Blisko ludziZamiast pracować, przeglądam superpromocje. Wszyscy daliśmy się dzisiaj zwariować

Zamiast pracować, przeglądam superpromocje. Wszyscy daliśmy się dzisiaj zwariować

Zamiast pracować, przeglądam superpromocje. Wszyscy daliśmy się dzisiaj zwariować
Źródło zdjęć: © Forum | Krystian Maj
23.11.2018 13:05, aktualizacja: 25.09.2019 07:42

Dzień zaczęłam od wejścia na strony ulubionych sklepów. Przejrzałam kilkadziesiąt stron superpromocji, zanim zrobiłam sobie krótką przerwę na kawę. Bo dziś zamiast pracy liczą się zakupy. I szkodzą nam bardziej, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.

Koleżanka po mojej lewej wyszukała w promocji w Czarny Piątek płaszcz w panterkę, a znajoma ze studiów nawet nie przyszła do pracy - została w domu, żeby móc polować na okazje. Dała się oszukać marketingowcom. Jak setki, o ile nie tysiące innych osób.

O 10:30 w centrum handlowym Arkadia w Warszawie zostało zajęte ostatnie miejsce parkingowe. To, co działo się w środku, łatwo można określić Armageddonem. Podobne tłumy można tam spotkać tylko tuż przed Wigilią Bożego Narodzenia, gdy Warszawiacy rzucają się w ostatniej chwili na prezenty. Takie same sytuacje można dziś zobaczyć w większości dużych centrów handlowych w stolicy.

Czarny Piątek co roku jest wydarzeniem, które przyciąga setki tysięcy klientów na całym świecie. Choć według badań firmy Deloitte, obniżka cen 24 listopada 2017 roku w porównaniu do piątku 17 listopada tego roku wyniosła zaledwie średnio 1,3%. Czarny Piątek to zabieg marketingowy, który jest tak zakaźny jak dżuma. Prawdopodobnie jeden z największych na świecie. Ale czemu tyle osób daje się na niego co roku nabrać?

- Rzucamy się na te promocje dlatego, że nasz mózg nie jest dobrym statystykiem - wyjaśnia psycholog biznesu Miłosz Brzeziński. - Słabo liczy i słabo analizuje cyfry, które widzi na metkach. My wyciągamy wnioski na podstawie przesłanek, które można łatwo spreparować.

- Zakupy w Czarny Piątek mają też koszt alternatywny i swoje skutki uboczne - kontynuuje. - Pomyślmy o tym wszystkim, co moglibyśmy zrobić, gdybyśmy nie spędzili kilku, a nawet kilkunastu godzin w sklepie polując na zniżki. A to, że oszczędzamy pieniądze, to bujda. Firmy manipulują cenami, podwyższają je przed wyprzedażą, a potem "przeceniają" do normalnej ceny. Nawet jeśli coś jest na wyprzedaży, to to, co my oszczędzamy, to są grosze. Często spalamy równowartość tej kwoty stojąc w korku pod centrum handlowym - dodaje.

Są jednak firmy, które odcinają się od tej choroby. To oni apelują do konsumentów, żeby nie dali się zwariować. Polska marka "Tyszert" opublikowała na swoim profilu post, w którym wyjaśniła powody swojej decyzji: "Na pytania wielu z Was o to, czy wspieramy akcję Black Friday (i jej podobne) i w jakiej formie, odpowiadamy, że od początków naszego istnienia nie wdrażaliśmy tego u siebie i nie zamierzamy. Sytuacja ta będzie miała miejsce do odwołania, czyli do czasu kiedy będziemy chciały robić swoje i po swojemu". Namawiają także klientów do kupowania mniej, ale rozsądniej. Nie dajmy się zwariować szalonym promocjom.

Kolejna firma także nie decyduje się na tą akcję promocyjną, z bardzo prostego powodu: "W kolekcji L&MRV postanowiliśmy dać klientom najlepszy produkt jaki możemy, w możliwie jak najlepszej cenie od początku sprzedaży kolekcji, czyli nie chcieliśmy zawyżać cen pierwotnych, by po jakimś czasie bez żadnych sentymentów oferować rabaty i przeceny, przypisując je do przeróżnych okazji".

Żaden duży koncern odzieżowy nie będzie sprzedawał ubrań poniżej kosztów produkcji. Takie przeceny w bardzo jasny sposób pokazują, jak wysokie marże zarabiają na nas firmy. Jeśli sklep jest w stanie obniżyć cenę bluzki o 70% i nadal na tym zarabiać, to nietrudno policzyć ile przepłacamy za ubrania na co dzień.

Nie zapominajmy o tym, że ważna jest też data Czarnego Piątku. Nie przez przypadek jest ustalona akurat na ten miesiąc.

- Ważna sprawa dla Czarnego Piątku jest też taka, że jest w listopadzie - twierdzi Brzeziński. I wyjaśnia: - W związku z tym większość osób wydaje jeszcze swoją poprzednią pensję. Dzięki temu w grudniu, gdy dostaniemy drugą pensję, możemy pójść na zakupy do tych samych sklepów jeszcze raz. Tym razem, po zakupy świąteczne. Wraz z nimi zaczyna się Instagramowy amok, w którym będzie przodować tradycja choinkowa. A ładna choinka to taka, pod którą jest sterta prezentów. Nie zawsze tak to wyglądało, kiedyś ludzie dawali sobie po jednym prezencie. To my zaczęliśmy budować piramidę Cheopsa pod drzewkiem świątecznym. A korporacje tylko na tym zarabiają - kończy Brzeziński.

Nie dajmy się zwiariować marketingowym zabiegom. Zarówny Czarny Piątek, jak i świąteczne zakupy to wydarzenia, do których należy podchodzić z dużym dystansem. Najlepiej takim, który nas utrzyma z dala od sklepowych półek.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (161)
Zobacz także