Wynajem brzucha to nowa forma prostytucji
- Usługi świadczone przez surogatki to nic innego jak nowa forma prostytucji i handlu ludźmi – apelują feministki z Hiszpanii, gdzie wynajem brzuchów jest procederem wyjątkowo drogim.
25.02.2017 | aktual.: 25.02.2017 14:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przeciwko jego legalizacji stanowczo zaprotestował również ostatnio hiszpański Kościół katolicki.
- Dzieci i kobiety nie mają ceny. Macierzyństwo zastępcze jest formą wykorzystywania kobiety i dziecka, które staje się w ten sposób przedmiotem konsumpcji, a w grę wchodzą pieniądze, którymi wynagradzane są za swoje usługi surogatki" – powiedział rzecznik hiszpańskiego episkopatu, ks. José Gil Tamayo.
Dodał także, że dla społeczeństwa szkodliwa jest już nawet dyskusja o tym procederze.
Sam fakt, że temat jest pomijany lub piętnowany w debacie publicznej, a kwestie surogatek nie są unormowanie prawnie, nie sprawia, że problem nie istnieje. Podobnie jak w innych europejskich krajach, gdzie „wynajem brzucha” pozostaje w szarej strefie, w Hiszpanii kwitną internetowe agencje pozwalające skojarzyć pary starające się o dziecko z kandydatkami na matkę.
To nie wszystko. W Hiszpanii są organizowane targi Surrofair, które pomagają w promocji usług surogatek. Ostatnio do sądu w Madrycie wpłynął pozew z Partii Feministek Hiszpańskich (PFE), które zażądały likwidacji tej imprezy. Ich zdaniem wynajem brzucha jest kolejną formą prostytucji i handlu ludźmi, dlatego powinien być zlikwidowany. Działaczki zasugerowały również, że organizator wydarzenia, pismo „Babygest” pośredniczy w wyjazdach Hiszpanek do Rosji, Grecji i Ukrainy, gdzie wynajęcie surogatki jest tańsze oraz legalne. Jak podają działaczki, kobiety z Europy Wschodniej oferujące donoszenie i urodzenie cudzego dziecka, inkasują ok. 20 tysięcy euro. Hiszpańskie surogatki każą sobie płacić od 50 do 200 tysięcy euro.
Hiszpańskie prawo nie respektuje ewentualnych umów zawartych między stronami na terenie kraju. Rodzi to szereg problemów, m.in. w przypadku, gdy surogatka zainkasuje wynagrodzenie, ale po porodzie zdecyduje się jednak wychować dziecko. Jeśli sprawa trafiłaby do sądu, a udział w procederze został udowodniony, strony muszą się liczyć z karą od 10 tysięcy do 1 miliona euro.
Usługi surogatek to biznes, który najmocniej kwitnie w Indiach. Żyjące w skrajnej nędzy Hinduski ryzykują życie, wynajmując swoje brzuchy i rodząc dzieci bogatym parom z Zachodu. Zastępczego macierzyństwa nie regulują tam żadne przepisy prawne, a pod przykrywką legalnych klinik leczenia niepłodności funkcjonują „fabryki niemowląt”, które nie zapewniają surogatkom odpowiedniej opieki. W ten sposób każdego roku przychodzi na świat 25 tysięcy dzieci. „Branża” warta jest 2 miliardy dolarów.
W polskim prawie nie ma żadnego zapisu dotyczącego surogatek, ale i nas nie ma większego problemu ze znalezieniem zarówno poszukujących par jak i ochotniczek w internecie. Przestarzałe paragrafy wciąż mówią o tym, że matką dziecka jest kobieta, która je urodziła. Jeżeli więc matka zastępcza chciałaby zostawić przy sobie dziecko, które przecież nie jest jej genetycznym potomkiem, ma do tego pełne prawo. Niektóre działające w szarej strefie agencje zabezpieczają się przed tym zmuszając surogatki do podpisania weksli na dużą sumę pieniędzy.
Polskie prawo jest krytykowane za to, że ani nie zakazuje, ani nie zezwala na proceder. Teoretycznie wynajęcie zastępczej matki można podciągnąć pod paragraf dotyczący handlu dziećmi, w praktyce często cała sprawa jest ciężka do wykrycia. W naszym kraju istnieje również możliwość adopcji ze wskazaniem. Surogatka bez problemu może więc oddać urodzone przez siebie dziecko dowolnie wybranemu małżeństwu.