyznaje jednak, że pić lubi, ale decyduje się na to tylko w zaprzyjaźnionym i bardzo zaufanym gronie. – Po godzinie czy dwóch imprezy puszczamy do siebie oko i wychodzimy. Idziemy gdzieś do knajpy obok, by się po prostu napić i pogadać – opowiada. Dodaje, że na takich imprezach jedyne kobiety, które piją, to tylko pracownice średniego szczebla, którzy znalazły się tam trochę przypadkowo. – Od razu widać, że wchodzą i interesują się, gdzie jest bar. A inni od razu wiedzą, że nie może to być nikt ważny i się nim nie interesują – tłumaczy.
Ale wysoko sytuowane kobiety nie piją oficjalnie także z innego powodu. – Choć na takich imprezach zawsze jest alkohol ze średniej półki, to dla tych kobiet z wyższych sfer to zazwyczaj za mało. Przyzwyczajone do dobrego wina nie sięgną po to, co podaje się na raucie. One wrócą do domu i z przyjemnością wypiją butelkę bardzo dobrego i bardzo drogiego alkoholu przed snem – opowiada prezeska fundacji.
Zdarza się jednak, że czasem jakaś kobieta popłynie. – Pamiętam, jak na organizowanej przeze mnie imprezie wyjazdowej bardzo ważna pani dyrektor wypiła o kilka kieliszków za dużo. Zmuszała wszystkich do tańca ze sobą, a ja nie mogłam jej zmusić, by poszła do swojego pokoju. Niby każdy rozumiał, że pewnie miała słabszy dzień, ale niesmak był spory. Na szczęście z samego rana wyjechała – mówi Ola, ta od firmy eventowej.
Zdaniem pani prezes fundacji w takich momentach wiele jej koleżanek uświadomiło sobie, że rzeczywiście mają problem. – Dopóki jest to tylko wino w domu, dopóki nie ma na drugi dzień kaca giganta, wieczorne picie w domowym zaciszu uważa się co prawda trochę za hazard, ale akurat taki, w którym cały czas się wygrywa. A nikt z wygranej rezygnować nie chce.