Zabójstwo 16-letniej Mai. "Doszło do ekstremalnej sytuacji"
16-letnia Maja z Mławy nie żyje. Jej ciało odnaleziono w zaroślach po ponad tygodniu poszukiwań. Głównym podejrzanym jest 17-letni chłopak, który znał dziewczynę, a w chwili zatrzymania przebywał na szkolnej wymianie w Grecji. - Trzeba podkreślić, że jednym z głównych czynników, który ma na to wszystko wpływ, jest to, że rodzice nie są obecni w życiu dzieci - mówi psycholożka.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Bita, przypalana, polewana żrącymi substancjami. Takimi sposobami miała być torturowana 16-letnia Maja, zanim została zamordowana. Dokonać tego miał jej 17-letni kolega, który - według wstępnych informacji - miał być przez nią dręczony. Brzmi jak historia ukazana w serialu "Dojrzewanie", którą przełożono na rzeczywistość.
Dorota Minta, psycholożka: Przenoszenie na rzeczywistość tego, co widzimy w serialu, filmie lub grze, jest dziś powszechnym problemem - szczególnie wśród młodych ludzi. Zanurzenie w sieci powoduje, że młodzież przestaje rozgraniczać świat realny i wirtualny. W telewizji oglądamy przecież filmy, w których mają miejsce brutalne morderstwa. W grach zdobywamy kolejne poziomy, zabijając. I tam to ma być "okej".
A brutalnych treści w sieci jest mnóstwo.
Niestety, tak. Kilka miesięcy temu przeprowadzono badania, które pokazały, jak ogromny wpływ na dzieci do 10. roku życia mają wszystkie treści z zawartością brutalności - okrutne zachowania wobec ludzi czy zwierząt. Jak bardzo wpływają na zaburzenia w obszarze funkcjonowania społecznego, w tym umiejętności nawiązywania relacji rówieśniczych i stawiania granic oraz mówienie tego, co nam się podoba, a co nie. W przypadku Mai z Mławy doszło do ekstremalnej sytuacji, ale spójrzmy na to, jak powszechne są dziś takie zachowania, jak np. szerzenie hejtu. To dzieje się nie tylko w polskich szkołach, wśród polskich nastolatków, ale i na całym świecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polacy o księżach i "ustawie Kamilka". "Gdzie są rodzice pytam?!"
Powiedziała pani, że filmy mają duży wpływ na postrzeganie świata. Mam wrażenie, że gdy mówimy o serialu "Dojrzewanie", wiele osób skupiło się na tym, że pokazał on problem przemocy rówieśniczej. Z drugiej strony jednak - zobrazował też, jak młodzież, w tym główny bohater, radzi sobie z problemem. 17-letni chłopak, który jest podejrzewany o zabójstwo Mai, zrobił praktycznie to samo.
Tak, bo takie są podpowiedzi w sieci - zarówno w serialach, grach, jak i w mediach społecznościowych. Jeżeli ktoś nas zdenerwuje, to co możemy zrobić? Według tego, co znajdziemy dziś w internecie, możemy zacząć się nad kimś znęcać, możemy go uderzyć. Jak dowodzi przypadek Mai, może się to nawet zakończyć największą tragedią.
Kiedy o tym rozmawiamy, myślę nie tylko o "Dojrzewaniu", ale chociażby o bardzo popularnym serialu "Squid Game". To produkcja, która opowiada tak naprawdę o "zabawie w mordowanie". A dostęp do niej miały i mają dzieci w każdym wieku.
To trochę tak, jakby te brutalne treści, poprzez swoją dostępność, były nam narzucane.
I tym sposobem są też normalizowane. Faktem jest to, że mimo tragicznych sytuacji, które mają miejsce, nie podejmujemy prawdziwej, realnej dyskusji. Trzeba podkreślić, że jednym z głównych czynników, który ma na to wszystko wpływ, jest to, że rodzice nie są obecni w życiu dzieci. Nie potrafią z nimi budować relacji, nie potrafią rozmawiać. Żeby zrozumieć młodą osobę, trzeba się do niej zbliżyć, nauczyć się jej języka. Język współczesnej młodzieży jest teraz zupełnie inny, ale to nie znaczy, że nie jest ważny. Wręcz przeciwnie. Już od jakiegoś czasu wiemy, jaki wpływ mają m.in. emotikony.
My, dorośli, zostawiliśmy trochę te dzieci same. A one, żeby przetrwać, korzystają z narzędzi, które są dla nich dostępne - czyli z internetu, mediów społecznościowych. To w nich się wszystkiego uczą - co jest dobre, a co złe. Dlaczego pewne zachowania są niewłaściwe, co może ranić ich znajomych czy bliskich. Brakuje takiego dyskursu.
I to niestety powoduje, że przemoc rówieśnicza, która teoretycznie nie jest nowością w szkołach, ewoluowała. A przede wszystkim forma "zemsty".
Proszę spojrzeć, co dzieje się teraz w przestrzeni publicznej. Jednym z kandydatów na prezydenta RP jest polityk, który obraża innych ludzi i ich pochodzenie. I czuje się przy tym bezkarny. To jaki komunikat ma iść w stronę młodych ludzi? Że trzeba robić swoje, być twardzielem. Nie patrzeć na to, czy kogoś krzywdzimy swoimi czynami, czy nie.
Rodzice i osoby publiczne są jednak tymi, z których młodzi ludzie bardzo często biorą przykład.
Rodzice nie mają też często świadomości, że sami uczą dzieci hejtu czy przemocy. Najprostszym przykładem jest np. wyśmiewanie w obecności dziecka sąsiada. Krytykowanie jego wyglądu, zachowania. Nie można potem zwracać uwagi dziecku, że nie należy wyśmiewać się z kolegi lub się nad nim znęcać, jeżeli sami to robimy.
Pamiętajmy, że przemoc psychiczna jest taką samą przemocą jak każda inna. Wyśmiewanie kogoś, obrażanie czy dyskryminacja także są aktami przemocy.
Chciałabym również nawiązać do komentarzy w sprawie Mai, które są zamieszczane w sieci. Jeden z nich, napisany przez pewnego mężczyznę na Facebooku, brzmi: "Ta małolata znęcała się nad ludźmi ze szkoły, a teraz jest pokazywana jako pokrzywdzona". Jego zdaniem Maja, przez domniemane znęcanie się nad innymi, zasłużyła na to, co się stało.
Mówienie czy pisanie, że ktoś zasłużył na szydzenie, uderzenie lub śmierć, bo był niemiły bądź agresywny w stosunku do innych, jest podżeganiem do takich zachowań. Jeżeli ktoś tak uważa i zamieszcza swoją opinię publicznie, np. na Facebooku, a jakiś nastolatek to przeczyta, możliwe, że pójdzie tym samym tokiem myślenia. "No tak, była wredna, to ją zabił". To jest bardzo szkodliwe, a przede wszystkim - niebezpieczne.
Hejt pojawia się także wobec 17-latka, który prawdopodobnie dokonał tej zbrodni. Wobec niego również nie da przejść się obojętnie. Niektórzy życzą mu śmierci.
Cokolwiek by zrobił - nie mamy prawa do osądzania, a już w szczególności wymierzania kary. Takie komentarze prowadzą do eskalacji problemu. Jako społeczeństwo ciągle nie zdajemy sobie sprawy, jaki wpływ mają w dyskursie publicznym takie słowa. Mamy lekkość ferowania wyroków - najczęściej w chęci zemsty. Wynika to zazwyczaj z niskiej samooceny i z braku poczucia sprawstwa. Wtedy znajdujemy takie miejsce w sieci i zaczynamy wdawać się w dyskusję.
W jaki sposób możemy więc ochronić dzieci i młodzież przed takimi pomysłami i tragediami? Ciężko jest odciąć dziecko od wszystkiego, co go otacza - gier, seriali.
Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest bycie z dzieckiem od samego początku. Towarzyszenie mu w każdym etapie życia. Interesowanie się tym, co je interesuje.
Często przy okazji spotkań w gabinecie pytam rodziców, czy wiedzą, w co gra ich dziecko, kogo obserwuje na Instagramie. W większości przypadków słyszę niestety odpowiedź: "nie". Wiedzą natomiast, z czyjego konta zeszły pieniądze za jakąś grę. Ale nie wiedzą, na czym polega ta gra, bo nawet nie poprosili dziecka, by im pokazało. Dlatego też, zanim dziecko zacznie samo grać czy cokolwiek oglądać, zapoznajmy się z tym. Róbmy to z nim wspólnie. Dziecko będzie miało poczucie naszej opiekuńczej i bezpiecznej obecności w jego świecie. Bez ingerowania na siłę czy nakazywania.
Rozmawiała Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski