Wzięli ślub po sezonie. Data wzbudziła kontrowersje
Wesele po sezonie ma sporo plusów - przede wszystkim cenę, ale także unikalny klimat, którym pary często są zachwycone. Mimo to taka decyzja czasem bywa w rodzinie tematem do plotek. - Jedna z moich ciotek stwierdziła wręcz, że to duże faux pas, ponieważ wtedy jest Wszystkich Świętych i Święto Niepodległości - opowiada Agnieszka.
17.08.2023 | aktual.: 07.09.2023 10:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Agnieszka i jej partner od początku wiedzieli, że nie chcą brać ślubu w szczycie sezonu. - Byłam na wielu weselach w lecie. Nie twierdzę, że były nieudane, bo często było świetnie, ale wiem, że sama, jako panna młoda, nie czułabym się dobrze. Na pewno zastanawiałabym się cały czas, czy nie spływa mi makijaż, czy nie jestem czerwona na twarzy - zaznacza i dodaje: - Obydwoje z mężem nie przepadamy za wysokimi temperaturami, za to kochamy jesień i zimę.
Ostatecznym argumentem okazały się oczywiście ceny. - Gdy robiliśmy wstępny rekonesans, wyszło na to, że rzeczywiście przy jesiennym albo zimowym weselu można trochę zaoszczędzić. Miejsce, które sobie upatrzyliśmy, od listopada do marca, poza okresem bożonarodzeniowym, miało na przykład ceny za talerzyk niższe aż o 40 złotych. To zamknęło temat i wybraliśmy datę w listopadzie. Później okazało się, że dostaliśmy rabat od fotografa i przy dekoracjach, więc tylko utwierdziliśmy się w przekonaniu, że podjęliśmy dobrą decyzję.
Agnieszka była zachwycona i oczami wyobraźni od razu zobaczyła jesienne dekoracje i klimat, który uwielbia. - Musiała być jarzębina i wszystko w złocie, brązach, czerwieni. Do tego świece na stołach, sporo lampek, które miały zupełnie inny charakter niż w plenerze w lecie – opowiada. - Ponieważ sala była cała w drewnie, stworzyło to fajny, przytulny klimat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mimo to decyzja pary wywołała w rodzinie spore kontrowersje. - Zanim oficjalnie rozdaliśmy zaproszenia, wszyscy oczywiście wiedzieli już, kiedy się pobieramy. W rodzinie huczało od plotek i sceptycyzmu. Jedna z moich ciotek stwierdziła wręcz, że ślub w listopadzie to duże faux pas, ponieważ wtedy jest Wszystkich Świętych i Święto Niepodległości. Nie wiem, jaki to miało związek z naszym weselem - śmieje się. - Do tego oczywiście setki razy odpowiadaliśmy na pytania, czy nie boimy się kiepskiej pogody, ponurej atmosfery i brzydkich zdjęć. A my wiedzieliśmy, że, po pierwsze, najważniejszy dla nas jest sam ślub i zabawa z bliskimi, a po drugie – sami po prostu uwielbiamy taki klimat, nawet gdyby oznaczał ulewę albo mgłę. Ostatecznie zresztą świeciło piękne słońce i była typowa złota polska jesień.
"Kto to widział - wesele w listopadzie"
Na ślub w listopadzie zdecydowała się też Maja. - Strasznie nad tym ubolewałam. Wybraliśmy ten termin tylko dlatego, żeby zaoszczędzić i nie czekać dwa lata na salę. Ale ja zawsze marzyłam raczej o ślubie w plenerze, nie w urzędzie, a późną jesienią to było niewykonalne - mówi.
Ostatecznie była zadowolona - porę roku wynagrodziły piękne dekoracje sali. Obawia się jednak, że wielu gościom nie podobał się jej wybór. Akurat tego dnia padał śnieg z deszczem. Już po ceremonii jej rodzice wygadali się, że jedna z krewnych narzekała, że zniszczy sobie buty i "kto to widział - wesele w listopadzie". Trudno, nie będę przez to płakać.
Chciała pobrać się w grudniu. Rodzice byli wściekli
Joanna wzięła ślub na początku grudnia. Dziś mówi, że gdyby mogła wybierać znowu, zdecydowałaby inaczej. - Skusiły nas przede wszystkim ceny. Do tego wymyśliliśmy sobie, że grudzień będzie oznaczał magiczny klimat – choinkowe gałązki, szyszki, dużo lampeczek i świec. I rzeczywiście było pięknie - wspomina.
Dużym problemem okazało się jednak zdanie części rodziny. - Pochodzę z bardzo religijnego domu. Kiedy ogłosiłam, że chcemy się pobrać na początku grudnia, moi rodzice i babcia się wściekli. Zaczynał się wtedy adwent i wszyscy uznali, że to nie jest odpowiedni czas na wesele, że trzeba raczej zachować powagę i wyciszenie – opowiada. - Dopiero po długich bojach i po rozmowie ze znajomym księdzem dali sobie przetłumaczyć, że Kościół wcale nie zabrania wtedy zabawy, i że nie jest to Wielki Post. Do końca nie byli jednak zadowoleni, a to psuło mi radość z przygotowań - opowiada Joanna.
Minusem okazała się też dla niej pogoda. Para miała nadzieję na bajkową, zimową scenerię, jednak musiała obejść się bardziej wiosenną aurą. - Niestety zamiast śniegu lał deszcz i było kilka stopni na plusie. W drodze do kościoła cały czas stresowałam się, czy nie pobrudzę sukni. Niby wiem, że w lecie też nie ma gwarancji pogody, ale to jednak zupełnie co innego – dodaje.
Czytaj także: "Absolutnie obrzydliwe". Jest oburzona słowami księdza
"Jeśli tak bardzo im zależy na ślubie w sierpniu, mogą dopłacić"
Irena zdecydowała się z kolei na ślub w styczniu. Pytana o powody również mówi o kwestiach finansowych. - Tak, tańsze wesele poza sezonem to nie mit, przynajmniej nie w naszym przypadku. Zapłaciliśmy za talerzyk 20 złotych mniej niż gdybyśmy organizowali przyjęcie od maja do września - mówi.
O wiele łatwiej było też z terminami u fryzjera, kosmetyczki czy ze znalezieniem zespołu. - U mnie w rodzinie nie wywołało to żadnych komentarzy. Rok wcześniej kuzynka też brała ślub w styczniu i chyba wszyscy się z tym pogodzili - śmieje się Irena. - Na początku narzekali za to rodzice męża. Marudzili, że będzie zimno i brzydko, że pewnie nawet nie taka typowa biała zima, tylko chlapa, że pobrudzimy sobie stroje. Przyczepili się nawet do tego, że to miesiąc bez "R"! Na szczęście partner szybko uświadomił ich, że komentarzami nic nie wskórają - jeśli tak bardzo im zależy na ślubie w sierpniu, to mogą nam dopłacić różnicę.
Plucha paradoksalnie okazała się plusem, o czym Irena zupełnie nie pomyślała. - W lecie często jest tak, że goście wychodzą z sali, rozchodzą się dookoła ośrodka i bywa, że przez to zabawa przestaje się kleić. Teraz siłą rzeczy wszyscy bawili się na miejscu – wskazuje kobieta. I dodaje: - Właściciel sali mówił też, że z jego doświadczenia w zimie o wiele mniej gości odmawia parom, bo rzadziej terminy nakładają się na inne imprezy albo na wyjazdy wakacyjne.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl