"Z brzuchem to się nie pchaj!”. Hejt na ciężarne to powszechna sprawa
„Ciąża to nie choroba!”, „Niech czeka, lepsza nie jest!”, „Zaszłaś, postój!”, „Nie trzeba było bachora robić!”. To tylko przykłady tego, co słyszą kobiety w ciąży, kiedy proszą o ustąpienie im miejsca w środkach komunikacji publicznej czy pierwszeństwo w kolejce do kasy.
28.05.2018 | aktual.: 28.05.2018 16:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
28-letnia Aneta z Warszawy, która niedawno urodziła córkę Kasię, nie najlepiej wspomina zachowanie postronnych osób wobec niej jako ciężarnej. Ani razu nie ustąpiono jej miejsca w autobusie czy tramwaju. Wielokrotnie stała też w długich kolejkach do sklepowych kas. Miała wrażenie, że ludzie patrząc na jej ciążowy brzuch nagle „tracili” wzrok”.
33-letnia Dorota z Krakowa, która jest teraz w ósmym miesiącu ciąży, mówi: - Jak mają ustąpić, skoro nie słyszą i nie widzą.
Ani mąż, ani ona, nie mają prawa jazdy. Nie stać ich na podróżowanie taksówką, tylko korzystają – jak wielu Polaków – z komunikacji miejskiej. Ale w autobusach i tramwajach siedzą ludzie ze słuchawkami w uszach, zatopieni w swoim świecie. Przecież nie będzie ich klepać po ramieniu i prosić, aby zwolnili dla niej miejsce. Poza tym już od kilku osób usłyszała, że nie trzeba było bachora robić, a w ogóle ciąża to nie choroba i że skoro kobiety chciały równouprawnienia, to mogą teraz stać, że kiedyś kobiety rodziły na polach, a chwilę później wracały do pracy na roli, więc nie ma co się cackać.
Tylko raz jakiś młody chłopak ustąpił jej miejsca. Ale kiedy usiadła, stojąca obok starsza kobieta zaczęła krzyczeć i wytykać jej, że to ona ma pierwszeństwo i prawo do wolnego siedzenia, z uwagi na wiek. I Dorota wstała.
Wieloryb, słonica
Koleżanka 23-letniej Agnieszki z Poznania, będąc w ciąży, podróżowała na stojąco autobusem, który w pewnym momencie gwałtownie zahamował. Dziewczyna uderzyła się wtedy w brzuch, resztę ciąży przeleżała w szpitalu. Agnieszka, która dziś sama spodziewa się dziecka, ryzykować nie chce, woli dmuchać na zimne. Podchodzi do miejsc przeznaczonych dla matek z dziećmi i konsekwentnie prosi o ustąpienie miejsca, które wedle zapisów w regulaminie ZTM zwyczajnie jej się należy. Nikt nie może mieć wątpliwości, w wywieszonym w każdym autobusie i tramwaju dokumencie zapisano: Pasażer zajmujący miejsce wyznaczone w pojeździe dla kobiet ciężarnych i osób z dzieckiem na ręku oraz dla osób starszych i niepełnosprawnych zobowiązany jest do jego zwolnienia w razie zgłoszenia chęci zajęcia tego miejsca przez osoby, dla których jest ono przeznaczone.
To nic wyjątkowego. Podobne zapisy w swoich regulaminach mają przewoźnicy w wielu polskich miastach, oprócz Poznania m.in. w Warszawie i Krakowie. Miejsca dla kobiety w ciąży oznaczone są specjalnym piktogramem, a osoby je zajmujące mają obowiązek zwolnić siedzenie, gdy na horyzoncie pojawia się osoba uprzywilejowana.
Agnieszka jest dziś w ósmym miesiącu, ale cały czas nosi ze sobą zaświadczenie lekarskie, potwierdzające ciążę. Dlaczego? Bo już kilkakrotnie usłyszała, że jej brzuch na ciążowy nie wygląda, że raczej zwyczajnie „żre za dużo” i dlatego wygląda jak wieloryb czy słonica. Nie jest to przyjemne, ale Agnieszka nieszczególnie się tym przejmuje. Myśli tylko o dobru i zdrowiu dziecka.
Ciąża to nie choroba
32-letnia Klaudia z Gdańska, dziś w siódmym miesiącu ciąży, z goryczą zauważa, że nawet korzystanie z – przeznaczonych m.in. dla ciężarnych – kas pierwszeństwa nie jest mile widziane. Kiedyś w banku została poproszona do jednej z nich. Chwilę później doskoczyła do niej inna petentka zarzucając jej bezczelność i omijanie kolejki. Klaudia usłyszała stos wyzwisk, z których ciężarówka i wieloryb były tymi najłagodniejszymi.
Niedawno była na poczcie, gdzie miejsca w kolejce ustąpił jej nieznajomy mężczyzna. Stojąca obok kobieta nie mogła im tego darować i natychmiast rozpoczęła głośny protest, przypominając wszystkim dookoła, że ciąża to przecież naprawdę nie choroba.
- Nie szanujemy kobiet w ciąży – mówi Magda Rogala, autorka bloga motheratorka.pl. – Niewiele osób dostrzega ich wyjątkowy stan i – co za tym idzie – potrzeby. Same przyszłe mamy coraz rzadziej upominają się też o to, co im się należy. Ze strachu. To dlatego często wolą stać w kolejce do sklepowej kasy niż skorzystać z przysługującego im w świetle sklepowych regulaminów prawa pierwszeństwa.
– Pozycja kobiety, która ma zastać matką, jest w Polsce niezwykle silna z jednej strony, a słaba z drugiej – stwierdza dr Magdalena Nowak-Paralusz, socjolog z Wyższej Szkoły Bankowej w Toruniu. - Bo z jednej strony postrzegamy kobiety jako dawczynie życia, mówimy o ciąży jako o stanie błogosławionym. I to wynika nie tylko z naszej kultury, ale też z religii katolickiej. Tyle tylko, że z drugiej strony zaniżamy rolę samego macierzyństwa czy rodzicielstwa w ogóle. Ulegamy poczuciu, że kobiety wykorzystują stan błogosławiony do uzyskania kolejnych przywilejów, których skądinąd aż tak wiele – z uwagi na swój stan – nie mają. Ustępowanie ciężarnym czy matkom z małymi dziećmi miejsca w kolejce, autobusie czy w tramwaju, dawniej było normą, oznaką dobrego wychowania. Dziś generalnie postrzegamy słabszych czy potrzebujących jako istoty roszczeniowe. Wyzwaniem jest, by społeczeństwo przekonać, że wcale tak nie jest – podsumowuje socjolog.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl